W niedzielę ma się rozpocząć walka o drużynowe złoto. Czy faktycznie się rozpocznie to zobaczymy, bo coraz mniej rzeczy jest w stanie zaskoczyć żużlowego kibica w Polsce. Z perspektywy mieszkańca Zielonej Góry (to oczywiście subiektywna ocena) przyznam, że czuję się jakby sezon już się zakończył.. To pewnie efekt połączenia idiotycznie długiej przerwy z bardzo przeciętną oceną występów drużyny, której kibicuję. Jednocześnie gdzieś daleko wszystko toczy się jakby szybciej, bo przecież mamy finały w Szwecji, półfinał w Anglii, ostatnie tegoroczne Grand Prix, finał w Gorzowie.
Spoglądnąłem sobie w prognozę pogody dla Gorzowa, a z dostępnych tam informacji wynika, że w piątek i w nocy z piątku na sobotę mają być całkiem spore opady deszczu. To tylko prognoza, więc nie ma obowiązku się sprawdzać, ale jeśli się sprawdzi, to gospodarze mogą mieć całkiem spory problem z przygotowaniem toru pod siebie. Pisząc „pod siebie” mam na myśli tych, którzy mają wpływ na jakość nawierzchni, a nie samych zawodników, bo akurat żużlowcy Stali ostatnio pokazali, że jadą właściwie wszędzie na dobrym poziomie. Spotykają się dwie najlepsze drużyny tego sezonu, więc mecz powinien być wyrównany, ale jeśli nie zdarzy się jakaś kontuzja lub nagła niedyspozycja, to dla mnie zdecydowanym faworytem niedzielnego meczu są gorzowianie. Wydaje mi się, że seniorzy są mocni mentalnie, ale muszą poradzić sobie z kompletnym brakiem młodzieżowców, a co za tym idzie – także rezerwowych. W tym elemencie tarnowianie powinni wygrać dość spokojnie przynajmniej 7:1, ale zielonogórzanie też mieli wygrać, a jak się skończyło, to wszyscy widzieliśmy. Zakładając jednak rozwiązanie najbardziej prawdopodobne trzeba się liczyć z tym, że piątka seniorów Stali musi zdobyć prawie 50 punktów, żeby realnie myśleć o mistrzostwie. 10 punktów na głowę, to sporo tym bardziej, że Michael Jepsen Jensen pewnie podświadomie myśli o IMŚJ, a Tomasz Gollob wciąż jest daleki od swojej normalnej dyspozycji. Trójce triumfatorów Grand Prix Challenge pewnie obojętne jest gdzie i w jakich warunkach jadą, ale wyżej wymieniona para może zbawić lub posłać do piekła swoją drużynę. I tu właśnie wydaje mi się, że gospodarze powinni przygotować tor pasujący przede wszystkim Gollobowi oraz Jensenowi, czyli pozbawiony dziur i pułapek, bo jeśli obaj pojadą tak jak w półfinale, to przy braku juniorów Stal o złocie może zapomnieć. Tylko czy Piotr Paluch do spółki z Jarosławem Gałą są w stanie zrobić tor nieselektywny i mniej przyczepny? Do tej pory (chodzi mi o ostatnie kilka lat) największym problemem gorzowian byli oni sami i pięć lat jest chyba wystarczającym czasem na wyciągnięcie odpowiednich wniosków.
„Jaskółki” są ostatnio mocno nieprzewidywalne. Jak zaprezentują się wciąż miłościwie nam panujący mistrzowie świata seniorów i juniorów, to jeden Pan Bóg raczy wiedzieć. Ale akurat On jest sportowo neutralny więc nie podzieli się swoją wiedzą. Do tego dochodzi „rekonwalescent” i seniorska dziura w składzie. Na pewno strategia gospodarzy jest taka, że najsłabszy senior gości nie ma prawa przywieźć punktów (zakładając, że w ogóle pojedzie), a ich drugi młodzieżowiec nie może zdobyć więcej niż trzy punkty przywiezione na miejscowych wychowankach. Oczywiście cele tarnowian są dokładnie odwrotne i musimy jeszcze trochę poczekać, żeby zobaczyć realizację założonej taktyki.
W cieniu dania głównego ma się odbyć rewanżowy baraż we Wrocławiu i nie wiem czy nie będzie to mecz ciekawszy niż finał. 12 „oczek” zaliczki grudziądzan nie wydaje się być zbyt wielką stratą do odrobienia dla gospodarzy, ale już po pierwszym wyścigu może się okazać, że przewaga powiększy o kilka punkcików. Problemem grudziądzan może być brak jazdy na torze stadionu olimpijskiego w ostatnim czasie oraz przede wszystkim kontuzje Davey Watt’a i Davida Ruuda. Chętnie pojechałbym na ten mecz, ale ze względu na planowany wyjazd do Pardubic w następny weekend moje zdolności negocjacyjne są obecnie równe zeru. Szkoda, że spotkania nie pokaże TVP Sport (oczywiście szkoda dla kibiców, a nie organizatorów), wszak baraże można podciągnąć jeszcze pod ekstraligę, bo przecież według regulaminu tej właśnie klasy rozgrywkowej będą rozgrywane.
Jako zielonogórzanin i posiadacz karnetu zastanawiam się obecnie czy kupić bilet na bój o trzecie miejsce. Oferta przygotowana przez klub wydaje się być całkiem atrakcyjna, bo wejściówka kosztująca 20 zł, to przecież niemal jak za darmo. Muszę się jednak określić najpóźniej dwa tygodnie przed meczem, bo potem cena wzrasta już o co najmniej 10 zł, a w tygodniu poprzedzającym spotkanie jeszcze o kolejne 5 zł. Problem w tym, że jestem zmęczony tym wszystkim co dzieje się wokół klubu, całą magią i innymi zjawiskami, które nie są mi w żaden sposób potrzebne do śledzenia zmagań na torze i coraz bardziej mnie irytują. Dlatego też wciąż nie wiem czy owe 20 zł traktować jako możliwość zaoszczędzenia czy jednak jako zbędny koszt, którego można uniknąć oglądając mecz w telewizji.
Plan działaczy Falubazu jest prosty – skusić kibiców do zakupienia biletów jeszcze przed pojedynkiem w Toruniu, bo w przypadku ewentualnej przegranej pieniędzy już odzyskać nie można, a zwycięstwo Falubazu pewnie nakłoni fanów do zakupu najdroższych biletów. Przyznam, że 35 czy nawet 40 zł za mecz rozgrywany praktycznie po sezonie, to zdecydowanie za dużo. Widzę (bo trudno tego nie zauważyć), że następuje powolny odpływ kibiców w stronę Zastalu, wokół którego przede wszystkim atmosfera jest dużo lepsza, a żużel staje się trochę atrakcją dla okolicznych powiatów. Nasz stadion wygląda jak wygląda, ale po tym co widziałem w Bydgoszczy czy Gdańsku nie jest wcale najgorzej. Rada Miasta przeznaczyła 12 mln zł na przebudowę trybun na prostej startowej, tylko że ta inwestycja jest spóźniona o dobre dwa lata, bo skoro nawet półfinałowe lubuskie derby nie były w stanie wypełnić stadionu do ostatniego miejsca, to powiększanie jego pojemności nie ma sensu. A wydanie 12 mln zł tylko po to, żeby wszystko ładniej wyglądało, to spora rozrzutność przy bardzo prawdopodobnych konfliktach na linii miasto – klub, chociaż tak naprawdę chodzi tylko i wyłącznie o ego dwóch panów. Zamiast wydawać ogromne pieniądze wystarczy zadbać o pozytywny odbiór drużyny w regionie i w kraju. Za darmo.