Zmiany barw klubowych, cz. II

Czytając różne, mniej lub bardziej prawdziwe, informacje na temat domniemanych rozmów pomiędzy klubami a zawodnikami, zacząłem się zastanawiać kto te newsy puszcza w obieg. Początkowym celem są rzecz jasna dziennikarze, bo oni mają najłatwiejszy dostęp do ostatecznych odbiorców, czyli kibiców.

Ten problem nasunął mi się, gdy śledziłem losy Grzegorza Walaska. Najpierw poszła informacja, że jest za drogi dla dotychczasowego klubu z Bydgoszczy. Potem pojawiła się następna – o zaawansowanych rozmowach z PGE Marmą Rzeszów. Następnie okazało się, że znów podjęte zostały negocjacje z Polonią, ale jednak dalej zawodnik jest finansowo poza zasięgiem klubu znad Brdy, jednak wiążę go dwuletni kontrakt. Ostateczna informacja miała ukazać się w środę, dziś jest czwartek i dalej tak naprawdę niewiele wiadomo. Wiadomo za to, że ważne jest źródło takich przecieków, bo jeśli jest nim zawodnik (lub jego agent), to zapewne chodzi o nakłonienie konkurencyjnych prezesów do podwyższenia stawki. Jeśli jednak źródłem jest klub, to może chodzić o rzecz wręcz przeciwną – o obniżenie żądań. Nie bezpośrednio oczywiście. Jeżeli Polonia sugeruje zakończenie rozmów, to oznacza ni mniej ni więcej, tylko odpadnięcie jednego z głównych konkurentów dla rzeszowskiego klubu, a tym samym możliwość nieco innego podejścia.

Wydaje mi się, że medialne rozegranie całej sytuacji przez działaczy Polonii Bydgoszcz jest jak na razie bardzo dobre. Uświadamia się kibicom jak niekorzystne kontrakty zostały podpisane przez poprzedni zarząd, jednocześnie nie mając pretensji do samego zawodnika, który przecież o nic się nie wykłóca, a jedynie oczekuje wypełnienia umowy, którą zawarł z klubem. W Polskę poszedł wyraźny sygnał, że nie będzie zgody na zbyt wygórowane oczekiwania finansowe, że próbując wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji jest nawet zgoda na odejście Grzesia pomimo obowiązującego obie strony kontraktu. Czy ktoś będzie miał pretensje do zarządu, jeśli „Walas” zmieni barwy klubowe? Myślę, że nie. A jestem mocno przekonany o tym, że za takie pieniądze można po prostu zatrudnić pewniejszego zawodnika. I nawet jeśli ściągnie się droższego żużlowca z zagranicy, kibice będą przekonani, że nie ucierpi na tym klubowy budżet. Bo tak jak pisałem wcześniej, Grześ jest solidnym ekstraligowcem, ale istnieje pewna granica zarobków, powyżej której zatrudnianie go jest nieopłacalne.

Polonia nie ma specjalnej presji na wynik. W przyszłym roku bardziej chodzi o spokojne utrzymanie się niż o zdobycie medalu za wszelką cenę, co nie powinno być wielką trudnością przy rywalach typu Częstochowa, Gdańsk czy Wrocław. Nie powinno być kłopotu z wypełnieniem limitu Polaków, bo jest Tomasz Gapiński, a w perspektywie kilku tygodni pewnie także Krzysztof Buczkowski. Jeśli dołożymy do tego Emila Sajfutdinowa oraz całkiem solidnych miejscowych juniorów, to widać, że jest jeszcze miejsce dla żużlowca z wyższej półki, oczywiście spoza SGP. Takiego komfortu nie ma w Rzeszowie. Do tej pory są tam Jason Crump, Rafał Okoniewski, Lee Richardson oraz Joonas Kylamaekorpi. O ile Australijczyk prezentuje wielką klasę, to pozostała trójka nie gwarantuje dobrego wyniku. Gołym okiem widać, że za wszelką cenę musi zostać tam ściągnięty dobry zawodnik krajowy, być może nawet przepłacony, a wręcz na gwałt szuka się juniorów. Nie mam wątpliwości, że nad Wisłokiem będzie spora presja na wynik, więc każdy, kto zdecyduje się na jazdę w tym klubie musi mieć tego świadomość i Grzegorz Walasek na pewno dobrze o tym wie. Teoretycznie większe pieniądze mogą się okazać pułapką, bo odejście od tradycji, a także prawdopodobny brak w składzie wychowanków może spowodować, że kibice będą dużo więcej wymagać od armii zaciężnej. Wcale się nie zdziwię, gdy „Walas” nie pojedzie ani dla Bydgoszczy, ani dla Rzeszowa.

Przyznam, że irytuje mnie mocno „strategia” budowania drużyny przez kluby z południowo-wschodniej Polski. Zarówno w Tarnowie jak i Rzeszowie szkolenie wychowanków stoi w miejscu, a ściąganie zawodników z zewnątrz na pewno nie pomoże w poprawie sytuacji. Tamtejsze ptaki powoli odlatują do ciepłych krajów, bo rzeszowski żuraw jest już tylko na stadionie i to chyba bardziej wymuszony przez kibiców, a tarnowska jaskółka też powoli będzie odchodzić w zapomnienie. Taka jest cena pozyskania sponsorów wykupujących nazwę, przy czym jak na razie pieniądze nie dają kompletnie żadnych efektów, a brak ochoty do walki przez najemników wręcz bił po oczach. Dla mnie jest to droga donikąd, bo wystarczy, że odejdą sponsorzy i działacze zostają z ręką w nocniku, nie mając ani wychowanków, ani tradycji.

Z kolei ogólnie uważa się, że Grigorij Łaguta zasili Falubaz. Być może tak się stanie, ale wówczas prawdopodobnie odejdzie Grzegorz Zengota i mistrzowie Polski zostaną bez rezerwy. Nie jest to może wielki problem, dopóki nie będzie kontuzji. Opcja z Griszą lub innym zawodnikiem mającym KSM powyżej 6,71 wymusza jazdę z trzema juniorami i to akurat mogłaby być dobra szkoła dla zielonogórskich młodzieżowców, jednocześnie praktycznie gwarantując Patrykowi Dudkowi co najmniej cztery starty w meczu. Falubaz ma ten komfort, że może podpisać kontrakt z każdym wolnym zawodnikiem spoza SGP, aczkolwiek nie można przesadzać z wysokością kontraktów, bo w przeciwieństwie do wielu innych klubów, budżet w dużo większej mierze jest oparty na wpływach od kibiców.

Niewiele wiadomo o przyszłości Sparty, Włókniarza czy Wybrzeża. Wrocławianie skupiają się na utrzymaniu dotychczasowego składu, a proces ten rozpoczęli od Tomasza Jędrzejaka. Myślę, że dla „Ogóra” jest to optymalne rozwiązanie, bo gwarantuje mu pewne miejsce w ekstraligowej drużynie, a z obserwacji widzę, że on dużo lepiej spisuje się, gdy wokół siebie nie zbyt wielu gwiazd, bo nie sprawdza się jako uzupełnienie drugiej linii. Trwa obecnie walka o zatrzymanie juniorów oraz Piotra Świderskiego. Nie ma co ukrywać, że Maciej Janowski i Patryk Malitowski są bardzo łakomym kąskiem dla ptasich poszukiwaczy cudzych młodzieżowców. Pozostanie we Wrocławiu na pewno oznacza kolejny rok bez nadziei medalowych, ale czy zmiana barw klubowych tak naprawdę cokolwiek gwarantuje? Tutaj zawsze będą gwiazdami, a swoim kibice dużo więcej są w stanie wybaczyć. Naprawdę życzę działaczom Sparty utrzymania tej trójki. Wybrzeże póki co rozważa zatrudnienie jednego z Duńczyków z SGP, a poza tym mają raczej zawodników pierwszoligowych. Perełką jest tutaj Krystian Pieszczek i bardzo fajnie, że wreszcie gdańszczanie mogą oprzeć formację juniorską na wychowankach. A Włókniarz? Podobno kibice chcą zebrać pieniądze na kontrakt Grigorija Łaguty. To niezbyt dobrze świadczy o działaczach. Na razie zapowiada się na to, że częstochowianie będą zbierać to co zostanie na rynku. Brzydko to brzmi, ale chyba najlepiej oddaje rzeczywistość.

Najśmieszniejsze w tych wszystkich rozważaniach jest to, że przecież oficjalnie rozmawiać jeszcze nie można, a regulamin taki ustalili dokładnie ci sami prezesi, którzy teraz w świetle jupiterów bezczelnie go łamią.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *