Mamy połowę listopada, więc w naturalny sposób więcej jest obecnie wiadomości mających wzbudzić szum medialny niż przekazać jakiekolwiek informacje. Część zawodników chcących zmienić pracodawcę jest już pewnie dogadana z nowymi klubami, ale ze względu na obowiązujące przepisy nie mogą jeszcze tego potwierdzić swoim podpisem pod kontraktem.
W Zielonej Górze zwołano konferencję prasową, podczas której swój pobyt w Falubazie przedłużył Patryk Dudek. To bardzo ważny etap budowy drużyny na kolejny sezon, bo chyba żaden zielonogórski kibic nie wyobraża sobie swojej ekipy bez „Duzersa”. Szkoda, że kontrakt jest podpisany tylko na rok, ale wobec aktualnych zawirowań z regulaminem czy niewyjaśnionego statusu Roberta Dowhana z racji jego senatorskiego mandatu trudno dziwić się Sławomirowi Dudkowi, że chce za rok mieć pełną władzę w planowaniu przyszłości syna. W końcu sam był zawodnikiem przez wiele lat i dobrze wie o co w całej tej zabawie chodzi. Jeśli chodzi o zielonogórski klub, to trochę martwi mnie podtrzymanie prób medialnego zaistnienia. Tym razem prezes wystosował list otwarty do Grzegorza Laty w sprawie braku polskiego godła na reprezentacyjnych koszulkach polskich piłkarzy. Oczywiście pełna treść ukazała się w mediach. Temat jest na czasie, pewnie większości kibiców nie podoba się decyzja PZPN-u, ale czy to jest powód, żeby także ten fakt wykorzystywać do kolejnej autopromocji? Przecież można było napisać list bez tej całej otoczki medialnej. Tym bardziej, że R. Dowhan raczej nie ma wielkiego wpływu na postępowanie działaczy piłkarskiej centrali. Widać, że decyzja Marka Cieślaka o opuszczeniu Falubazu była słuszna, bo wygląda na to, że nic się zmieni w kwestii, której trener nie akceptował. Taki sposób prowadzenia klubu może mocno wpłynąć na rozmowy z potencjalnymi kandydatami na menadżera, bo funkcjonowanie na styku sportu, polityki, biznesu i spotkań towarzyskich, mając jeszcze na plecach kibiców, którzy często mają mocno przesadzone zdanie na temat swojej ważności, nie jest łatwym zadaniem.
Zastanawiam się czy jest sens wypruwania sobie żył tylko po to, że zdobyć kolejny medal. Konkretnie chodzi mi o ewentualny kontrakt kolejnego zawodnika ze ścisłej ligowej czołówki. Mówi się o Łagucie czy Holcie. To na pewno bardzo solidni zawodnicy, jednak każdy z nich sporo kosztuje. Falubaz nie musi chyba nic nikomu udowadniać. Prawdopodobnie odejdzie Grzegorz Zengota, bo zostając w Zielonej Górze może być skazany na brak jazdy i grzanie ławy. Wiem, że „Zengi” ma spore braki techniczne i taktyczne, ale nie miałbym nic przeciwko daniu mu jeszcze jednej uczciwej szansy. Z drugiej strony kiszenie się w Falubazie, nawet z pewnym miejscem w składzie, raczej nie spowoduje eksplozji jego formy, bo jednym z głównych problemów jest słaba postawa na wyjazdach, a zmiana klubu dałaby mu możliwość regularnej jazdy na innym torze.
Wygląda na to, że jeszcze większe problemy z frekwencją będą we Wrocławiu, bo najprawdopodobniej odejdzie ikona tego klubu – Maciej Janowski. Nic tak nie boli kibica jak strata wychowanka, tym bardziej, że przez wiele lat tychże wychowanków w stolicy Dolnego Śląska nie było. Bodajże stricte wrocławskim ostatnim medalistą jakichkolwiek indywidualnych krajowych rozgrywek był Artur Bogińczuk, którego dziś już mało kto pamięta. W 2002 roku 20-letni wówczas chłopak wykorzystał wykruszenie się faworytów i zdobył tytuł Młodzieżowego Indywidualnego Mistrza Polski. Byłem wtedy w Lesznie i nie da się ukryć, że solidne ciułanie punktów wystarczyło wtedy do wygrania, wobec koszmarnego wypadku już w pierwszym wyścigu Roberta Miśkowiaka i Łukasza Romanka, dwóch defektów i upadku Rafała Kurmańskiego czy wykluczenia Jarosława Hampela. Tyle, że w lidze Artur nie potrafił potwierdzić swoich umiejętności i jako senior nie pojawił się już na polskich torach. Z kim wrocławscy kibice mieli się utożsamiać, skoro przez wiele lat kupowano zawodników? Z mojego punktu widzenia ta drużyna istnieje jeszcze tylko dlatego, że przez wiele lat Marek Cieślak dokonywał cudów mobilizując średniaków do całkiem dobrej jazdy. Teraz M. Cieślaka tam nie ma, odchodzi Maciej Janowski – po prostu rozpacz. Ciekawe co z Patrykiem Malitowskim? Może choć w części zastąpi starszego kolegę, jeśli oczywiście zostanie w Sparcie.
Trudno się dziwić Maćkowi, że szuka innego klubu. Ileż można walczyć o utrzymanie? Chyba każdy sportowiec chce wygrywać, a takiej szansy niestety wrocławski klub zagwarantować nie może. Niezależnie gdzie pójdzie (podobno ma to być Tarnów) musi mieć świadomość, że status gwiazdy przysługiwać będzie innemu zawodnikowi, a oczekiwania zarówno kibiców jak i działaczy będą dużo większe.
Nie wiem czy powiększenie ekstraligi było dobrym rozwiązaniem. Muszę poczekać kilka miesięcy i wtedy będę mądrzejszy. Ale patrząc na Spartę i Włókniarza czy Polonię Bydgoszcz, która prawdopodobnie jeździć będzie pierwszoligowym składem znów trzeba się liczyć z dość wyraźnym podziałem wśród drużyn naszej najwyższej klasy rozgrywkowej.