Ile jest jeszcze żużla w Falubazie?

Jeśli wierzyć medialnym doniesieniom, wreszcie zostanie podpisana umowa pomiędzy klubem a miastem na użytkowanie stadionu w Zielonej Górze. Cały czas się zastanawiam czy cała sprawa wymknęła się spod kontroli, czy wręcz przeciwnie – rozgrywała się zgodnie ze z góry przyjętym planem. Być może ktoś na tym zyska, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że coś się skończyło, że niemożliwy będzie już powrót do atmosfery sprzed tej idiotycznej przepychanki.

W piątek w Radiu Zielona Góra w końcu odbyła się prawdziwa dyskusja o tym, co dzieje się wewnątrz i wokół klubu żużlowego. W programie uczestniczyło bodajże trzech dziennikarzy oraz kibic. Z pewnym zaskoczeniem słuchałem poszczególnych zdań i było to zaskoczenie bardzo pozytywne, bo o ile klub został oceniony bardzo ostro, to jednak poczułem pewną ulgę, że prezes w końcu przestał być kimś więcej niż tylko zwykłym człowiekiem. W końcu, po wielu tygodniach dostrzeżono, że działa na niekorzyść klubu, że zaprzepaszcza to na co wcześniej ciężko pracował. Wreszcie powiedziano, że kibice zaczynają odsuwać się od klubu, a przecież budżet jest w największej mierze oparty właśnie na wpływach z biletów i karnetów.

Nie da się nie zauważyć, że nikt w Falubazie nie chwali się wspaniale sprzedającymi się karnetami, bo są z jednej strony za drogie, a z drugiej po co wydawać tyle pieniędzy, jeśli formalnie domowym torem ma być obiekt w Gdańsku. Oczywiście nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzył w możliwość jazdy zielonogórskiej drużyny na Pomorzu, ale zła atmosfera najwyraźniej mocno się udzieliła, skoro po raz pierwszy na prezentacji były wolne miejsca. Wreszcie nawet ci najbardziej lojalni wobec prezesa kibice zaczynają dostrzegać, że klub jest tylko środkiem do realizacji pewnych prywatnych celów, a tyleż piękne, co nic nie znaczące słowa o złych ludziach rzucających kłody pod nogi działaczy mają coraz mniejsze znaczenie, bo Robertowi Dowhanowi ludzie przestali wierzyć.

Okazało się, że argumenty wytoczone przez miejskich urzędników są mocniejsze niż ślepa wiara w działaczy. Zresztą wracając z ostatniego sparingu Falubazu przechodziłem obok parkingu i nie dało się nie zauważyć wielkiej ilości rejestracji FNW, FKR, FSW, FZI, FZG, FZA. A co to oznacza? To o czym wiadomo od kilku miesięcy – coraz mniej mieszkańców Zielonej Góry przychodzi na stadion. Firmy w coraz mniejszym stopniu dofinansowują karnety, a przecież tak naprawdę to była cała tajemnica ich wspaniałej sprzedaży. Nawet jeśli dofinansowanie wyniesie 60 zł, to wciąż za najtańszy karnet trzeba zapłacić więcej niż kosztują karnety w innych klubach, za wyjątkiem Gorzowa. Z tym, że w Gorzowie karnety obejmują cały sezon, a w Zielonej Górze wyłącznie rundę zasadniczą. Skoro karnety idą słabo, to i za bilety nie będzie można wołać zbyt wiele. Ale jeśli bilety będą za tanie, to nabywcy karnetów w następnym sezonie już ich nie kupią. Tak czy inaczej, klub straci. I to starci więcej niż się może wydawać. Bo przyciągnąć z powrotem kibica na stadion jest bardzo trudno, o czym doskonale wiedzą działacze chociażby z Leszna czy Torunia.

W poniedziałek, dzięki siostrzeńcom, miałem możliwość obejrzenia na żywo meczu ekstraklasy piłkarskiej w Lubinie. Pomimo wielu promocji na trybunach zasiadło dokładnie 6127 widzów. Powiedzmy sobie szczerze – może nie jest to dramat, ale delikatnie mówiąc szału nie ma. Tym bardziej, że piłkarze, szczególnie w drugiej połowie, stworzyli naprawdę bardzo dobre widowisko. Ile trzeba się napracować, aby kibica przyciągnąć? A tymczasem działacze w Zielonej Górze mają fanów centralnie w dupie. Przyzwyczaili się, że głupi ludzie i tak kupią bilety, chociaż płacą o wiele więcej niż na innych stadionach, choć często emocje kończą się na pierwszym łuku. Celnie podsumował to jeden z gości Radia Zielona Góra, że kibic Falubazu jest masochistą. Trudno się z tym nie zgodzić, skoro bilet + wyjazd do Lubina jest tańszy niż kupienie wejściówki na Falubaz, a komfort oglądania… Trochę się zapędziłem, bo o komforcie na W69 mogą mówić chyba tylko ci, którzy maja dostęp do trybuny VIP.

Za  niespełna dwa tygodnie okaże się czy rzeczywiście obecne zawirowania odbiją się na frekwencji. Głupio to może zabrzmi, ale w jakiś sposób liczę na to. W końcu ci, którzy chodzą tylko dla samej atmosfery mają do wyboru jeszcze Zastal, a ci, którzy przychodzą na żużel mogą pojechać do innych ośrodków.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *