Piknik żużlowy w Dalabuszkach

Dziś w Dalabuszkach niedaleko Gostynia odbył się piknik żużlowy dla Zuzi, czyli impreza organizowana przez Tasmania Racing w celu pomocy w zbiórce pieniędzy na leczenie dziewczynki chorej na SMA.

Jadąc do Dalabuszej tak naprawdę nie wiedziałem czego się spodziewać. Nie wiedziałem jak to wszystko jest zorganizowane, jak będą wyglądały same zawody, ilu kibiców przybędzie. Z Zielonej Góry jechałem tam nieco ponad 2 godziny i udało mi się dotrzeć na miejsce bez pomocy nawigacji! Po zaparkowaniu udałem się w kierunku toru – z daleka słyszałem, że akurat trwała prezentacja.

Organizatorzy zadbali w zasadzie o wszystko. Było nagłośnienie, można było zjeść na ciepło i na słodko, przygotowano fanty na licytację, zaproszono profesjonalnych żużlowców. Żeby dojechać na obiekt Tasmania Racing trzeba w Kunowie skręcić na Dalabuszki i pojechać w stronę schroniska dla zwierząt. Sam tor znajduje się wśród okolicznych pól na nasypie, a od strony klubowych „zabudowań” znajduje się górka, z której można obserwować jazdę. Rywalizacja odbywała się na motocyklach żużlowych i pit-bikach, w różnych kategoriach „wiekowych”. W sumie przewidziano w programie 27 wyścigów.

Biegi żużlowe rozgrywane były na dochodzenie i odbywały się w dwóch częściach, tzn. najpierw na dwa okrążenia jechali zawodnicy w kaskach czerwonym i niebieskim, a następnie w białym i żółtymi prawdopodobnie porównywano czasy. Dorośli zawodnicy dosiadający „pięćsetek” startowali oczywiście na starych tłumikach i była to także okazja, że porównać sobie ten pełny dźwięk z brzmieniem nowego przygłuszonego wydechu. Pokaz jazdy dało Bartosz Smektała, który nierzadko trenuje na tym owalu. Kibicom zaprezentował się także Tobiasz Musielak, ale jemu jazda na tym bardzo krótkim i technicznym torze o ziemnej nawierzchni sprawiała trochę problemów. „Tofik” zapewne musiałby troszkę tu potrenować, bo technikiem jest przecież wybornym. Wcześniej obaj wzięli udział w „wyścigu z jajem”, w którym jadąc na WSK-ach jako pasażerowie trzymali łyżkę z surowym jajkiem. Na „trybunach” można było spotkać także Damiana Ratajczaka, a po jakimś czasie dojechał także Grzegorz Zengota ze swoją drugą połówką.

Na imprezie byłem tylko trochę ponad półtorej godziny. Po pierwszej licytacji poszedłem zobaczyć na parking czy nie jestem zastawiony przez inne samochody, bo w tzw. międzyczasie dotarło całkiem sporo kolejnych osób. Czas licytacji organizatorzy przeznaczyli na nawilżenie o wyrównanie toru, ale efektów tych prac już nie sprawdzałem, bo mój czas był ograniczony. Kiedy ja wyjeżdżałem wciąż docierali nowi fani, więc wydaje się, że frekwencja była całkiem wysoka, a impreza udana. Mam satysfakcję z oglądania dorosłych facetów, którzy w wolnym czasie spełniają swoje marzenia o zostaniu żużlowcami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *