Najwyraźniej los tak chciał

Nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie, ale po rozpoczęciu rundy rewanżowej jakieś dziwne rzeczy zaczęły się dziać w ekstralidze. Chodzi mi dokładnie o spotkania pomiędzy drużynami z górnej czwórki z drużynami z dolnej czwórki, w których ci teoretycznie słabsi byli gospodarzami.

Czy to jakiś przedziwny mikroklimat zdarzył się nad trzema stadionami, czy może nagle zawodnicy przypominali sobie jak się jeździ na własnym torze? Ciężko jest to wytłumaczyć w rozsądny sposób.

W Toruniu po bardzo wyrównanym początku (po V biegu był remis) gospodarze najwyraźniej lepiej zaczęli odczytywać tor, a strzelby gości (czyli Włókniarza) gasły w oczach, wygrywając indywidualnie zaledwie jeden z dziesięciu wyścigów. Torunianie w ten sposób zdobywają za to spotkanie trzy punkty. Po meczu mamy oczywiście komentarze o dobrej atmosferze, o odrodzeniu Nielsa Kristiana Iversena, o tym, że wreszcie tor był taki jak na treningu. Taki tam standard.

W Tarnowie mamy sytuację, którą ciężko jest racjonalnie wytłumaczyć. Leszczyńska Unia – jedyny niepokonany do tej pory zespół – jedzie do swojej imienniczki z Tarnowa (podobno murowanego kandydata do spadku) i prowadząc po XII biegach ośmioma punktami, przegrywa mecz po trzech podwójnych zwycięstwach gospodarzy.

Z kolei dziś kompletnie pogubiony Falubaz przegrywa po VIII wyścigu czterema punktami z wrocławską Spartą i nagle następuje odrodzenie gospodarzy, którzy wygrywają podwójnie trzy kolejne biegi, zgarniając nie tylko dwa punkty za zwycięstwo, ale także bonus za dwumecz. Mamy odrodzenie Piotra Protasiewicza i świetny występ Kacpra Gomólskiego. Co dziwne, w magazynie PGE Ekstraliga nie ma pokazanego żadnego z trzech decydujących wyścigów, a po skrócie spotkania nie ma praktycznie żadnej dyskusji o tym pojedynku, poza oklepanymi formułkami dotyczącymi kapitana zielonogórskiej ekipy.

Zaiste, zbieg okoliczności jest niebywały. Byki i Lwy już zrehabilitowały się za niespodziewane wpadki, pewnie wygrywając dziś na własnym torze. Ciekaw jestem jak odebrany zostanie nieoczekiwany spadek formy we Wrocławiu. Sparta musi uważać, bo wokół klubu wciąż krążą pytania dotyczące Damiana Dróżdża, który oficjalnie zgodził się kreować rolę żużlowca poprzez uczestniczenie w prezentacji. Coraz bardziej zirytowany pytaniami o całą sytuację jest prowadzący zespół Rafał Dobrucki, ale jego tłumaczenia mnie osobiście nie bardzo jaoś przekonują. Damian rzeczywiście jeździ w barwach Belle Vue Aces, ale przecież tory angielskie różnią się właściwie wszystkim od polskich, więc sama możliwość startów na Wyspach nie sprawi, że będzie on gotowy do startu, gdy rzeczywiście zajdzie taka potrzeba. Wiadomo, że swoją normę startów musi wyrobić Maksym Drabik, więc siłą rzeczy odbija się to ograniczeniu jazdy któregoś z kolegów. Co ciekawe, w Zielonej Górze w biegach nominowanych wystartował Maciej Janowski, choć w całym meczu pokonał tylko Mateusza Tondera (dwa punkty uzbierał na Maksie Fricku, a jeden na Glebie Czugonowie). Młody Rosjanin nie został wystawiony w żadnym z dwóch ostatnich wyścigów, choć uzbierał więcej punktów niż „Magic” i Vaclav Milik. Moim zdaniem ta prowizorka długo nie potrwa, a balon pod nazwą Betard Sparta Wrocław pęknie w play-offach. Pewnych rzeczy nie da się po prostu oszukać.

Za dwa tygodnie będziemy mieć odpowiedź na pytanie, która z reaktywacji jest skuteczniejsza: Falubazu czy Get Well Toruń? Żarty się kończą, a drużyny z dolnej części muszą rozstrzygnąć między sobą kto spadnie do I ligi. Falubaz jedzie do Torunia, Częstochowy i Grudziądza, a u siebie ma mecze z Lesznem i Tarnowem. Toruń u siebie podejmuje Falubaz, Tarnów i Gorzów, a wyjeżdża do Grudziądza i Wrocławia. Grudziądz u siebie musi zdobyć sześć punktów z Falubazem i Get Well, jeśli chce myśleć o utrzymaniu, bo na wyjazdach jest bezbronny. Z kolei tarnowianie mają dwa trudne pojedynki na własnym torze z górną czwórką i dwa wyjazdy do bezpośrednich rywali w walce o utrzymanie. Będzie ciekawie. Mam nadzieję, że wszystko rozstrzygnie się w sportowej walce, bez nagłych „załamań formy” wśród rywali z teoretycznie górnej półki.

Ekstraliga jest najlepszą żużlową ligą świata. Drużyny są wyrównane, zawodnicy walczą dla kibiców, a przepisy zapewniają pełen profesjonalizm. Pewni szukam dziury w całym. Nie było żadnych dziwnych zdarzeń. Po prostu los tak chciał…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *