Niestety, Polska odpadła z piłkarskich Mistrzostw Europy. Trudno, taki jest sport. Byliśmy po prostu słabsi od Czechów i tyle. Nikt nas nie skrzywdził, nikt nas nie oszukał. Ja nie mam pretensji do piłkarzy, bo patrząc na pozycję naszej reprezentacji w klasyfikacji FIFA i tak zrobili wiele. Przecież szanse mieliśmy do ostatniego meczu i, co ważne, wszystko zależało od nas. Nie udało się i tutaj nie da się nie zauważyć pewnych błędów sztabu szkoleniowego, które były decydujące.
Patrząc na ranking nie mieliśmy żadnych szans na wyjście z grupy, jednak szanse na to były i to były bardzo duże. Niestety powtórzyła się sytuacja z pierwszego meczu, gdy Polacy po trzydziestu kilku minutach przestali grać. Tutaj jest najważniejsza rzecz do poprawy. Jeśli w najważniejszym pojedynku ostatnich trzydziestu lat piłkarzom wystarcza determinacji na na te wspomniane pół godziny, to cóż można powiedzieć o trenerze. Ten mecz utwierdza mnie w przekonaniu, że liczy się przede wszystkim to, kto prowadzi drużynę. Jeśli trener jest dobrym motywatorem, to nawet z personalnie słabszego składu będzie potrafił wykrzesać 150% możliwości w najważniejszym momencie.
Czesi okazali się lepsi pod każdym względem i należą się im wielkie gratulacje. A przecież grali bez swojego podstawowego rozgrywającego. Polacy takiego „mózgu” w tym turnieju nie mieli. Na pewno Ludovic Obraniak nie spełnił oczekiwań. Był przeciętnym lub nawet słabym piłkarzem, a jednak od zawodnika na takiej pozycji wymaga się dużo więcej. Właściwie blokował miejsce w podstawowej jedenastce, a jedynym usprawiedliwieniem było to, że wykonywał stałe fragmenty gry. Tyle, że akurat dziś były one dość przewidywalne, a piłka nożna, to nie skoki narciarskie i powtarzalność nie jest mile widziana. Nie chcę narzekać, bo nie o to teraz chodzi, ale nie można mentalnie ustawiać drużyny na remis gdy trzeba wygrać. Nie można wychodzić jednym napastnikiem i trzema defensywnymi pomocnikami, gdy musimy strzelać bramki. Nie można czekać ze zmianami, gdy środek pola kompletnie nie funkcjonuje, a napastnicy przez kilkadziesiąt minut nie dostają podania. To są rzeczy, które widzieli prawie wszyscy. Franciszek Smuda miał dwa lata na zbudowanie drużyny i okazało się to zbyt mało. Jeszcze raz podkreślę, nie mam pretensji do naszych piłkarzy. Ten turniej przegraliśmy na poziomie mentalnym.
Bardzo fajnie, że awansowali Grecy, bo wcześniej byli przez sędziów kilka razy dość dotkliwie skrzywdzeni. Kto by pomyślał jeszcze kilka godzin temu, że Rosjanie odpadną. A jednak drużyna jeszcze kilka dni temu uznawana za faworyta mistrzostw jedzie do domu. I to po meczu z teoretycznie najsłabszą ekipą. Tutaj też przyczyn należy szukać w sferze mentalnej, aczkolwiek inaczej są one rozłożone, bo Rosjanie zbyt wcześnie zlekceważyli rywali, co oczywiście obciąża konto trenera.
To jest piękno sportu, a jednocześnie specyfika turniejów. Patrząc realnie, awansowały dwa najlepsze zespoły z tej grupy. Szkoda, bo oczekiwania były rozbudzone dość mocno. Teraz trzeba się skupić, żeby praca i czas poświęcony na budowanie drużyny nie poszły na marne, ale zostały dobrze wykorzystane. Na koniec chciałbym podziękować piłkarzom za emocje, a kibicom na stadionie za doping. Jest podstawa do dalszego działania i to jest ważne.