Lekko mnie zamurowało kiedy usłyszałem wypowiedź Marka Jankowskiego. Otóż na antenie Radia Zielona Góra prezes lidera żużlowej ekstraligi… usprawiedliwiał zachowanie tzw. sektora dopingującego. Bo kibice mieli prawo wyrazić swoje niezadowolenie z ubiegłorocznego zachowania przedstawicieli toruńskiego klubu przez spalenie szalika, a wulgaryzmów dzięki gniazdowemu było mniej, więc jest postęp. Oczywiście sam prezes takich zachowań nie pochwala.
No i co? Ręce opadają. Dziękowanie komuś za to, że tylko pięć czy sześć razy nawoływał posłusznych mu „kibiców” do krzyczenia, że przeciwnicy są kurwami, to jakaś paranoja. Co więcej, prezes jest zadowolony, bo… spodziewał się, że będzie gorzej, a reakcja służb porządkowych na ogień była zbyt ostra. Co muszą zrobić ci ludzie, żeby wreszcie ktoś zajął się na dobre tym problemem? Przecież podobne rzeczy dzieją się także na wyjazdach. O co tu chodzi? Dlaczego nikt nie zwrócił uwagi, że podczas ubiegłorocznej dekoracji zielonogórzan też leciało „pozdrowienie”? Widać, wystarczy raz na jakiś czas zrobić
I takie słowa prezesa pojawiają się w momencie, gdy zawodnicy naprawdę zostawiają serce na torze, gdy świetna praca jest robiona w parkingu, gdy wreszcie mieliśmy emocje sportowe na stadionie przy ul. Wrocławskiej, a jednocześnie nawet pojedynek na szczycie nie potrafi zapełnić trybun. Nie rozumiem też dlaczego zawodnicy po ciężkiej pracy tak bardzo zawsze dziękują akurat tym czterem sektorom? Chcą czy muszą to robić? Swoją drogą ciekawe ilu tym razem przedstawicieli klubu będzie chciało dostać się do samorządu podczas jesiennych wyborów?
Na koniec przypomnienie możliwości zielonogórskiego sektora dopingującego. Tak oto cieszyli się „kibice” ze zdobycia mistrzostwa w 2013 roku.
Szkoda, że tym razem RZG nie wrzuciło cotygodniowego magazynu żużlowego na stronę internetową.
Aktualizacja
Jednak jest audycja na stronie: Link