Chciałem obejrzeć kilka wyścigów Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Wielkopolski, które odbywały się we wtorek w Zielonej Górze. Niestety, klub nie potrafił się na tyle zorganizować, żeby wpuścić kibiców na stadion.
Nie miałem na tyle czasu żeby obejrzeć całe zawody, ale chciałem zobaczyć chociaż ich część. Spakowałem więc aparat, załadowałem małą do wózka i poszedłem na stadion, zapewniając jednocześnie spacer dziecku. Przyjemne z pożytecznym. Miałem przy sobie 5 zł, bo tyle kosztował program, będący równocześnie biletem wstępu. Po przybyciu pod kasy okazało się, że stoi tam kilkanaście osób, ale jakoś wcale nie posuwają się do przodu. Zabrakło programów! Patrząc na trybuny nie widziałem tam raczej kompletu publiczności. Nie chciało mi się bezsensownie tkwić obok kas, więc poszedłem załatwić przy okazji jeszcze jedną sprawę. Słyszałem, że na tor wyjeżdżają zawodnicy, ale jeżdżą pojedynczo. Po niespełna 15 minutach wróciłem przed kasy, spodziewając się, że problem został rozwiązany. Tymczasem w kolejce stało już kilkadziesiąt osób, a kasa nadal była nieczynna. Kompletna żenada. Żeby było ciekawiej, w drugim wyścigu upadł jeden z żużlowców i na tor wyjechały ciągniki, żeby poprawić stan pierwszego łuku. Po jednym wyścigu!!! Widziałem, że dalsze tkwienie tam jest bezcelowe, więc wróciłem do domu. Miałem nadzieję na 6 – 8 biegów i zrobienie kilku zdjęć, a tymczasem nie widziałem nic, bo nie wpuszczono mnie na stadion.
Wracając do domu usłyszałem w końcu startujących żużlowców. Przerwa na kosmetykę nawierzchni po jednym wyścig trwała ponad 15 minut. Nie rozumiem dlaczego w ten sposób przygotowano tor. Nie potrafię też pojąć czemu profesjonalny podobno klub nie potrafi zorganizować najprostszych młodzieżowych zawodów. Ręce opadają, gdy patrzy się na postępujący upadek Falubazu w kwestiach organizacyjnych. Skoro drukowanie wystarczającej ilości programów jest tak trudne, to może trzeba było wpuszczać ludzi za darmo. Wygląda na to, że w Zielonej Górze toleruje się hołotę na meczach ligowych, ba, nawet zapowiada się rozmowy ze zwykłymi prostakami, którzy powinni być usuwani ze stadionów i za swoje zachowanie mieć rozprawy w sądzie, a prawdziwych kibiców żużla przychodzących na młodzieżowe imprezy traktuje się jak zło konieczne. Jeżeli status kibica zależy od tego czy potrafi głośno krzyczeć „kurwa”, to gratuluję panu Dowhanowi elektoratu.
Zastanawiam się czy ta niemoc organizacyjna nie ma jakiegoś związku z kolejnymi przepychankami na linii klub – miasto. Okazuje się, że Falubaz nie ma pozwolenia na organizację imprez masowych, czyli takich, na które przychodzi co najmniej 1000 osób. Może wpuszczono dokładnie 999 kibiców i zamknięto bramy. Znając nasze realia, wcale bym się nie zdziwił. Swoją drogą nie wiem jak przyznana została licencja, skoro klub nie dysponuje obiektem mogącym służyć do organizacji imprez masowych. Patrząc na trybuny nie widzę specjalnej różnicy w stosunku do ubiegłego roku, a przecież wtedy nie było z tym żadnego problemu. Cóż się więc zmieniło? Chyba tylko współczynnik zgówniarzenia dwóch panów, nie mogących się od ponad roku dogadać. Każdy chce wygrać, ale obaj są od siebie nawzajem zależni, bo Dowhan potrzebuje miejskich pieniędzy żeby egzystować, a Kubickiemu żużel przydaje się do zamazania swoich błędów w czasie w czasie kampanii wyborczej, bo jak wiadomo rację ma nie mądrzejszy, ale ten kto ma większość za sobą. Wyjściem jest chyba tylko pozbycie się przynajmniej jednego z nich, choć najlepiej byłoby wysłać obu w kosmos. Jak chcą się kłócić, to niech się kłócą, tylko nie publicznie i nie za nasze pieniądze.
Rozśmieszyła mnie wypowiedź przedstawiciela magistratu. On już wie, że choć klub nie spełnia na dzień dzisiejszy kryteriów, to najbliższy mecz ligowy na pewno się odbędzie z udziałem publiczności. Nie wiem na jakiej podstawie tak uważa, bo rzecznik prasowy klubu zapewnia, że wszystkie wymagane dokumenty zostały już dostarczone. Skoro nic więcej nie można załatwić, a klub nie spełnia kryteriów, to jak zostaną wpuszczeni ludzie na trybuny? Znów zastosowany zostanie jakiś wyjątek?
Niezależnie od kłótni między klubem a magistratem, mnie jako kibica nie interesują kwestie organizacyjne. Od tego są zatrudnieni ludzie, którzy mają tego pilnować, bo jest to ich zasranym obowiązkiem. Za to biorą pieniądze, które w głównej mierze pochodzą od kibiców. Ze swojej strony zrobiłem co do mnie należało. Kupiłem karnet, za który klub dostał określoną sumę pieniędzy. Gówno mnie obchodzi czy pan prezes będzie startował w wyborach czy nie, ja i tak nie mam zamiaru na niego głosować. Jeśli nie potrafi zapanować nad podstawowymi sprawami organizacyjnymi, to może powinien rzeczywiście zmienić otoczenie. Faktem jest, że od czasu zdobycia tytułu mistrzowskiego i wejścia pana Dowhana w politykę, Falubaz stacza się coraz niżej. Mam nadzieję, że po sezonie odejdzie w końcu, nawet jeśli kosztem takiego posunięcia ma być spadek do niższej ligi. Szkoda, że kadencja pana Kubickiego będzie trwała jeszcze trzy i pół roku, chociaż przy takiej formie rządzenia wcale się nie zdziwię jak ktoś zacznie zbierać podpisy pod referendum odwołującym go ze stanowiska.
Mamy kolejny żenujący spektakl. Oby niedługo się skończył, bo zarówno prezydent miasta jak i prezes klubu robią wszystko, żeby zniechęcić kibiców do przychodzenia na stadion.