Falubaz – czy może być jeszcze gorzej?

Wydawało się, że zdobycie 38 punktów w Grudziądzu nie jest zadaniem jakoś specjalnie trudnym, a jednak okazało się, że przerosło to zespół Falubazu. Patrząc na to, co dzieje się w zielonogórskiej ekipie mam wrażenie, że coraz mniej kwestii jest tu jeszcze pod jakąkolwiek kontrolą.

Słuchając poniedziałkowej audycji w Radiu Zielona można było odnieść wrażenie, że największym winowajcą i twórcą całego zła wokół Falubazu jest menadżer Adam Skórnicki. Nie przeczę, że ma tym wszystkim swój udział, bo to przecież on ustala skład i dokonuje roszad taktycznych. To on prowadzi treningi i uczestniczy w przygotowaniu toru. Ale jednocześnie to przecież nie on podpisywał kontrakty, dzięki którym cała rola menadżera zamyka się na wybraniu pomiędzy Jacobem Thorssellem a Kacprem Gomólskim. To nie on jest odpowiedzialny za kwestie finansowe w klubie, o których pewnie znów dowiemy się czegoś więcej w listopadzie. To nie on jest odpowiedzialny za jakość sprzętu, którym dysponuje klub w celu przygotowania nawierzchni. Patrząc na niego i słuchając tego co mówi myślę, że jest tak samo (albo jeszcze bardziej) rozczarowany tym wszystkim co zastał w tej żużlowej świątyni marketingu z pewnym arcykapłanem, którego nie wymienię z nazwiska, ale ostatnio chyba pojawił się w mediach po wygranym meczu ze Spartą Wrocław.

To czego nie potrafię w żaden sposób zrozumieć w postawie Adama Skórnickiego, to pozwolenia na czwarty start dla Mateusza Tondera. Przecież ten chłopak, żyjący wspomnieniami dwóch udanych wyścigów z łatwego toru w Częstochowie, był zagrożeniem zarówno dla siebie samego, jak i dla innych żużlowców. Jeden z dzwoniących wczoraj do Radia Zielona Góra kibiców powiedział, że nasz samozwańczy gwiazdor powinien po trzecim wypadku zostać ukarany przez sędziego czerwoną kartką. I ja się z tym jak najbardziej zgadzam.

Gdyby ktoś się pytał, gdzie widzę bezpośrednią przyczynę porażki w Grudziądzu. Czy były to błędy taktyczne Adama Skórnickiego? Tego nie jesteśmy w stanie sprawdzić. Natomiast widać jak na dłoni, że młodzieżowcy GKM-u są najsłabszą parą juniorską w ekstralidze. Ja rozumiem, że mogli zdobyć cztery punkty. Ale tego, że przywieźli dziewięć oczek nijak nie potrafię sobie wytłumaczyć. I jak sobie tak spojrzymy na kim ci juniorzy przywieźli swoje zdobycze, to udział tu mają (proszę mieć na uwadze, że im więcej punktów tym gorzej):

  1. Jacob Thorssell – 1 pkt
    – przegrana na dystansie (!!!) z Kamilem Wieczorkiem w biegu VIII
  2. Piotr Protasiewicz – 0 pkt.
  3. Patryk Dudek – 0 pkt.
  4. Grzegorz Zengota – 1 pkt
    – upadek na drugiem miejscu w biegu VI – jeden punkt za darmo dla Dawida Wawrzyniaka
  5. Michael Jepsen Jensen – 0 pkt.
  6. Damian Pawliczak – 2 pkt.
    – przegrana w II biegu z Kamilem Wieczorkiem (to strata jak najbardziej wkalkulowana)
    – przegrana w XII biegu z Dawidem Wawrzyniakiem (tego punktu akurat szkoda)
  7. Mateusz Tonder – 3 pkt.
    – wykluczenie w II biegu – punkty za darmo dla gospodarzy
    – wykluczenie w IV biegu – punkt za darmo dla Kamila Wieczorka

Poza tym w II biegu siłą rzeczy jeden z gospodarzy musiał wygrać z drugim, a w XII biegu Dawid Wawrzyniak miał punkt za darmo na wykluczeniu Piotra Pawlickiego. I jak sobie tak spojrzę na to zestawienie, to wg mnie największy udział w przegranej mieli właściwie po równo Mateusz Tonder oraz Grzegorz Zengota do spółki z Jacobem Thorssellem.

Po upadku Grzegorza Zengoty, w IX wyścigu powinien on zostać zastąpiony Piotrem Protasiewiczem lub Michaelem Jepsenem Jensenem. Rezerwy taktyczne poszły zbyt późno. Dlaczego taka była kolejność? Nie wiem. Może Duńczyk i Patryk Dudek mają „mocniejsze” kontrakty? Całość jest tak nielogiczna, że ciężko mi znaleźć jakich sensowny punkt zaczepienia.

Na pytanie postawione w tytule odpowiem – po tym co wiedzieliśmy obawiam się, należy się liczyć z taką ewentualnością. A czy kibice wesprą swój zespół? Cóż, klub nagrodził ich biletami za 40 zł…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *