Unia Leszno – Falubaz – sparing na początek sezonu

Sezon 2023 udało się rozpocząć wcześniej niż się spodziewałem. W czwartek byłem służbowo w Lesznie, więc po pracy pojechałem na stadion im. Alfreda Smoczyka, żeby obejrzeć sparing Unii z Falubazem.

Atmosfera na początku przypominała trochę dawne zawody w Czechach. Mecz miał się rozpocząć o godz. 15:30, ale zawodnicy kręcili najpierw próbne kółka. Potem wyjechali miejscowi adepci – pięciu chłopaków prezentujących fajny poziom i gotowych do jazdy już w marcu – marzenie chyba każdego kibica. Później było równanie i polewanie toru, więc pierwszy wyścig ruszył bodajże o 16:16. Samo polewanie toru trwało sporą chwilę, bo organizatorzy wysłali ciągnik z dołączoną beczką, z której chyba grawitacyjnie wylatywała woda. Ten zestaw musiał zrobić aż dziewięć okrążeń, żeby nawilżyć suchy tor, a każde okrążenie trwało ok. 50 sekund. Faktem jest, że metoda poskutkowała, bo tor zachowywał się bardzo dobrze, a kibice mogli zobaczyć sporo ciekawych wyścigów. To zasługa także zaledwie dwukrotnego równana toru w trakcie zawodów. Żużlowcy mogli napędzać się po zewnętrznej, dzięki czemu była jazda miła dla oka.

To był taki dobry początek sezonu zarówno dla zawodników, jak i dla kibiców. Wiadomo, że w sparingu nie liczy się wynik, bo ważniejsza jest sama możliwość startu spod taśmy. Widać, że i jedni i drudzy potrenowali sporo, dzięki czemu właściwie nie było widać, że to początek sezonu. Pod tym względem i leszczynianie i zielonogórzanie są na razie daleko przed rywalami.

Tak jak napisałem wcześniej, było sporo ciekawych biegów z wieloma mijankami nie tylko w trakcie całego wyścigu, ale zdarzyły się nawet sytuacje, gdy zawodnik z trzeciego miejsca na jednej prostej przechodził na pierwsze miejsce i chyba nikt nie będzie zaskoczony, że dwukrotnie był to Janusz Kołodziej atakujący przy krawężniku. Oglądanie Janka w akcji, to wielka przyjemność. Aż gęba się śmieje, gdy widzi się takie akcje. Bardzo fajnie walczyli także Przemysław Pawlicki, Grzegorz Zengota, Rasmus Jensen czy Bartek Smektała. Skuteczny był Chris Holder. Życzę mu, żeby wreszcie zaliczył dobry sezon od początku do końca. Ważne, że było dynamicznie, bez złośliwości i chęci zwycięstwa za wszelką cenę.

Organizatorzy chyba nie przewidzieli tylu kibiców, choć wcale wielu ich nie było. Otwarte były trzy wejścia i chyba przy jednym skończyły się bilety. I tylko jedna kwestia mi przeszkadzała – straszny smród, który wiatr nawiewał chyba z pobliskiego miniZOO. Miejscowi chyba się do tego przyzwyczaili, ale ja nie bardzo. Trzeba było wracać do domu, więc po trzynastym wyścigu wyszedłem ze stadionu. Fajnie było wrócić znów na stadion 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *