Rawicz

Stadion
Stadion im. Floriana Kapały
ul. Grota Roweckiego 6, Rawicz
Pojemność: 7 000 miejsc
Tor
Długość: 330 m
Rekord
Adrian Miedziński - 59,98 sek.
(30 marca 2017 r.)

Rawicz jest obecnie miastem powiatowym, położonym ok. 40 na południe od Leszna. Najczęściej kojarzone było, wg mnie niesłusznie, z ciężkim więzieniem. Jednak oprócz tego ponurego miejsca, w którym zginęło wielu więźniów politycznych, można zobaczyć tu całkiem przyjemną starówkę z barokowym ratuszem i plantami. Polecam szczególnie odwiedzenie kościoła pw. św. Andrzeja Boboli (tzw. „białego”, bo jest jeszcze neogotycki kościół „czerwony”) z jego bardzo ciekawym wnętrzem zaprojektowanym na kształt sali koncertowej. Wygląda prawie jak filharmonia, a w zasadzie nawet nie prawie, tylko dokładnie jak filharmonia. Zresztą miejsca są ponumerowane, więc pewnie odbywają się tam koncerty.

Zacząłem od turystycznego wstępu, bo jadąc na żużel można przy okazji zobaczyć trochę Polski, której nie ma zbyt często w przewodnikach. Myślę, że każdy szanujący się kibic nie powinien ograniczać się wyłącznie do kwestii samych zawodów, a starać się z każdego wyjazdu wyciągnąć coś więcej. Wracając do sedna, czyli stadionu – dojazd od strony Zielonej Góry był banalnie prosty – zaraz za tablicą początkującą miasto był przejazd kolejowy, za nim w lewo i wzdłuż torów kilkaset metrów. Obecnie trzeba przejechać pod wiaduktem, a potem skręcić w dość nieoczywistą uliczkę prowadzącą w stronę dworca. Ewentualnie można wjechać od strony drogi S5, a potem przebijać się przez centrum.

Sam obiekt, kiedy tam byłem po raz pierwszy, miał jakieś bardziej zorganizowane trybuny na przeciwległej prostej, a na drugim łuku tylko wał ziemny. Pamiętam, że trzeba było nieźle się napocić, żeby zająć sobie miejsce na… krawężniku. Taki jest urok żużla na trochę niższym poziomie i, jak dla mnie, jest to całkiem fajne doświadczenie. Ktoś, kto chodzi tylko na ekstraligowe stadiony z siedziskami nie ma zielonego pojęcia o prawdziwym speedway’u. Problemem jest to, że kiedyś najwyraźniej tor był dużo dłuższy i obecnie, po przebudowie, znajduje się dość daleko od tegoż wału. Można było za to skupić się na spędzeniu czasu w dobrym towarzystwie przy piwku, a mecz był w zasadzie tylko dodatkiem. Usiadłem sobie ponownie w tym miejscu w 2021 roku i… miałem dokładnie te same odczucia. Nie znaczy to jednak, że nic się tutaj nie zmieniło. Wyremontowano trybunę na przeciwległej prostej, zlikwidowano ławki na niskim nasypie obok wieżyczki sędziowskiej i zastąpiono je wyższymi konstrukcjami. Ostatnio dodano także platformę na wysokości wejścia w pierwszy łuk, na której można skorzystać z punktu gastronomicznego, oglądając jednocześnie zawody.

W Rawiczu byłem kilkukrotnie (1999, 2002, 2012, 2014, 2018, 2021). Zawody nie zawsze należały do przesadnie ciekawych z dwóch powodów. Niemałe znaczenie ma specyficzna geometria toru, niespecjalnie pozwalająca na skuteczną walkę na dystansie, zwłaszcza przy suchym torze. Kluczem do sukcesu był start i dobre rozegranie pierwszego łuku i to jest tutaj największa sztuka. Potem często wystarczała płynna jazda przy krawężniku. Myślę, że ten obiekt preferuje zawodników doświadczonych i odważnych, potrafiących rozepchnąć się nieco po starcie, jednak trzeba uważać, bo szczególnie wejście w pierwszy łuk jest dość wąskie. Drugi powód niezbyt emocjonującego przebiegu wielu spotkań był bardziej skomplikowany, a polegał na zbyt dużej różnicy w sile obu drużyn.

Przez wiele lat wszystko tutaj było robione niemalże społecznie. Z jednej strony podziwiałem tych ludzi, że im się chciało, ale z drugiej miałem świadomość, że tym sposobem nigdy nie wyjdzie się poza dolne rejony najniższej klasy rozgrywkowej, a awans byłby tak naprawdę przekleństwem, bo najzwyczajniej w świecie tego środowiska nie było stać na jazdę chociażby na zapleczu ekstraligi. W 2002 roku zadzwoniłem do siedziby klubu, która, jak się okazało, była tak naprawdę sekretariatem głównego sponsora. Zapytałem w jakiej cenie będą bilety na mecz i dowiedziałem się od pani, że ona nie wie, bo… ma karnet. Rozwaliła mnie jej szczerość. Jest to śmieszne wspomnienie, ale z drugiej strony na takim społecznictwie daleko się nie ujedzie. Trudno stawiać sobie jakiekolwiek cele sportowe, a kiedy drużyna nie wygrywa, kibice nie przychodzą na mecze. Kiedy pisałem artykuł, średnia frekwencja za rok poprzedni wynosiła… 690 widzów. Przy cenach biletów na poziomie 18 i 12 zł wpływy od kibiców dały więc ok. 100 tys. zł. Aż dziw, że ten klub jeszcze istniał. Przy takich dochodach nie było pieniędzy na szkolenie młodzieży, więc kontraktowani byli zawodnicy z zewnątrz, w większości zagraniczni, bo byli tańsi i nie mieli takich fochów jak Polacy. Klub istniał nadal, ale najwyraźniej mieszkańcy Rawicza nie czuli żadnego przywiązania ani do tych żużlowców, ani do drużyny, a już na pewno nie chcieli mieć nic wspólnego z wynikami. I trudno się im dziwić, bo siła małych ośrodków powinna polegać na ich lokalności, a nie armii zaciężnej. Nie ma widzów – nie ma pieniędzy i kółko się zamyka. Bez dużego sponsora nie da się wyjść z tego zaklętego kręgu.

Kiedy wydawało się, że nie da się już dłużej utrzymać ośrodka, z pomocą przyszła Unia Leszna, która dała zaplecze organizacyjne i część zawodników, dzięki czemu mogli objeżdżać się przede wszystkim młodsi żużlowcy. Działacze leszczyńscy zadbali o podwyższenie poziomu nie tylko sportowego, ale rozwinęli rawicką filię także wizerunkowo. Jakże inaczej wyglądały trybuny w 2021 roku, gdy drużyna wygrywała mecz za meczem i wydawało się nawet, że powalczy o awans do I ligi. Frekwencja wyskoczyła gwałtownie w górę, brakowało miejsc siedzących, kibice byli poubierani w klubowe koszulki, czapeczki i szaliki. Pojawiły się oczywiście oczekiwania wśród kibiców – tych samych, których tutaj brakowało, gdy byli najbardziej potrzebni. Jednak zmiana przepisów dotycząca współpracy międzyklubowej może rozbić kilkuletnią pracę. Czy kibice pozostaną? Czy znów najlepsza na obiekcie będzie kiełbasa?

Czasy się zmieniają, centrala zabroniła współpracy z Unią Leszno i żużel w Rawiczu zaczął upadać. 2023 rok to seria klęsk, aresztowanie prezesa i… długie oczekiwania na decyzję o starcie klubu w rozgrywkach Krajowej Ligi Żużlowej w 2024 r. Ostatecznie klub nie wystartował, tor nie otrzymał licencji, więc w 2024 r. nie odbyły się żadne zawody. Co będzie dalej?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *