Zapraszam do obejrzenia moich zdjęć, zrobionych podczas meczu we Wrocławiu. Pierwszy raz miałem możliwość fotografowania z trybuny głównej, choć przyznam, że nie było to z góry zaplanowane.
Wrocławski tor został w ubiegłym roku dość znacznie przebudowany. Nie ruszano co prawda band, ale wyraźnie poszerzono proste i łuki, co poskutkowało oczywiście skróceniem owalu o ponad 30 metrów.
Na kasach była informacja, że kibice indywidualni z Zielonej Góry będą wpuszczani tylko na trybunę główną i dwa sektory znajdujące się przy wejściu w pierwszy łuk. Nikt oczywiście nie sprawdzał miejsca zamieszkania, bo bilety są przecież na okaziciela, ale po co robić sobie ewentualne kłopoty. Z tymi dwoma sektorami 22-23 jest taki problem, że znajdują się one już w dość znacznej odległości od toru, co przy dość niewielkim nachyleniu trybun nie pozwala na robienie sensownych zdjęć. Różnica w cenie wynosiła raptem 10 zł, więc wybraliśmy trybunę główną. Siedzieliśmy zresztą pod dachem, przy starych stanowiskach dziennikarzy, dzięki czemu padający pod koniec meczu deszczyk dało się zauważyć głównie dlatego, że inni kibice uciekli z miejsc nieosłoniętych.
Widać, że obiekt ma lata świetność już za sobą. Nie jest to już stadion będący choćby w środku stawki. Jeszcze kilkanaście lat, gdy rozpoczynał się cykl Grand Prix wchodziło tutaj 50 tys. ludzi. Dziś pojemność jest znacznie ograniczona przez zamontowanie siedzisk i krzesełek oraz wyłączenie z użytkowania skrajnych sektorów przy pierwszym łuku i miejsc stojących nad parkingiem. Nie zmienia to faktu, że fajnie było tu przyjechać. Nie spisali się co prawda gospodarze, ale pewnie drugi raz tego błędu już nie zrobią. Wystarczy popatrzeć na przykład na Częstochowę, gdzie po trzech przegranych z rzędu meczach na kolejny przyszło 10 tys. ludzi, bo tor jest przygotowywany do walki, a miejscowi zawodnicy zostawiają serce na torze. I o to chodzi.