Z racji ulewy w Gorican odwołano mecze w Polsce. Wciąż nie ma nowego terminu spotkania w Zielonej Górze, choć Falubaz wysunął dwie propozycje, a Wrocław chyba żadnej, bo nic na ten temat nie słychać. Obawiam się, że wrocławskie kombinatorstwo zostanie znów wsparte przez komisarza ekstraligi, który wyznaczy termin powtórki bardziej sprzyjający Betardowi.
Korzystając z okazji, oglądnąłem sobie na żywo drugą część zawodów Grand Prix w Gorican. Na początek oczywiście mocno zaskoczyły mnie zdobycze punktowe (lub ich brak) poszczególnych zawodników. Okazało się, że ci, którzy mieli uciekać i niemal zapewnić sobie już medale, z wielkim trudem weszli do półfinałów, podczas gdy Chris Harris i Greg Hancock czuli się na tym torze jak ryba w wodzie. Nie słyszałem tego, co mówią żużlowcy w wywiadach i dopiero później przeczytałem opinie niektórych rajderów oraz działaczy. Na czoło wysunął się tutaj pewien pan z Gorzowa, którego pieszczotliwie nazwę WuKo. Otóż rzeczony WuKo orzekł, że tor był źle przygotowany, że tylko pierwsze dwa pola startowe nadawały się do jazdy, że Tomasz Gollob miał pecha w losowaniu i podobne opinie człowieka, który się zna.
Potem przeczytałem wypowiedź samego Tomka Golloba, który potwierdził w zasadzie zdanie człowieka, który się zna. Straszne, jak wszyscy wokół starają się utrudnić życie naszemu najlepszemu zawodnikowi, któremu przecież tytuł się należy i wszyscy wiedząc o tym powinni przygotować tor w taki sposób, aby mógł on pokazać pełnię swoich nieprzeciętnych umiejętności. A tym czasem „Platini” miotał się nie mogąc odnaleźć właściwej ścieżki, choć jak powiedział człowiek, który się zna, była tylko jedna. Mocno się uśmiałem widząc Tomka trzymającego się kurczowo krawężnika. Mało to patriotyczne, bo przecież jako przykładny Polak powinienem kibicować zawodnikom jadącym z orłem na piersi. Jakoś jednak nie przekonują mnie swoją jazdą. „Chudy” ciągle płacze, gdy nie uda mu się wejść do finału, „Mały” szczyt formy ma zdecydowanie za sobą i ciężko będzie mu obronić drugą pozycję, nie mówiąc już o zdobyciu tytułu, natomiast Rune Holta, to nasz krajan tylko statystycznie.
Mając na względzie powyższą ocenę, śledziłem te zawody jako zwyczajny „ponadpartyjny” kibic żużla, a nie jako obrońca polskich zawodników. Cieszyła mnie oczywiście forma Herbiego i Fredki, bo pojechali naprawdę dobrze. Obaj weszli do finału w niezłym stylu. Szczególnie jazda Amerykanina oraz Bombera zasługiwała na pochwałę. Obaj nie mieli problemów z nawierzchnią i sunęli po niej jak dwie lokomotywy, których nic nie jest w stanie zatrzymać. Wbrew temu, co mówił człowiek, który się zna, zarówno Hancock jak i Harris według programu dwukrotnie startowali z trzeciego, a więc statystycznie najgorszego pola. I okazywało się, że można. Greg skorzystał z rad Maćka Janowskiego, a Chris jak każdy rasowy brytyjski jeździec po prosta kocha takie kopne tory. Zresztą cóż to za sztuka jechać wciąż wyłącznie na twardych nawierzchniach. Szpryca jest (a teraz już w zasadzie tylko bywa) nieodłączną częścią żużla i żale ze strony lidera klasyfikacji SGP, że zebrał na sobie 5, apotem nawet 10kg jest lekko żałosne. Nie podejrzewam Tomka Golloba o braki kondycyjne. Po prostu czasem trzeba też umieć przegrać z honorem i pogratulować zwycięzcom. A czynić to potrafi, co widzieliśmy po meczu w Gorzowie, kiedy to podszedł do zielonogórskich zawodników i podał rękę, Chociaż on wtedy nie przegrał. Zdobył w wielkim stylu komplet punktów, więc pisanie o jego porażce jest z mojej strony naciąganiem faktów. Przegrała Stal Gorzów jako drużyna, a on sam był najlepszym aktorem tego widowiska. W Gorican nie poszło już tak dobrze. Czasem tak bywa, wystarczy nie płakać.
Niestety muszę też napisać o braku kultury ze strony Grega Hancocka i Jasona Crumpa. Nie uznali zasług naszego mistrza i wybrali sobie w półfinale dwa wewnętrzne pola startowe, a potem Amerykanin uciekł już na starcie, a Australijczyk wyprzedził Golloba na dystansie. To jest, proszę Państwa, skandal. Tym powinien zająć się ambasador Polski w Chorwacji. Potem okazało się, że Tomka chciał wyprzedzić także Rune Holta, czym udowodni, że nie jest prawdziwym Polakiem. Tomek uderzeniem tylnego koła w jego nogę musiał mu przypomnieć, kim jest w hierarchii ważności. Sędzia Wojciech Grodzki także uznał, że Rune bezprawnie chciał odebrać polskiemu mistrzowi jeden punkt i wykluczył go. Tak na serio, to Tomasz Gollob znów atakując po wewnętrznej spowodował upadek rywala i co gorsza, nie został ukarany przez mającego przecież dbać o czystość rywalizacji arbitra, któremu najwyraźniej nie chciało się spojrzeć w zapis video, co jest jego zasranym obowiązkiem. Tak oto mamy kolejny przykład na świętokrówstwo, wspierane przez niezawisłego sędziego i człowieka, który się zna. Dlatego właśnie mu nie kibicuję, choć reprezentuje nasz kraj. Wolę słyszeć inny hymn po triumfie wywalczonym uczciwie niż Mazurek Dąbrowskiego po takich kombinacjach.