Zasiadłem sobie wczoraj na trybunach zielonogórskiego stadionu żeby obejrzeć Młodzieżowe Indywidualne Mistrzostwa Wielkopolski. Poczułem się jak za starych dobrych czasów, gdy nie opuszczałem żadnej imprezy. Nadal lubię chodzić na juniorskie zawody, tylko czasu nie zawsze starcza.
Niezłe było tempo rozgrywania tego turnieju. Nieco się spóźniłem, jakieś 10 minut i trafiłem na… czwarty wyścig. Dopiero po kilku biegach dotarło do mnie, że zawodnicy jeżdżą na starych tłumikach. Żeby było ciekawiej wcale nie odkryłem tego po dźwięku, ale wzrokowo, bo nowe wydechy są przecież zdecydowanie inne. Niespecjalnie zastanawiałem się czy jest jest jakaś różnica, bo dla mnie nie ma to większego znaczenia. Wiem natomiast z relacji koelgi, że faktycznie głośniej było poza stadionem, więc wygląda na to, że cel wprowadzenie nowych tłumików przez FIM został osiągnięty. Tak na marginesie, to ciekawe gdzie byli ci krzykacze, którzy grozili bojkotem meczów ligowych? Gdyby faktycznie zależało im na żużlu, a nie na biciu piany, to dużo więcej miejsc byłoby zajętych. A trybuny świeciły pustkami, bo na stadionie zjawili się przede wszystkim kibice żużla chcący zobaczyć postępy najmłodszych żużlowców.
Różny był poziom zaawansowania poszczególnych zawodników. Z jednej strony ekstraligowcy – Tobiasz Musielak, Kamil Adamczewski czy Adam Strzelec, a z drugiej – kilku dopiero początkujących chłopaków. Szkoda, że wobec problemów sprzętowych, im dłużej trwały zawody, tym mniej było biegów w pełnej obsadzie. Dwa ostatnie wyścigi miały już zaledwie dwuosobowe składy. Niestety, często upadek, a tych nie brakowało, oznaczał brak sprzętu. Na szczęście wszyscy wracali o własnych siłach do parkingu. Najwięcej pecha miał Adrian Wojewoda, który w wyniku upadku doznał oparzeń i został przez lekarza wycofany z zawodów. Wracając jeszcze do tłumików, to nie zauważyłem, żeby jakoś drastycznie wzrosło bezpieczeństwo. Żużlowcy też mieli problemy, choć tor przygotowany by co najmniej przyzwoicie. Pomimo, że nawierzchnia ładnie się odsypywała, a szpryca nie była ciężka jakoś nie zauważyłem ataków po zewnętrznej. Chcę przez to powiedzieć, że oglądałem taki sam żużel. Po prostu. Nie wierzę już w argumenty Krzysztofa Cegielskiego.
Oglądając zawody nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że praca wykonywana w Zielonej Górze nie przynosi oczekiwanych efektów. Pomiędzy kolejnymi seriami jeździli szkółkowicze: czterech z Leszna, trzech z Gorzowa i tylko jeden z Zielonej Góry. Zdecydowanie najlepiej prezentowały się młode Byczki i życzę leszczynianom kolejnych młodych talentów. Także młodzi chłopcy z Gorzowa prezentowali się całkiem przyzwoicie. Oskar Lis – młody Falubaz – pojeździł sobie po torze i robił to zupełnie dobrze. Nie mam do niego uwag, boję się tylko tego, że zaledwie jeden chłopak z naszej szkółki kręcił kółka. Obawiam się, że kłótnie odbiją się właśnie na szkoleniu i właśnie tu szukać się będzie oszczędności, czyli przerzucać ciężar finansowania na rodziców. Także dwóm najmłodszym stażem
Z zawodników licencjonowanych, oprócz tych najbardziej doświadczonych, dobrze wrażenie pozostawił po sobie Wojciech Lisiecki z Gniezna. Sporym zaskoczeniem dla mnie była ilość młodzieżowców Polonii Piła. Nie wiem ilu z nich jest wychowankami, ale ważne, że coś się dzieje pozytywnego w tym klubie. Był też przedstawiciel PSŻ-u Poznań.