Z wiadomych względów ostatni tydzień pod względem sportowym był w zasadzie wykreślony z kalendarza. Jest żałoba narodowa, więc naturalnym było odwołanie wszystkich imprez, w tym także żużla. Założeniem żałoby jest oddanie hołdu ludziom, którzy zginęli w ciszy i powadze. Mimo iż do jej końca pozostały jeszcze trzy dni, wiadomo już, że z różnych przyczyn nie do końca się udało to zrealizować. Smutne to, ale taka jest niestety nasza rzeczywistość.
Ten smutny okres rozwiązał jednak problem, który pojawił się (choć powinienem chyba napisać został stworzony) w Zielonej Górze. Otóż jak wiadomo w ubiegłym roku nie udało się rozegrać zaplanowanego w naszym mieście finału Złotego Kasku. Ogłoszono więc, że zostanie on rozegrany przed rozpoczęciem trwającego właśnie sezonu. W tym jednak czasie rozpoczęła się przebudowa trybun na pierwszym łuku, która z powodu zaniedbań oraz pogody przeciągnęła się dość porządnie. Pisałem o tym wcześniej, więc nie będę się tutaj nad tą kwestią rozwodzić. W międzyczasie okazało się, że prezes naszego klubu przejawia coraz większe ambicje polityczne i chce zostać prezydentem miasta. Jego prawo, problem w tym, że zaczął się w tym celu posługiwać nieszczęsnym remontem stadionu. Sezon więc się rozpoczął i powróciła kwestia finału ZK. Ostatecznym terminem miał być 17 kwietnia i na ten dzień Robert Dowhan zaplanował ową imprezę, rozmawiając z wykonawcą za plecami inwestora czyli miasta. Oczywiście nie pozostało to bez komentarza przedstawiciela obecnego prezydenta Zielonej Góry, który stwierdził, że rozegranie turnieju spowoduje konieczność wycofania z toru ciężkiego sprzętu, zamontowania bandy co zajmie zapewne trochę czasu, bo przecież tor trzeba by było doprowadzić jeszcze do stanu używalności. Na logikę biorąc rzeczywiście nie jest to korzystne dla procesu budowy. Oczywiście nie obyło się bez komentarza, że rozegranie ZK spowoduje takie opóźnienie, że niemożliwe będzie rozegranie spotkania ligowego z Betardem Wrocław (co za nazwa) zaplanowanego na 2 maja.
Słuchając argumentów obu stron można wyciągnąć różne wnioski. Oczywiście wszyscy chcą żeby nasza drużyna znów walczyła o medale, a kibice oglądali mecze w jak najlepszych warunkach. Tyle oficjalnych stanowisk. Wiadomo, że zbliżają się wybory, więc chodzi o to żeby zminimalizować ilość haków na siebie, a pozyskać jakieś haki na konkurenta. Trochę to brzmi jak wypowiedź prezesa największej partii opozycyjnej, ale niestety zanosi się na kampanię negatywną. Otóż wiadomym jest, że dla obecnego prezydenta Zielonej Góry cała sprawa jest kulą u nogi i chodzi o to, żeby temat jak najszybciej zamknąć. Jeśli chodzi o prezesa klubu, to sytuacja jest bardziej skomplikowana, bo występuje on w podwójnej roli i, żeby było ciekawiej, w każdej z nich ma inne interesy. Jako sternik klubu oczywiście głosi wszem i wobec, że priorytetem jest jak najszybsza możliwość trenowania na własnym torze i rozgrywania na nim imprez. Jeśli jednak jest kandydatem na prezydenta, to mimo woli interesuje go opóźnianie inwestycji, bo to pociąga za sobą odpowiedzialność obecnych władz miasta, a zatem nieco może zwiększyć szanse wyborcze.
Otóż doskonałym tematem do pewnego zaburzenia w procesie budowy nowej trybuny był finał Złotego Kasku. Zawsze można zresztą powiedzieć o kwestiach wizerunku miasta i klubu wobec całej Polski. Kilkanaście godzin po dyskusji w radiu doszło do tragedii pod Smoleńskiem. Ogłoszona została tygodniowa żałoba narodowa, która miała się skończyć o północy z piątku na sobotę. Potem wobec zaplanowania pogrzebu pary prezydenckiej na niedzielę żałoba została przedłużona, co zniweczyło wysiłki lokalnych gwiazdorów.
Tak się zastanawiałem czy to polityka tak działa na ludzi. Wydaje mi się, że w pewnej mierze tak, ale najwięcej jednak zależy od człowieka. Jeden będzie się trzymał stołka, a drugi zrezygnuje jeśli ktoś chce wokół niego robić świństwa. Problem w tym, że jak ci honorowi odchodzą, to kto zostaje?