W niedzielne popołudnie miałem możliwość pojechać do Piły na drugoligowy pojedynek miejscowej Victorii z drużyną z Rybnika. Poziom meczu był naprawdę niezły, a losy zwycięstwa ważyły się do ostatniego wyścigu. Ostatecznie gospodarze ulegli różnicą sześciu punktów i sezon mogą uznać właściwie za zakończony. Z kolei rybniczanie są na najlepszej drodze do walki o awans do pierwszej ligi.
Pilanom ewidentnie w najważniejszym momencie zabrakło argumentów. Druga linia punktowała tylko na początku, gdy czwarty tor był jakimś handicapem, a potem było już tylko gorzej. Do tego nie mieli w swoich szeregach lidera z prawdziwego zdarzenia i skończyło się tak, a nie inaczej, choć kilka wyścigów wcześniej goście byli zmuszeni do skorzystania z rezerwy taktycznej. Tak jak napisałem we wstępie, poziom sportowy był naprawdę przyzwoity i nie ukrywam, że chętnie odwiedzałbym częściej drugoligowe tory.
Na trybunach zasiadła całkiem spora grupa kibiców i czuło się, że czekają oni na zwycięstwo swojej ekipy. Widać, że żużel w Pile ma swoich fanów i szkoda, że obecne wyniki nie pozwalają na rozwój tej dyscypliny w mieście, które kilkanaście lat temu było stolicą polskiego speedway’a. Warto zauważyć, że przyjechała także grupa kibiców z Rybnika i należy im się za to wielki szacunek, bo pokonali przecież niemałą odległość, aby wspierać swoją drużynę, choć ta jeździ tylko w drugiej lidze. Autobus, którym przyjechali fani ROW-u zaparkowany był na terenie stadionu, co jest niegłupim rozwiązaniem. Po meczu gospodarze, pomimo niekorzystnego wyniku, bili brawo przeciwnikom i tu też chyba można skorzystać z takiego przykładu normalnego dopingu.