Dzień po odpadnięciu Polski z Euro 2012 była kolejna żużlowa kolejka, więc na rozpamiętywanie tego bardzo słabego meczu naszej reprezentacji nie było specjalnie czasu, bo jako kibic miałem już kolejne zawody. Może dlatego tym, którzy interesują się sportem regularnie łatwiej jest przyjąć porażki, a przede wszystkim na chłodno ocenić pewne sytuacje. Dużo trudniej jest pozbierać się „jednorazowym” fanom, bo dla nich ta piłkarska impreza jest (była) celem samym w sobie.
Na początek mała dygresja. Sobotni mecz rozpocząłem od napoju szumnie nazywającego się „Okocimski Zagłoba”, czym odszedłem od zasady, że nie kupuję koncernowych wypustów. Nie miałem czasu skoczyć do zielonogórskiego Kapsla po piwo, więc wspomogłem się tym biedronkowym czymś. I to był błąd. Mam nauczkę, że jeśli nie mam w lodówce piwa, to lepiej zrobić sobie herbatę niż próbować zastąpić złocisty napój jakąś nędzną podróbką. Bo chyba sam fakt, że coś się pieni jeszcze nie upoważnia do tego, żeby ciecz nazywać piwem (płyn do mycia naczyń też się pieni). A przecież niby wiem, że to coś będzie słabe, więc po co wydawałem pieniądze? Głupi jestem, bo skoro nawet producent nie chce się pochwalić z czego swój produkt wykonał, to czy to może dobre? Koniec dygresji.
Wracam do żużla. Znów mieliśmy kolejkę, w której dwa mecze były rozgrywane „na sztukę”. Stal Gorzów i Unibax Toruń mieli rywali tak słabych, że nawet dość łatwe zwycięstwa na własnych obiektach nie są żadnym wyznacznikiem obecnej dyspozycji tych drużyn, mających przecież spory kryzys. Cóż można powiedzieć o papierowych faworytach, jeśli rywalizują z ekipami, które z takimi składami nie powinny się w ogóle znaleźć w ekstralidze? Tak naprawdę pojedynki w następnej kolejce, gdy zmierzą się z tymi samymi przeciwnikami, ale na wyjazdach, będą jakimś wyznacznikiem formy Stali i Unibaksu. I wcale nie jestem taki pewien, że wygrają. Matej Zagar i Bartosz Zmarzlik znów błyszczeli zdobywając w sumie 21 punktów. Tak, ale pogoda była dość przewidywalna w dniu meczu. Czy tak samo będzie za tydzień? Nie wiadomo. Tomasz Gollob znów pojechał bardzo przeciętnie i wyraźnie ma duży problem. Słuchałem wypowiedzi Władysława Komarnickiego na temat „Chudego”. Honorowy prezes Stali mówił o następstwach wypadku w Szwecji. Na pewno wie dużo więcej na ten temat, ale problem T. Golloba nie zaczął się przecież 22 maja.
Unibax w meczu o nic stracił na pewien czas jednego ze swoich liderów – Darcy’ego Warda. Torunianie mogą co prawda skorzystać z zastępstwa zawodnika i pewnie to uczynią, ale czy poza dwoma Australijczykami mają kogoś wartego uwagi? Obecnie do czwórki tracą trzy punkty. Trudno powiedzieć czy to dużo czy mało, bo mamy dopiero półmetek rundy zasadniczej. Jeżeli jednak nie wygrają we Wrocławiu, to ich sytuacja będzie mocno średnia. I nie chodzi nawet o ilość punktów i pozycję w tabeli. Na Motoarenę przyszło 4851 widzów. Tak źle chyba jeszcze nie było. Jeśli odliczymy karnety, to ile biletów sprzedano? Nie wyobrażam sobie następnego meczu, jeżeli „Krzyżacy” przegrają z osłabioną Spartą.
W Częstochowie Włókniarz wyszarpał remis z bardzo przeciętnym znów Falubazem. Goście niesamowicie dali ciała w końcówce. Tyle, że ten jeden punkt niewiele zmienia sytuację „Lwów”. Właściwie nie mają już szans na coś więcej niż spokojne utrzymanie, a ledwie jedno malutkie „oczko” przewagi nad strefą spadkową pewnie nie jest specjalnym powodem do radości. To jest nauczka na przyszłość, bo wystarczyło zatrudnienie Janusza Stachyry, który kompletnie nie zrozumiał co chodzi w częstochowskiej atmosferze, żeby kompletnie tą drużynę rozbić od środka. Jeden przegrany w żenującym stylu mecz ze Stalą Gorzów pozbawił Włókniarza szans na cokolwiek. Pocieszające jest to, że wciąż na stadion przychodzą tam fani i fajnie, że dla nich żużlowcy wywalczyli ten remis. Bo prawdziwy kibic wszystko wybaczy, jeśli jego zawodnicy walczą. A cóż można napisać o Falubazie? Następny przeciętny występ zakończony powiększeniem dorobku punkowego. Trzech juniorów zdobyło połowę punktów i to chyba najlepiej oddaje „siłę” drużyny. Beznadziejnie słaby jest Jonas Davidsson, a poza jednym udanym występem Rune Holta potrafi pokonać tylko debiutującego w lidze miejscowego juniora. Mam nadzieję, że w końcu Rafał Dobrucki zaryzykuje i zrobi małą rewolucję w zespole.
Tauron Azoty Tarnów znów wygrał i to na wyjeździe. Gospodarzy po raz kolejny zawiódł Jason Crump i właściwie trudno szukać dla Australijczyka jakiegoś usprawiedliwienia. PGE Marma pomimo zatrudnienia bardzo doświadczonych zawodników chyba straciła szansę na awans do czołowej czwórki. Jeśli rzeszowianie marzą jeszcze o czymkolwiek, to muszą wziąć się na poważnie do roboty. Mam jednak spore wątpliwości czy wszystkim tam się chce coś zdobywać. Podobna historia jak z J. Crumpem dzieje się w Bydgoszczy z Emilem Sajfutdinowem, który jedzie kolejne bardzo przeciętne (słabe) zawody. Polonia ucieka przed strefą spadkową, ale szans na coś więcej już w zasadzie nie ma. Widać, że polscy zawodnicy w obu tych klubach jadą coraz lepiej, biorąc na siebie ciężar walki o punkty, a najlepiej zarabiające gwiazdy zachowują się jak by nie zależało im na zwycięstwach. Czy czasem nie nastąpiło już tam odpuszczenie ligi, a teraz mamy obniżanie KSM-u? Nie mam innego wytłumaczenia. Przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie zapłaci im w przyszłym roku takich pieniędzy. Pozostaje pytanie czy obaj pozostaną w dotychczasowych klubach, a jeśli nie, to obniżenie KSM-u nabrałoby jakiegoś sensu. Wiem, że moja teoria spiskowa nie ma żadnych dowodów, jednak trudno wytłumaczyć postawę tak dobrych i ambitnych zawodników.