Dobrze, że mecz z Gorzowem mamy już za sobą. Falubaz zdobył ważne dwa punkty, co umacnia naszą pozycję wśród dwóch najlepszych drużyn rundy zasadniczej. Szkoda, że widowisko nie było może porywające, ale emocje dwóch ostatnich wyścigów wynagrodziły jakoś wcześniejszą jazdę gęsiego.
Po meczu zaczęły się rozważania co by było gdyby nie zastępstwo zawodnika i faktycznie trudno jest odpowiedzieć no to pytanie. W pewnym sensie trudno się dziwić prezesowi, że dążył do wykorzystania „zz” właśnie w tym spotkaniu, a z drugiej nie znamy na dzień dzisiejszy prawdziwej siły żółto-biało-zielonych. Trzeba poczekać do następnego meczu.
Jeśli chodzi o derby, to było kilka dziwnych sytuacji. Przede wszystkim chyba nieuzasadnione pretensje Tomasza Golloba do Andreasa Jonssona. Szwed próbował atakować od wewnętrznej, bo wczoraj był to jedyny sposób na poprawę swojej pozycji. Z mojego miejsca nie widziałem tam żadnego faulu, choć na pewno lepiej mogą to ocenić kibice siedzący przy wejściu w drugi łuk. Może chodzi o to, że ewentualna przegrana „Chudego” obniżyłaby jeszcze i tak nie za wysokie morale drużyny. W końcu przegrana lidera nie dział motywująco na słabszych zawodników. Podobno AJ dość dowcipnie skomentował tę sytuację w wywiadzie telewizyjnym. Nie widziałem jeszcze relacji, ale mam nadzieję. że załapię się na jakąś powtórkę. Faktycznie, może Pan Tomasz powinien sobie na plecach nakleić znak „zakaz wyprzedzania” albo napis „zachowaj odstęp”. Sam przecież często atakuje na granicy faulu i wtedy nie widzi problemu. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Drugą sprawą jest przygotowanie sprzętowe niektórych gorzowskich zawodników. Od X do XIV wyścigu włącznie, w każdym biegu jechał motor Golloba. Nie wiem czyja to była decyzja, ale fakt, że zawodowiec Hans Andersen, który ostatnio zmienił przecież tunera, musi korzystać z takiej pomocy, bardzo źle świadczy o jego podejściu do swoich obowiązków. Potem na starcie pokazał się Bartosz Zmarzlik i wyglądało na to, że stojąc pod taśmą ma spore obawy przed odkręceniem manetki do końca, a na trasie przez dwa okrążenia poznawał możliwości tego motocykla. Skończyło się tym, że żaden z tej dwójki nie zdobył punktu, choć młodemu wychowankowi Stali nie można odmówić ambicji.
Ciekawą zmianę zastosował trener gości wstawiając w VIII wyścigu w miejsce H. Andersena właśnie Bartka Zmarzlika. Efektu nie było, więc w XI biegu znów na starcie stanął „Ugly Duck” i znów przyjechał ostatni. Skoro daje się szansę młodym, to dlaczego nie pojechał wtedy Łukasz Cyran? Przecież miał na swoim koncie 3 punkty. Pewnie nie zmieniłoby to wyniku, ale junior mógłby się uczyć. Takie było przecież tłumaczenie wycofania T. Golloba z ostatniego biegu. Choć wyścig ten o niczym już nie decydował, to jednak odpuszczenie walki zawsze pozostawia słabe wrażenie.
Na koniec musi być o kibicach. Chyba muszę się przyzwyczaić do wulgaryzmów, bo najwyraźniej nikomu w klubie to nie przeszkadza. Szczytem głupoty wykazali się natomiast fani Stali. W przerwie po X wyścigu zrobili oprawę, która wyglądała całkiem fajnie, ale do uzyskania efektu wymagała użycia środków pirotechnicznych (brawo dla ochrony). Cały kawał polega na tym, że cały sektor był przykryty wielkim transparentem. Odpalenie między sobą świec dymnych wywołało niezły śmiech na trybunach. Może była to demonstracja, że są przygotowani na różne warunki oglądania meczu.