Mamy kolejny etap kantorowej walki w Falubazie. Czytałem różne interpretacje posunięć zarówno byłego sponsora, jak i klubu. Im bardziej próbuję zrozumieć o co chodzi, tym bardziej dochodzi do mnie, że docierają do nas tylko strzępki informacji i to chyba dokładnie te, które maja dotrzeć. Utwierdzam się tylko w przekonaniu, że żużel jest świetnym narzędziem do załatwiania interesów i tylko do tego jest wielu sponsorom potrzebny.
Nie będę wnikał w to, o co toczy się spór w Zielonej Górze, bo nie mam podstawowych informacji, jako że obie strony wydają tylko oficjalne oświadczenia. Wątpię, żeby chodziło wyłącznie o kwestie mniej lub bardziej uczciwej konkurencji z jednej i wysokości pomocy z drugiej strony. Gołym okiem widać, że od pewnego czasu Falubaz otacza się swego rodzaju sponsorskim murem. Zwoływane są co prawda głośne konferencje, ale przez ostatnie kilka lat nawet jeśli pojawił się jakiś nowy ofiarodawca na kilkaset tysięcy złotych rocznie, to nie współpracował dłużej niż dwa-trzy lata. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Mam wrażenie, że klub zdaje się dość skutecznie zniechęcać do współpracy firmy nie mające błogosławieństwa wiadomej osoby. I nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie coraz bardziej nachalne wyciąganie ręki po publiczne pieniądze. Tak na marginesie, to reklama byłego już sponsora zajmowała na stadionie powierzchnię trzech sektorów plus banda. Dziś dowiadujemy się, że umowa nie była korzystna dla klubu, bo konkurencja daje zdecydowanie więcej. Czy to da się racjonalnie wytłumaczyć? Najwyraźniej lepsze jest wrogiem dobrego.
W nawiązaniu do poprzedniego akapitu, to tak po prawdzie mam wrażenie, że podobna sytuacja ma miejsce także na trybunach. Bo tu chyba też napływu świeżej krwi raczej nie było. Nie ma sensu teraz rozwijać tematu, bo trzeba poczekać na nowy sezon, który być może w tym temacie przyniesie jakieś nowe rozdanie.
Ja mogę zrozumieć, że skoro ktoś daje więcej, to wybiera się lepszą ofertę. To pewnie naturalne w niektórych kręgach. Nie zmienia to jednak faktu, że próba przekucia wszystkiego w sukces marketingowy przestała mnie bawić już jakiś czas temu. Nie wierzę w żadną potężną współpracę ze sponsorami, bo chyba nigdy jej tak naprawdę nie było. Nawet w 2009 roku, kiedy klub odnosił największy sukces. Wtedy nie przejmowałem się tym i nawet nie przeszkadzały mi idiotycznie drogie bilety, stanie w długich kolejkach z karnetem w ręku, traktowanie nas przez klub jako zło konieczne i kompletny brak emocji sportowych. Kiedy dziś jednak o tym pomyślę, tak na chłodno, i połączę z późniejszymi faktami, to jestem mocno zniechęcony do Falubazu. Wystarczy wziąć kalkulator i przeliczyć, że to my – kibice – zawsze byliśmy największym sponsorem. Wpływy z różnego rodzaju wejściówek stanowiły, lekko licząc, ponad 60% budżetu w latach 2009-2010. Jeśli doliczymy niemałą dotację z miasta oraz dofinansowanie Kronopolu, to cała reszta tej wielkiej podobno masy sponsorów dawała może 10-15% budżetu. Dużo to czy mało? Zdecydowanie mniej niż wynikało z szumu robionego w mediach.
Dziś bilety są tańsze o ok. 10-15 zł za mecz, a kibiców i tak przychodzi mniej. Mimo to budżet wzrósł dość znacznie, więc siłą rzeczy pieniędzy nie starcza. I działacze dobrze o tym wiedzą, a mimo to po stronie wpływów wliczono… nagrodę z centrali za awans do finału. Dlaczego ustalono tak nierealny budżet w 2015 roku? Nie wiem. Dziś ci sami ludzie, którzy uczestniczyli w stworzeniu długów, są zbawicielami klubu. I chyba podjęto w Falubazie decyzję, że kto ma kupić bilet lub karnet, ten i tak kupi i przyjdzie na stadion, więc ceny karnetów wzrosły. Klub potrzebuje pieniędzy z wejściówek, co jest oczywiście naturalne. Zastanawiam się jednak czy cały ten hałas nie jest przypadkiem swego rodzaju ustawką mającą przyciągnąć kibiców.
Tak na koniec. Policzyłem sobie miejsca na stadionie, co wcale nie jest takie trudne. Razem z sektorem VIP Start, ale bez wyłączonego z użycia sektora H, a także bez sektora kibiców gości i tego vip-owskiego koło parkingu, wyszło mi 13400 miejsc. To tak odnośnie podawanej frekwencji, która oficjalnie wyniosła w 2015 roku 11643 osób na każdym meczu.