Kwiecień plecień, co przekłada…

Sezon żużlowy został oficjalnie rozpoczęty, choć Kryterium Asów ma status: nieaktywne. Zima była mało zimowa, wiosna przyszła szybko i wydawało się, że pogoda stoi po stronie żużla. Tymczasem pierwsza kolejka została odwołana, a druga przy obecnych prognozach też wcale nie jest pewna. Warkot silników z przelotowymi tłumikami w związku z aurą ucichł, więc pozostaje nam jeszcze trochę poczekać na wielkie emocje i walkę, które podobno wraz z nowymi wydechami mają znów pojawić.

Powrót zimy nie wszystkim będzie przeszkadzać, bo też nie wszyscy są odpowiednio do sezonu przygotowani. Dotyczy to zarówno zawodników, klubów, jak i niestety miłościwe nam panującego związku. Bo ekscytacja nowym sezonem nie powinna przysłonić problemów, z którymi ani PZM, ani zawodnicy, ani działacze klubowi nie zawsze potrafią sobie poradzić. Dopiero na dwa tygodnie przed planowaną pierwszą ligową kolejką poznaliśmy liczbę klas rozgrywkowych oraz drużyn, które mają w nich rywalizować. W porównaniu z ubiegłym rokiem nie ma ekip z Częstochowy oraz Opola. Gdańszczanie co prawda długu jeszcze nie spłacili, ale doszli do porozumienia ze swoimi wierzycielami (czyli żużlowcami i trenerem) i pojadą w Nice PLŻ2. Nad działaniami KMŻ-u Motor Lublin i Polonii Bydgoszcz ma natomiast czuwać oko jakiejś komisji nadzorującej. I wypadałoby, aby to oko chciało widzieć więcej niż widziało rok wcześniej. Czy jest postęp? To okaże się na koniec sezonu. Wygląda na to, że są podejmowane jakieś próby ogarnięcia tego bałaganu jakim jest speedway w Polsce. Na razie sprząta się bardzo delikatnie, ale dobrze, że się sprząta. Oby tylko bałaganiarzy nie przybywało…

Wydaje się, że już jakiś czas temu żużel osiągnął szczyt swojej popularności, jeśli chodzi o kibiców na trybunach i teraz trzeba postarać się, żeby krzywa nie spadała zbyt drastycznie. Przez ostatnie dwa lata brak emocji zrzucono na zapchane tłumiki, choć akurat w tym temacie raczej prawdziwych przyczyn nie znajdziemy. Emocje będą wtedy, gdy sytuacja w tabeli będzie w miarę wyrównana. Tymczasem okazało się, że próżno szukać dziesięciu klubów na choćby przyzwoitym poziomie sportowym, organizacyjnym i finansowym. Ba, nawet z ośmioma jest problem. W niższych ligach niektórzy jeszcze przez kilka lat będą lizać rany po swoich ambicjach, za które teraz trzeba zapłacić. W kilku ośrodkach po prostu chce się utrzymać żużel, ale nie można liczyć na nic więcej, bo przepisy o zapleczu stadionowym skutecznie eliminują Rawicz czy Krosno z grona ekip mogących jeździć wyżej niż w II lidze. Ciśnienie na ekstraligę pojawia się za to w Rybniku (miasto dało prawie 2,5 mln zł) i Ostrowie Wlkp. Podobno w Łodzi ma powstać wokół toru nowy stadion. Jest więc kilku chętnych na przyszłość, ale czy któryś z nich ma realne szanse na choćby marzenia o utrzymaniu po ewentualnym awansie? Szczerze mówiąc, na chwilę obecną nie widzę takiej możliwości.

