Kontuzje jak… męskie skarpetki

Żużel jest szczególnie urazowym sportem, o czym nie trzeba przekonywać żadnego kibica. Wypadki zdarzają się z wielu powodów, choć są sytuacje, w których teoretycznie udałoby się ich uniknąć. Pomimo wielkich umiejętności posiadanych przez czołowych zawodników także oni często muszą opuścić sporą część sezonu właśnie ze względu na urazy, czego najlepszym przykładem był ubiegłoroczny cykl Speedway Grand Prix.

Co roku po kilku karambolach pojawiają się komentarze o jakiejś pladze, choć rok czy kilka lat wcześniej sytuacja wcale nie wyglądała lepiej. Podobnie jest obecnie, bo choćby w ostatni weekend mieliśmy naprawdę sporą ilość zdarzeń. W sobotę w Landshut wypadki mieli Jason Doyle (na twiterze już zapowiada swój powrót), Krzysztof Kasprzak i Nicki Pedersen, a podczas treningu w Zielonej Górze doszło do karambolu z udziałem Kamila Adamczewskiego (pojechał do szpitala) i Adama Strzelca. Okazało się, że nazajutrz kevlary wciągnęli znów na siebie obaj zielonogórscy młodzieżowcy oraz duński były mistrz świata, natomiast lider klasyfikacji cyklu SGP z zerwanymi więzadłami mógł sobie odpuścić mecz Stali Gorzów, bo jego drużyna podejmowała bardzo prawdopodobnego spadkowicza i nawet bez swojego kapitana wygrała różnicą 30 punktów. W niedzielę w Lesznie Patryk Dudek mocno uderzył plecami w bandę, a A. Strzelec po raz kolejny wylądował na torze. Obaj kontynuowali jazdę, choć normalny człowiek miałby pewnie dość wszystkiego na kilka dni. Kumulację wypadków mieliśmy w Gorzowie, gdzie ludzie i motocykle kilka razy fruwali w powietrzu. Za wyjątkiem Marcela Szymko, który został odwieziony do szpitala, pozostali jechali dalej.

W sobotę mamy kolejną rundę SGP, tym razem w Tampere, a więc na torze, którego nie znają uczestnicy tych zawodów, bo tor został ułożony na bieżni lekkoatletycznej. Pomimo urazów kwalifikujących się do operacji na starcie mieli pojawić się zarówno K. Kasprzak, jak i Darcy Ward. Co więcej, Australijczyk pojechał z kontuzją w dwóch meczach Unibaksu, choć odpuścił sobie występy w barwach Poole Pirates, który jest przecież jego najważniejszym klubem. Ciekawe czy rezygnacja z udziału w pojedynku z „Jaskółkami” była wynikiem przemyślenia pewnych rzeczy, czy może odpowiedzią na brak podwyżki? „Kasper” jednak musiał ten start odpuścić. W Finlandii pojawi się jednak Kenneth Bjerre, który dwa tygodnie wcześniej doznał złamania obojczyka w meczu ligi angielskiej.

Ubiegły rok pokazał, że jadąc przez większość sezonu z kontuzją można zdobyć mistrzostwo świata (Tai Woffinden), że można mieć wybiórczy stosunek do występów, czyli odpuszczać ligę, a startować w mistrzostwach świata (Nicki Pedersen). Znane są zresztą przypadki, gdy żużlowiec nie był w stanie wyjść do prezentacji, ale nie przeszkadzało mu to w jeździe na motocyklu. Bodajże Ronnie Moore zdobył tytuł IMŚ pomimo złamane nogi, a pamiętam jak w 1991 roku Jimmy Nilsen zdołał wywalczyć siedem czy osiem punktów, choć miał złamaną rękę.

Najwyraźniej żużlowe kontuzje można zakwalifikować podobnie jak… męskie skarpetki. Czyste (brak kontuzji – można jechać), brudne (kontuzja uniemożliwiająca jazdę) oraz brudne, ale można założyć, czyli odpowiedniki przypadków opisanych powyżej. Co ciekawe, nie założenie brudnych skarpetek skutkuje ich dobrudzeniem.

One thought on “Kontuzje jak… męskie skarpetki

  • 29-05-2014 z 03:57
    Permalink

    haha, wszystkie są „stosunkowo czyste”, tylko kurcze w tym roku juz w maju… 😐

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *