Toruń
Motoarena im. M. Rosego
ul. Pera Jonssona 7, Toruń
Pojemność: 15 506 miejsc
Długość: 318 m
Szer. na prostych: 12 m
Szer. na łukach: 16,2-17 m
Jack Holder - 56,50 sek.
(20 sierpnia 2017 r.)
Toruń, to przede wszystkim piękne miasto. Każdy, kto ma choćby odrobinę wrażliwości na pewno nie zapomni widoku tutejszej starówki z lewego brzegu Wisły. Najlepiej przyjechać tu bez wycieczki, z drugą połową albo znajomymi. Warto wcześniej wypożyczyć lub kupić jakieś uczciwe wydawnictwo na temat zabytków i historii. Możliwość chodzenia pomiędzy gotyckimi budowlami, to fantastyczne uczucie. Można zwiedzać, odpocząć lub zwyczajnie się poszwendać ulicami starego miasta. Polecam także wizytę w planetarium. Dla sporej części Polaków Toruń, to miejsce kojarzone przede wszystkim z rozgłośnią o. Rydzyka, która dla mnie jest dowodem, że prawda, to jednak pojęcie względne. Dla kibiców speedwaya Toruń, to najnowocześniejszy stadion żużlowy na świecie.
Z przyczyn obiektywnych zajmę się tą ostatnią kwestią. Dzięki uprzejmości kolegi Waldka miałem okazję zasiąść na trybunach Motoareny podczas finału Drużynowych Mistrzostw Polski w 2009 roku. Obiekt był budowany od podstaw, więc w odróżnieniu od większości, a w zasadzie wszystkich żużlowych stadionów, posiada jakąś infrastrukturę: kulturalne punkty gastronomiczne, w których można nabyć coś do zjedzenia lub wypicia, a przede wszystkim normalne toalety, co jest prawdziwym ewenementem. Dla kibiców bardzo ważne jest, że siedzą pod dachem. Ja zauważyłem, że pada deszcz dopiero po kilku minutach.
Tor ma specyficzną geometrię ze spiczastym pierwszym i łagodnym drugim łukiem, a dodatkowo jest dość krótki. To wymaga od zawodników trochę techniki, bo samo trzymanie gazu spowoduje wyrzucenie na zewnętrzną część toru. Szkoda tylko, że nawierzchnia jest z reguły przygotowywana na beton, co zresztą zgubiło gospodarzy, którzy nie potrafili się odnaleźć na mokrym, miękkim torze.
Obiekt jest rzeczywiście ładny i wyróżnia się na tle standardowego polskiego stadionu żużlowego. Nie wiem jednak czy warto było wydawać 100 mln zł, skoro w odległości kilkuset metrów był stary stadion (widziałem tylko wały, które po nim pozostały). Wiem, jest pełna kultura, ale przez cały sezon 2010 Motoarena świeciła pustkami, a przecież pojemność 15, 5 tys. nie jest jakąś kolosalną ilością. Zresztą to, co mnie trochę zaskoczyło, to wielkość. W telewizji wygląda to na całkiem spory stadion, a w rzeczywistości jest bardzo kameralnym obiektem, zajmującym dużo mniej miejsca niż chociażby zielonogórska W69. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to mam dwa zarzuty. Pierwszy, mniej ważny, to wykończenie (wszechogarniający beton). Myślę, że przy takich kosztach można było to zrobić trochę estetyczniej. Drugi jest poważniejszy. Otóż siedząc nad parkingiem, na wysokości wyjazdu, jest niestety bardzo słaba widoczność przeciwległej prostej. Jeśli dodatkowo na trybunach jest komplet widzów, to w zasadzie mało co widać. Jadąc samochodem trzeba poszukać miejsca trochę dalej, bo parking przed stadionem jest średniej wielkości, ale większość miejsc jest przypisana do karnetów. Tutaj zaznaczę, że idąc wśród miejscowych kibiców z plecakiem Falubazu nie było ani jednej uwagi w moją stronę, tak więc pod tym względem sytuacja jest diametralnie różna od średniej krajowej.
Jest w Toruniu jakiś problem z atmosferą. Podczas meczu, na którym ja byłem kibice gospodarzy byli wyraźnie zaskoczeni przebiegiem spotkania i w miarę upływu czasu trybuny cichły, tak jakby torunianie byli przyzwyczajeni, że ich zawodnicy zawsze wygrywają, a sama Motoarena wystarczy żeby odnosić zwycięstwa. Ubiegły sezon pokazał, że jest spory konflikt pomiędzy zarządem a kibicami, którzy chyba się obrazili. Efekt – puste trybuny. Szkoda. Nie pomogły atrakcje i obniżka cen biletów. Zobaczymy jak będzie wyglądała sytuacja w sezonie 2011.
Po raz drugi przyjechałem tutaj dopiero w 2022 roku przy okazji zawodów młodzieżowych, które kibice mogli obejrzeć wyłącznie z trybuny głównej. Tym razem wjeżdżałem do Torunia od strony Bydgoszczy i zaskoczył mnie widok stadiony wyrastający niemalże w polu, trochę niczym taki żużlowy Licheń. Tym co podkreślają ludzie, którzy mieli okazję widzieć ten obiekt na żywo jest jego wielkość, a w zasadzie „niewielkość”. Całość nadal prezentuje się ciekawie, jak na żużel nawet nowocześnie, ale nie zachwyca już tak, jak wcześniej. Tor podobno się zmienił w stosunku do pierwotnego kształtu, ale ciężko było to wizualnie ocenić. Na pewno jest bardzo krótki jak na polskie warunki. Łuki są różne, wyraźne pochylone. Pierwszy, ostrzejszy łuk przy dobrym pokonaniu go pozwalałby na przedłużenie prostej i nabranie prędkości, gdyby nie ekstremalnie twarda nawierzchnia. Byłem tu, cieszę się, ale na razie nie mam zamiaru wracać. To miał być kultowy tor, ale brakuje najwyraźniej człowieka potrafiącego wydobyć z tego owalu 100% jego możliwości.