Może się okazać, że szansą na awans, czy raczej „awans”, będą kłopoty dotychczasowych ekstraligowców. Bo tutaj różowo też nie jest, choć orkiestra nadal gra… Zobaczymy jak faworyci poradzą sobie z obciążeniami, jakie muszą pojawić się przy tak mocnych składach. Niedawno usłyszeliśmy, że budżet Falubazu ma mocno przekroczyć 10 mln zł. Pojawia się jednak pytanie: czy wynika to z podpisanych kontraktów czy z realnych możliwości finansowych? Póki co zainteresowanie wejściówkami jest mocno umiarkowane. Klub jakoś nie chwali się popularnością karnetów, a po niespełna dwóch tygodniach sprzedaży biletów na inauguracyjne spotkanie nabywców znalazło jakieś tysiąc sztuk. Do meczu ze Stalą Rzeszów jest jeszcze dużo czasu (półtora tygodnia) i nie można oczywiście wykluczyć, że frekwencja będzie na poziomie kilkunastu tysięcy kibiców, tym bardziej, że ceny jak na tutejsze standardy są naprawdę niskie. Jedno jest pewne – dzięki pogodzie wynik pojedynku we Wrocławiu nikogo do zakupu nie zniechęci. A to, wbrew pozorom, bardzo dużo.

Stal Gorzów poszła w ubiegłym roku po bandzie z wydatkami i chyba lepiej nie myśleć jak wyglądałaby tam sytuacja, gdyby po raz kolejny zakończono sezon bez mistrzostwa. Teraz ze względu na obiektywne korzyści z tego płynące, gorzowianie mają nową nazwę, choć nazwa ta zahacza nieco o absurd. I to chyba też pokazuje ich aktualną sytuację. Na dodatek Krzysztof Kasprzak jest najwyraźniej w czarnej d…ziurze ze sprzętem. O ile sparingi można jeszcze wytłumaczyć jakimiś testami, to toruński SBPC pokazał jak głęboka jest ta dziura. Dodatkowy tydzień na testy może być w jego przypadku bezcenny, tym bardziej, że jego głównym celem jest przecież Grand Prix. Stal ma zawodników mogących zapełnić ewentualną lukę punktową, ale najgorsza dla gorzowian może być atmosfera związana z niedyspozycją lidera, przy ogólnym trendzie w stylu „bij mistrza”. Myślę, że na wiele pytań odpowie warszawski turniej na Stadionie Narodowym. Jeśli tam powtórzy się  sytuacja z Torunia, to może oznaczać spore kłopoty, szczególnie w parkingu.

Także dla GKM-u przełożenie pierwszej kolejki jest korzystne, bo ominie ich na początku mecz będący czymś więcej niż tylko zwykłym ligowym pojedynkiem. Przecież ewentualna przegrana u siebie z tarnowianami, wobec oczekiwań i słynnej sprawy Leona Madsena, byłaby praktycznie końcem sezonu dla tego naciąganego beniaminka. Ja zresztą niespecjalnie wierzę, że grudziądzanie będą w stanie utrzymać się w ekstralidze, dlatego uważam, że powrót zimy pozwoli im dalej o tym marzyć, przynajmniej do końca maja.

We Wrocławiu mają z kolei pięć tygodni więcej na przekonanie policji, że Stadion Olimpijski jest bezpieczny. Swoją drogą jakoś nie wierzę w konieczność przeniesienia się Sparty do Częstochowy. Na pierwszy tegoroczny mecz u siebie z Grudziądza na pewno przyjedzie mniej kibiców niż z Zielonej Góry, więc presja na początek będzie mniejsza. Nie wiem zresztą na ile jest to rzeczywisty problem, a na ile ktoś próbuje zwiększyć liczbę odsłon na stronie. Podobnie ma się rzecz w Rzeszowie, gdzie zawodnicy odbyli bodajże jeden trening, a już w święta mieliby podejmować wicemistrzów Polski.

Cóż, pozostaje nam tylko czekać. Miałem nadzieję na obejrzenie trójmeczu młodzieżowego w Zielonej Górze, ale tor niestety nie nadawał się do jazdy. Przyznam, że byłem mocno rozgoryczony, bo myślałem, że pomimo nocnych opadów nawierzchnię uda się jednak przygotować. Nie udało się… Słyszałem za to silniki w… Bydgoszczy, jednak inne plany spowodowały, że odpuściłem sobie odwiedzenie tamtejszego stadionu. Patrzę za okno, spoglądam na prognozy i jakoś ma przeczucie, że moją pierwszą imprezą będzie Grand Prix w Warszawie. O ile oczywiście wszystko w tym temacie pójdzie zgodnie z planem.

One thought on “Kwiecień plecień, co przekłada…

  • 04-04-2015 z 03:02
    Permalink

    Patrząc na to co za oknem to gdzieś tak w okolicach 20 kwietnia może to ruszy ;]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *