Co dzieje się obecnie w Falubazie? Oczywiście trwa praca mająca na celu uzyskanie licencji na kolejny sezon. Powstaje jednak pytanie: jak wielka musi być ta praca, czyli mówiąc wprost – ile brakuje jeszcze zielonogórskiemu klubowi do ubiegania się o pozwolenie na start w przyszłorocznych rozgrywkach?
Póki co oficjalnych wypowiedzi jest bardzo mało, bo… jedna – wywiad z Andrzejem Napierajem w Radiu Zielona Góra. Do tego są informacje przekazywane przez przyjaciela klubu (czyli senatora Roberta Dowhana), publikacje red. Dariusza Ostafińskiego (puszczane później w obieg przez inne ogólnopolskie portale), informacje i domysły przekazywane w Radiu Zielona Góra oraz, że się tak wyrażę, przekaz ustny, czyli różnego rodzaju plotki i sensacje krążące wśród kibiców, z których spora część okazuje się zwykle prawdą.
Wiemy więc oficjalnie, że obecny dług wynosi ok 2 mln zł. Zakładam, że jest nieco wyższy, bo gdyby to „około” oznaczało „niespełna”, to na pewno zostałoby to przekazane. Wiemy, że ma zostać wypuszczony dodatkowy pakiet akcji, dający spółce zastrzyk gotówki, który ma pozwolić na spłatę aktualnego zadłużenia. I to właściwie wszystko co oficjalnie wiadomo. Z publikacji możemy się domyśleć, że podany dług nie obejmuje kwot, które według klubu zostały uregulowane poprzez nałożenie kar na zawodników lub zostały odliczone od wypłat zgodnie z zapisami regulaminowymi. Podobno, bo wiemy to już tylko artykułów w internecie, Jarosław Hampel domaga się wypłacenia zaległych pieniędzy, które powinien otrzymać przed sezonem. Klub, podobno, potrącił tę kwotę proporcjonalnie do okresu niezdolności zawodnika do jazdy. I tu pojawiają się problemy, bo o ile tegoroczne przepisy regulują tę kwestię w Regulaminie Przynależności Klubowej w Sporcie Żużlowym (tak w skrócie – maksymalna stawka może wynosić 175 tys. zł, a klub nie może jej umniejszyć, jeśli żużlowiec doznał kontuzji jeżdżąc w polskiej lidze, turniejach o nagrodę PZM lub reprezentując Polskę), to kontrakt z J. Hampelem przedłużono w 2014 roku jeszcze przez wejściem tych przepisów właśnie po to, żeby je ominąć. „Mały” doznał kontuzji reprezentując Polskę w Drużynowym Pucharze Świata, a mimo wszystko kwota, podobno oczywiście, została mu potrącona. Tyle, że jeśli nie obowiązuje tu przepis o maksymalnej stawce, to czemu ma obowiązywać ten chroniący zawodnika? Cóż, chytry dwa razy traci. Ciekawe jak to się skończy. Faktem jest, że brak rozliczenia z choć jednym zawodnikiem skutkować będzie brakiem licencji, więc sprawa może mieć naprawdę poważne konsekwencje.
Myślę, że ewentualne odejście J. Hampela (takie głosy da się usłyszeć z różnych źródeł) wielką katastrofą nie będzie, bo tak naprawdę nie jest to zawodnik kultowy. Wyrażenie trochę głupio użyte, ale prawda jest taka, że nikt za nim w ogień skakać nie będzie. Zbyt często zmieniał przynależność klubową i zbyt często argumentem była wysokość kontraktu. Taka jest powszechna opinia wśród kibiców, dlatego nastawienie do niego jest takie, a nie inne. Inaczej ma się rzecz w przypadku Patryka Dudka, bo gdyby wychowanek Falubazu opuścił klub (to tylko hipoteza na potrzeby tego wpisu), myślę że żaden kibic nie podarowałby tego przyjacielowi klubu. A niewątpliwie obecne wyniki „Duzersa” bardzo mocno podnoszą jego wartość na rynku. Do tego Sławomir Dudek zapowiedział, że raczej nie będzie już trenerem w Falubazie i tego naprawdę żałuję, bo myślę, że sprawdziłby w tej roli. Oczywiście pod warunkiem stworzenia mu odpowiednich warunków do pracy, czyli możliwości samodzielnego podejmowania decyzji, za które byłby odpowiedzialny. Wystarczy przyjrzeć się składom Falubazu na poszczególne mecze w ostatnich latach – trudno oprzeć się wrażeniu, że część zawodników miała zwyczajnie zagwarantowane miejsce, więc decyzyjność menadżera w tej kwestii była praktycznie żadna. Poza tym menadżer jest, a przynajmniej powinien być, podstawą drużyny i tak naprawdę od niego powinno rozpoczynać się budowę składu. To jest jednak w naszych warunkach niemożliwe do przeskoczenia, bo sposobu myślenia nie zmieni wpływ Adama Skórnickiego czy Pawła Barana na swoje drużyny.
Bardzo ciekawy był wątek poruszony przez red. Macieja Noskowicza, który powiedział, że w trakcie sezonu jeden z zawodników Falubazu powiedział do niego: „dlaczego nie mówicie o zaległościach wobec nas?”, ale odmówił udzielenia imiennej wypowiedzi. I tak to zapewne niestety wygląda.
Czy Falubaz otrzyma licencję? Znając życie – tak, choć więcej prawdy dowiemy się dopiero po wyborach. Wówczas ma się ujawnić wielki sponsor, którego legenda krąży nad klubem już od kilku dobrych lat, a tegoroczne zapowiedzi sięgają meczu z Unią Tarnów, czyli samego początku sierpnia. Czy ten sponsor jest realny czy to tylko kiełbasa wyborcza? Nie wiem. Szczerze mówiąc jestem sceptycznie nastawiony do tego tematu, bo dlaczegóż to sponsor miałby przyjść w momencie, gdy klub jest zagrożony wykluczeniem z rozgrywek z powodów finansowych?
Może się też okazać, że jeśli jakimś cudem Falubaz poukłada sobie kwestie finansowe, to zmiana mentalności kiboli może okazać się tematem nie do przeskoczenia. Nie wierzę, że ludzie uważający ten klub za swoją własność, uzurpujący sobie prawo do decydowania kto ma wypier…ać z Falubazu, a kto może zostać, zmienią swoje nastawienie.
Jednym pozytywnym tematem są wychowankowie. Nareszcie mamy grupę chłopaków i od działaczy zależy czy oni będą dostawać szansę na podnoszenia swoich umiejętności. Jeśli po zakończeniu kontraktu Krystiana Pieszczka znów pojawi się importowany junior, to będzie oznaczać, że tego klubu nic już nie uratuje. Choćby pojawił się tu rzeczywiście jakiś wielki sponsor.