II kolejka 2011

Nie rozumiem niektórych działaczy żużlowych. Wynik jest ważny, może nawet najważniejszy, ale czy to w jakikolwiek sposób uzasadnia przygotowywanie toru przeciwko rywalom? Za jakiś czas ci sami mądrale będą w mediach narzekać, że kibice nie przychodzą na stadiony. Płacąc za bilet, kibic ma prawo oczekiwać stworzenia żużlowcom warunków do pokazania pełni swoich umiejętności.

Tarnów – Zielona Góra
Przed meczem postawiłem na gospodarzy, bo wydawało mi się, że moje opinie o nijakości Unii Tarnów są przesadzone. Okazało się, że nie doceniłem „Jaskółek” w tym względzie. Nie dość, że zawodnicy nie stanowią drużyny, to jeszcze tor przygotowany jest tak, żeby zniechęcić do przychodzenia na stadion. Ktoś w Tarnowie był straszliwie naiwny, jeśli myślał, że zielonogórzanie nie będą przygotowani na jazdę na betonie. Trudno to nawet nazwać w kulturalny sposób.

Fajnie, mamy dwa punkty na frajerach i tyle. Dobrze, że to wszystko co dzieje się wokół Falubazu nie wpłynęło na postawę zawodników. Dwa wyjazdowe punkty dają pewien spokój, w końcu celem nadrzędnym jest w tej chwili awans do szóstki, czyli wyprzedzenie w fazie zasadniczej co najmniej dwóch zespołów (chciałem napisać drużyn, ale pomyślałem o Tauronie Azotach Tarnów). Bardzo dobry Greg Hancock, dobry Andreas Jonsson i przeciętna reszta wystarczyła żeby spokojnie wygrać. Najbardziej zadziwia mnie, że para naszych juniorów podwójnie wygrała pierwszy wyścig. Wielkie gratulacje dla Patryka Dudka i Adama Strzelca, bo ich triumf w jakimś stopniu ustawił te mecz. Potem wystarczyło trzymać wynik i co jakiś czas kąsać.

Trener tarnowian dał wszystkim pojechać najpierw po dwa wyścigi, a dopiero potem myślał o roszadach. Z jednej strony dobrze, bo gdyby od razu odsunął Martina Vaculika, to pewnie gospodarze przegraliby jeszcze wyżej, a z drugiej tak się poukładało, że pierwszej zmiany mógł dokonać dopiero w X biegu, gdy strata wynosiła już 10 punktów. Widać, że spotkanie kompletnie zawalili Bjarne Pedersen i Krzysztof Kasprzak, którzy dzień wcześniej startowali w Anglii. Jest to pewnie jakaś nauczka na przyszłość. Na pewno coś uniści zmienić, bo jeśli tak dalej będzie, to pierwsze zwycięstwo odniosą w XII kolejce.

Leszno – Rzeszów
Tutaj tor przygotowano przeciw wszystkim. W jakim celu? Trudno powiedzieć. Widocznie naprawdę zwycięstwo rzeszowian ze Stalą Gorzów zrobiło bardzo duże wrażenie i tak na wszelki wypadek wlano trochę więcej wody. Śledziłem mecz w internecie i wiadomość, że po już po drugim biegu równano tor nie wróżyła nic dobrego. Udało się w ten sposób wyeliminować Macieja Kuciapę i Rafała Okoniewskiego, ale przecież w normalnych warunkach akurat ci zawodnicy przywieźliby pewnie tyle samo punktów.

Wiadomo, że rzeszowianie muszą się skupiać przede wszystkim na meczach na własnym podwórku. Wyjazdy są oczywiście ważne, ale priorytet jest jasny. Podobnie było w Lesznie, dlatego zupełnie nie rozumiem gospodarzy, którzy kombinowali z torem kiedy wiadomo było z góry, że mecz jest wygrany. Nikomu to nie służy, bo przypięta zostaje łatka preparatorów, a przed naprawdę ważnymi spotkaniami rywale mogą tak na wszelki wypadek kwestionować stan nawierzchni. Wiadomo, że grzebanie przed samymi zawodami przy torze, a więc nakazanie ubijania nie działa korzystnie dla gospodarzy. Jestem rozczarowany postawą organizatorów, bo akurat leszczyński klub stawiałem jako wzór dla innych.

Goście potwierdzili, że na wyjazdach jest Jason Crump, przerwa, Chris Harris (tutaj także niespodziewanie Lee Richardson), długo, długo nic i reszta, która w zasadzie uzupełnia skład. Zobaczymy jak dalej będzie wyglądała jazda „Żurawi” na obcych torach, ale rewelacji chyba nie należy się spodziewać.

Gorzów – Częstochowa
Gospodarze mieli zmyć plamę i chyba tak do końca tego nie uczynili. Trudno już teraz powiedzieć czy Gorzów jest słabszy niż oczekiwano czy może siła Częstochowy jest większa niż prognozowali eksperci. Na pewno potwierdziło się jedno – pojedynki z Włókniarzem nie będą nudne.

Ciekaw jestem czy szefostwo Stali podziękuje za jazdę Hansowi Andersenowi. Myślę, że przynajmniej na jakiś czas powinno. Pytanie, czy może? To już zupełnie inna kwestia, regulowana przez kontrakt. In plus prezentuje się Niels Kristian Iversen. Dalej lubię PUK-a i nie zmienia tego fakt występowania w żółto-niebieskich barwach. To zawodnik genialny technicznie, tylko potrzebuje spokoju, a tego w Falubazie zagwarantować mu nie mogli. Jeśli jednak wziąć pod uwagę wszystkich przedstawicieli kraju Hamleta, to trzeba przyznać, że na razie Duńczycy zawodzą. Do tego jest Tomasz Gollob, chimeryczny Matej Zagar i dwójka juniorów. Zobaczymy co wyjdzie z tej mieszanki.

Można żałować, że bracia Łagutowie dopiero w IX biegu dopasowali się do toru. W innym przypadku nie chciałbym być w skórze Czesława Czernickiego. Póki co Stal jest pod kreską, bo chyba mało kto przewidywał ujemny stosunek punktów po dwóch meczach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *