To co dzieje się na linii prezes klubu żużlowego – prezydent miasta zahacza już o jakąś paranoję. Obaj panowie w walce o stołek włodarza Zielonej Góry mają założone klapki na oczach i widzą najwidoczniej już tylko własne interesy w oderwaniu od rzeczywistości. Szkoda, że nie mogą stanąć obok tego wszystkiego i zobaczyć jak to wygląda z zewnątrz.
Aż żal patrzeć jak ludzie będący jeszcze pół roku temu wielkimi przyjaciółmi, dziś zaślepieni wizją władzy używają każdego dostępnego argumentu aby nie tyle pokazać swoją wyższość, ale pognębić przeciwnika, a w zasadzie można nawet powiedzieć – wroga. Szkoda, że obaj posługują się niestety czymś, co nie jest ich własnością, czyli majątkiem miasta. Wyglądają teraz jak gówniarze – przywódcy dwóch band, mający za sobą swoich przydupasów, które to bandy walczą o przejęcie władzy nad jedyną osiedlową piaskownicą, będącą w stanie lekkiej ruiny. Tak naprawdę udowadniają, że ani jeden ani drugi nie jest wart tego urzędu. Mam nadzieję, że znajdzie się trzeci kandydat, który ich pogodzi i pokaże miejsce w szeregu. Szkoda także, że obaj próbują wykorzystać żużel oraz zdobycie mistrzostwa Polski przez zielonogórski klub do swoich prywatnych interesów.
Mam wielkie pretensje do Roberta Dowhana za to co w tej chwili robi. Włożył w ten klub wiele wysiłku, podniósł go z kolan, wyprowadził na prostą i przywrócił nazwę „Falubaz„. Teraz jednak widać, że motywacją niekoniecznie była bezinteresowna miłość do zielonogórskiego speedway’a, że wcale nie musiało tu chodzić dobro klubu, a było to z góry zaplanowane działanie mające na celu pozyskanie rzeszy ślepo posłusznych zwolenników, którzy w trakcie wyborów, nie zastanawiając się zbytnio nad sensem swojej decyzji, zaznaczą przy nazwisku „Robert Dowhan” krzyżyk. Powiem szczerze, że nie podejrzewałem naszego prezesa o tak perfidne wyrachowanie.
Z drugiej strony mamy obecnego prezydenta, który jawi się nam jako wielki budowniczy. Rzeczywiście na tle swojej poprzedniczki jest gigantem pod tym względem, bo za jej kadencji nie zrobiono w mieście kompletnie nic. Zresztą faktem, że nie starała się o reelekcję, sama wystawiła najlepszą ocenę swojej prezydenturze. Pan Kubicki zrobił coś, co nie udało się jego wielu poprzednikom. Doprowadził w końcu do wybudowania basenu i hali sportowej. Chwała mu za to, jednak pewnym cieniem na tych budowach kładzie się projekt zaledwie 25-metrowej pływalni. W mieście, gdzie dość prężnie działa klub pływacki naturalną decyzją jest wybudowanie profesjonalnego basenu 50-metrowego, na którym mogłyby się odbywać zawody rangi ogólnopolskiej czy europejskiej. Tymczasem za niemałą kwotę i przy wielkich fanfarach dostajemy coś, co jest standardem w dużej części miast powiatowych – basen ze zjeżdżalnią. Stan dróg pozostawiam bez komentarza (jak wszystko, robione są jak najtańszym kosztem). Zostaje najgłośniejsza ostatnio inwestycja czyli budowa trybuny na stadionie żużlowym, a w zasadzie przebudowa całego stadionu, wszak owa trybuna jest tylko etapem w tym dziele. Moim zdaniem, jeśli kogoś nie stać na inwestycje, to niech się za nie po prostu nie zabiera. Jeśli chce się mieć obiekt na miarę wielkich aspiracji, to trzeba za niego dużo zapłacić, wynająć dobrych projektantów oraz firmę, która to profesjonalnie wykona. Można w warsztacie zbudować samochód, który z zewnątrz będzie wyglądał jak ferrari, ale poza wyglądem nie będzie miał z nim wspólnego. Żeby mieć nowego ferrari trzeba za niego słono zapłacić i mieć pieniądze na jego utrzymanie, w przeciwnym wypadku otrzymamy tylko marną podróbę, na pierwszy rzut oka robiącą niezłe wrażenie, służącą do tylko do podrywania głupich panienek, bo do niczego innego to coś nie będzie się nadawać. Tak samo jest z tą trybuną. Przedstawiono nam wizualizację, wyglądającą bardzo okazale, tylko nikt nie ma zamiaru wykładać na to właściwych pieniędzy, bo ich najzwyczajniej w świecie nie posiada. W takim wypadku albo próbuje się zagospodarować to co jest albo robi się przebudowę na miarę możliwości. W naszym przypadku jest inaczej. Ma to wyglądać (i tylko wyglądać) jak nowoczesny obiekt więc bierze się najtańsze firmy, które odstawiają koszmarną fuszerę. Żaden porządny oferent do miasta się zgłosił, bo nikt nie był w stanie za takie pieniądze zrobić tego porządnie, a dobra firma nie będzie zawracać sobie głowy projektami, do których trzeba dokładać. I tak mamy trybunę, której termin całkowitego oddania wciąż nie jest znany, choć miała być skończona dwa miesiące temu. Dodatkowo został zniszczony jeden z sektorów, ostatnio podobno przecięto kabel doprowadzający prąd do jednego jupiterów, nie ma tablicy wyników ani telebimu. Jaka zapłata taka praca. Chciało się robić za 50% prawdziwych kosztów, dostaje się półprodukt. Jak można się dowiedzieć od ludzi zasiadających na nowych miejscach, po odtańczeniu labado, cała konstrukcja się trzęsie. Niedługo powinna się rozpocząć przebudowa prostej startowej. Nie wyobrażam sobie, żeby była robiona w podobny sposób. Poza tym grunty pod tą konstrukcją są gruntami leśnymi. Trzeba ta wylać ogromną ilość betonu żeby to się utrzymało. Na szczycie trybuny ma być wieżyczka. Na razie jest to dla mnie czysta teoria.
Jak zauważyłem w jednym z wcześniejszych wpisów p. Dowhanowi wcale nie zależało na skończeniu tej inwestycji. Mam wrażenie, że coraz bardziej czerpie korzyści z nieudolności władz miejskich i firmy Alstal. Nie widzę ani jednego ruchu z jego strony, który w jakiś sposób pomagałby w tym całym zamieszaniu. Na jego szczęście żużlowcy w końcu zaczęli jechać, więc skończyły się pytania o drużynę, a cała energia dziennikarzy i kibiców idzie w stronę prezydenta Kubickiego. Wygląda to już na kopanie leżącego. Ten leżący próbuje się jeszcze odgryzać opóźniając przyznanie pieniędzy na speedway, ogłaszając przetarg na promocję miasta poprzez dyscypliny halowe. Na to prezes klubu zapowiada zgłoszenie drużyny do Polskiej Ligi Koszykówki (tam wystarczy mieć pieniądze aby od razu grać na najwyższym poziomie rozgrywkowym). Pewnie do tego nie dojdzie, bo nie wystarczy na to 1 mln zł, a potrzebna jest spora wielokrotność tej kwoty, ale sama deklaracja jest niesamowitym skurwysyństwem (przepraszam za słowo, ale w kulturalnym słowniku nie znalazłem właściwego sformułowania) w stosunku do Intermarche Zastalu, który ciężką wieloletnią pracą, szkoleniem młodzieży oraz budowaniem drużyny w oparciu o wychowanków po wielu latach prób dostał się w końcu do PLK.
Uważam, że obaj panowie posunęli się już zdecydowanie za daleko. Ktoś powinien w końcu powiedzieć im „pas”. Tak naprawdę przynoszą obecnie wstyd naszemu miastu, które wygląda jak małe piekiełko, w którym nie da się nic normalnie załatwić, bo kłócą się tu mali ludzie o jeszcze, mniejsze sprawy, powodując uśmiech politowania każdego, kto ogląda to z zewnątrz. Czy do Zielonej Góry przyjdzie obecnie jakikolwiek inwestor? Wątpię. Po co babrać się w gównie, skoro gdzie indziej zostanie przyjęty z pocałowaniem ręki. I cóż z tego, że któryś z was wygra, skoro pozostawiacie po swojej wojence zgliszcza.
Niech te wybory w końcu się odbędą i niech zakończy się ta debilna sytuacja, bo niedługo chłopaki będą się publicznie bić (może w nowej hali). A takimi byli przyjaciółmi, razem wystąpili w serialu w TVN, tak pięknie im się mordki śmiały w Toruniu po zdobyciu mistrzostwa. Chodzili obaj po tamtejszej Motoarenie w szalikach klubowych, bo sukces, jak wiadomo, ma wielu ojców. Wydawało się, że będą żyli razem długo i szczęśliwie, ale takie rzeczy dzieją się tylko za siedmioma górami, za siedmioma lasami. A u nas tylko jedna góra, co prawda zielona i otoczona lasami, ale niestety tylko jedna.