Czekałem na niedzielę. Chciałem być świadkiem emocji i walki o finał. Tymczasem sędzia Piotr Lis sprawił, że meczu w ogóle nie było, a organizatorzy pojedynku w Gorzowie po raz kolejny przygotowali tor daleki od przyzwoitości. Promocja ekstraligi godna tych rozgrywek.
Włączyłem telewizor kilka minut po godzinie 17 i nie wiedziałem o co chodzi. Kiedy wreszcie dotarło do mnie z jak wielkim problemem zmierzył się arbiter, to nie wiedziałem czy się śmiać czy płakać. Wygląda na to, że w Polsce łatwiej jest rozwiązać parlament niż zmienić godzinę rozpoczęcia meczu. Przecież gdyby ktoś z centrali przysłał fax z informacją, że mecz w Toruniu rozpoczyna się o godz. 17:06, to nawet taki służbista jak Piotr Lis musiałby się podporządkować. Niestety, nie było informacji z Warszawy, więc my jako kibice zostaliśmy skazani na władzę gościa, dla którego literki są ważniejsze od logicznego myślenia. Wiadomo, że mecz będzie powtórzony, bo sędzia popełnił kupę błędów. Ciekawe kto zapłaci odszkodowanie obu klubom i telewizji? Jakby nie patrzeć, to Piotr Lis walnął się w obliczaniu KSM dla drużyny gości, to on ogłosił walkower, to on spowodował, że kibice opuszczając trybuny mogli domagać się zwrotu pieniędzy za bilety, to on sprawił, że zawodnicy nie mieli zapłacone za punkty, to on sprawił, że TVP nie mogła transmitować meczu. Sporo tego jak na jedną głupią decyzję.
Spojrzałem tradycyjnie w Regulamin Drużynowych Mistrzostw Polski:
Art. 712.
- Zawody mogą być rozgrywane tylko wówczas, gdy o godzinie rozpoczęcia zawodów, podanej w zawiadomieniu o zawodach, w każdej z drużyn jest obecnych i uprawnionych do startu co najmniej 6 zawodników lub co najmniej 5, gdy w składzie jest zawodnik zastępowany (art. 711), drużyna dysponuje sprzętem w postaci motocykli i wyposażenia osobistego zawodnika w ilości niezbędnej do przeprowadzenia całych zawodów oraz spełnia wymogi określone w art. 709 ust. 1-3.
- Jeśli o godzinie rozpoczęcia zawodów, podanej w zawiadomieniu o zawodach, drużyna nie spełnia warunków jak w ust. 1 i kierownictwo tej drużyny nie udowodni, że przyczyną były udokumentowane klęska żywiołowa lub wypadek komunikacyjny, sędzia zawodów orzeka walkower na korzyść drużyny przeciwnej.
- W przypadku jak w ust. 2, organizator może zaproponować rozegranie meczu towarzyskiego lub turnieju indywidualnego. Warunkiem koniecznym do rozegrania zawodów towarzyskich jest ustalenie przez kierowników drużyn w obecności sędziego regulaminu szczegółowego tych zawodów. Złożenie podpisów przez kierowników drużyn pod regulaminem szczegółowym jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na start zawodników w zawodach towarzyskich.
- Z zastrzeżeniem postanowień ust. 1 zawodnik, który spóźni się na zawody może wystartować w meczu po uzupełnieniu podpisu w swojej rubryce na druku zgłoszenia do zawodów i po przedstawieniu sędziemu dokumentów uprawniających go do startu w zawodach.
- Jeżeli drużyna zgłoszona do zawodów nie spełnia wymogów określonych w przepisach o KSM przegrywa mecz walkowerem. W zakresie spełnienia przez drużynę wymogu minimalnego KSM walkowera nie orzeka się w przypadku, gdy kierownik drużyny załączy do zgłoszenia drużyny do zawodów oświadczenie lub oświadczenia o niezdolności zawodnika do startu w zawodach żużlowych (załącznik nr 9, DRUKI OBOWIĄZUJĄCE W SPORCIE ŻUŻLOWYM) potwierdzające, iż zawodnik lub zawodnicy o 3 najwyższych KSM w zespole posiadają zwolnienie lub zwolnienia lekarskie na okres co najmniej 9 dni, w których zawiera się data zawodów.
Trzeba wyjątkowo złej woli, żeby na podstawie tych zapisów ogłosić walkower. Przecież Greg Hancock miał prawo się spóźnić, więc jego KSM powinien być normalnie liczony do sumy drużynowej. Ręce opadają.
Wysłałem SMS-a i oglądałem transmisję z meczu Wybrzeże – Sparta. Goście nie jechali nic wielkiego, a mimo wszystko dość spokojnie obronili przewagę z pierwszego meczu. Nie zrozumiem sposobu myślenia Stanisława Chomskiego. Po co wstawiać do składu kontuzjowanego zawodnika? Dlatego, że Thomas H. Jonasson powiedział, że czuje się dobrze? Na jakiej podstawie Piotr Świderski dostał zwolnienie lekarskie? Przecież ta „zz” była jawnym przekrętem. „Świder” po kontuzji nie doszedł do formy i jest najzwyczajniej słaby. Wydawało się komuś, że załatanie tej dziury zastępstwem zawodnika zwiększy szanse gospodarzy. Nie wiem czy 6 punktów, to dużo czy mało. Być może chodziło po prostu o to, że Piotrek, choć jest sympatycznym facetem, ma spory sentyment do swojego byłego klubu. Dość delikatnie opisałem kwestię, która tydzień temu wywołała wielkie wzburzenie wśród gdańskich kibiców, a chodziło dokładnie o bardzo słaby występ byłego kapitana Sparty we Wrocławiu. Można się domyśleć jakie były zarzuty. Ostatecznie nie udało się drużynie Wybrzeża pozostać w lidze i chyba dobrze, bo był to zdecydowanie najsłabszy zespół ekstraligi, nie wnoszący kompletnie nic do rozgrywek. Okazało się, że zakontraktowanie Nicki Pedersena nie wystarczy do utrzymania. Szkoda mi tylko kibiców z Gdańska, że przez kilka miesięcy musieli oglądać tę nieporadność organizacyjną i szkoleniową, a jedyną alternatywą było odpuszczenie sobie żużla.
Wreszcie wybiła 19:30. Wiedziałem kto jest faworytem, a mimo wszystko wciąż miałem nadzieję, że może jednak Falubaz sprawi kolejnego psikusa. Cóż, okazało się po raz kolejny, że dla organizatorów wynik jest sprawą nadrzędną. Przecież niezależnie od przygotowania toru Stal i tak powinna to spotkanie spokojnie wygrać. Dlaczego znów zawodnicy wchodząc szerzej z pełną prędkością w drugi łuk nie mogli złamać motocykla i kończyli swój udział w wyścigu na bandzie? Przecież nawet Tomasz Gollob nie miał zamiaru angażować się w walkę. Powiedział w TVP Sport, że tor jest bardzo trudny. Czy nad Gorzowem przeszła jakaś ulewa? Nie. Tor był przygotowany z premedytacją. Żaden zawodnik gospodarzy nie jechał na pełnym gazie szerzej niż do połowy toru. Żeby było śmieszniej Gollob został wyprzedzony przez Rune Holtę.
Mecz w Gorzowie podsumuję tak: zwycięstwo i awans Stali jak najbardziej zasłużone, ale sposób w jaki zostały osiągnięte te cele pozostawia spory niesmak. Ale sam muszę się uderzyć w zielonogórskie piersi. Czy w 2009 roku tor w Zielonej Górze był regulaminowy? Nie. Inne zespoły często bały się tu jeździć, bo ilość dziur i ekstremalnie przyczepna nawierzchnia promowała tych, którzy znali jego specyfikę. Wtedy narzekałem na jakość widowiska, ale mistrzostwo i triumfalny powrót z Torunia są niezapomnianym wrażeniem. Musiało minąć trochę czasu, żeby kibicom w Zielonej Górze znudziły się medale, gdy z toru wieje nudą. Dziś jest inaczej. Dziś mamy walkę i mijanki. Myślę, że podobnie będzie w Gorzowie. Za rok znudzi się tamtejszym kibicom oglądanie wygranych meczów, gdy rywale bardziej walczą o przetrwanie niż o punkty. Najlepszym sposobem na to jest zwykłe odpuszczanie spotkań na stadionie im. Edwarda Jancarza. Niech sobie Stal wygrywa nawet do 25. Tylko, że kibice przestaną przychodzić, a z punkty trzeba będzie zapłacić.