Falubaz mnie nie lubi?

Wygląda na to, że zielonogórski klub postanowił ukarać albo zrobić na złość wszystkim kibicom, którzy lubią oglądać zawody młodzieżowe, ale nie kupili karnetów na sezon 2021. Wszystko pod pozorem obostrzeń, które w innych klubach w ogóle nie są znane. Słabe to.

Na ligę nie mam zamiaru chodzić – taki mój wybór. Jeśli Falubaz nie chce, żebym przychodził na stadion, to trudno – pojadę sobie na inne obiekty. Problem polega na tym, że już kiedyś nasi kochani działacze zniechęcili do przychodzenia na stadion pasjonatów żużla i potem, gdy „tymczasowi kibice sukcesu” dali sobie spokój, nie zdołali już tychże starych kibiców z powrotem przyciągnąć na trybuny.

Inną kwestią są obostrzenia, których zakres jest kompletnie irracjonalny.

– Zachowaj dystans minimum 1,5 metra
– Wstęp na stadion w maseczce
– Poza miejscem siedzącym załóż maseczkę
– Ogranicz przemieszczanie po stadionie
– Nie gromadź się
– Wejście na stadion bez bagażu podręcznego
– Dezynfekuj ręce
(skopiowane z artykułu http://zuzel.falubaz.com/post/dmpj-w-przyszlym-tygodniu-dwie-rundy-przy-w69)

W czwartek w Bydgoszczy nikt nie wymagał ode mnie noszenia maseczki w żadnym miejscu na stadionie (w końcu zawody są na otwartym powietrzu), normalnie mogłem wejść z aparatem i dodatkowym obiektywem, chodziłem po całym obiekcie (za wyjątkiem nowej trybuny i trybuny VIP). Podobnie zresztą było w ubiegłym roku w Rzeszowie podczas finału Mistrzostw Świata w longtracku. Wówczas bałem się, że nie wejdę z aparatem, a okazało się, że to po prostu Falubaz wymyślił sobie własną interpretację obostrzeń.

Na poniedziałkowe i wtorkowe DMPJ otwarty będzie tylko sektor „J”, czyli drugi najmniejszy na całym obiekcie. Czy to jest złośliwość, czy może zawody te są traktowane jak zło konieczne? Ja rozumiem, że kibice nie są konieczni, że bez nich też zawody mogą się odbywać (co czas pandemii udowodnił). Niemniej próba udowodnienia mi, że jestem klubowi niepotrzebny nie zachęci mnie do tego, żeby nawet pomyśleć o ewentualności zakupu biletu na inne zawody. Inną kwestią jest to, że znów – po kilku latach jakiejś poprawy – w Zielonej Górze szkolenie stało kulą u nogi. Nie  czarujmy się – nie mamy się za bardzo kim pochwalić, więc pewnie dlatego udajemy, że nikogo to nie interesuje.

Tak swoją drogą jak można odnieść się do tych zielonogórskich obostrzeń, gdy dzień wcześniej we Wrocławiu, tak na oko, zajęta była co najmniej połowa miejsc?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *