Jeszcze trochę o Polonii

Dopisek do ostatniego artykułu o Polonii Bydgoszcz. Wstępną wersję miałem napisaną kilka dni temu, ale ponieważ temat nie był raczej podsumowujący niż aktualny, więc poczekałem trochę z jego publikacją. Okazało się, że wczoraj do dymisji z powodów zdrowotnych podał się prezes tegoż klubu, a wcześniej za pracę podziękował menadżer Robert Sawina. Czy wobec tego powinienem mocno zmienić opinię na temat powrotu nad Brdę Tomasza Golloba?

Znalazłem w internecie sierpniowy list do kibiców Polonii napisany przez prezydenta Bydgoszczy. Wynika z niego, że w tym roku miasto, mające 98% udziałów w spółce, przeznaczyło na speedway 3,3 mln zł, a rok wcześnie aż 6 mln zł, przy czym pamiętać trzeba, że w poprzednim sezonie bydgoszczanie ścigali się w I lidze. Kwoty, szczególnie ta ubiegłoroczna, są lekko porażające. Jak przy takich wpływach można mieć kłopoty z wypłacalnością w połowie sezonu? Były już prezes Marian Dering mówił, że głównym powodem dziury w budżecie była niższa niż założono frekwencja, przy czym wpływy z biletów osiągnęły ok. 700 tys. zł. Nie wiem na jakiej podstawie szacowano sprzedaż biletów, ale w tym konkretnym przypadku błąd na poziomie kilkuset tysięcy złotych jest dość spory. Nie wiem czy rzeczywiście chodziło tu o frekwencję, wszak mówi się o deficycie na poziomie 1,3 mln zł, czyli kwocie znacznie przekraczającej wpływy utracone z powodu odwrócenia się kibiców od drużyny. Może żużlowcy pojechali za dobrze? Może miejsce w tabeli okazało się zbyt wyższe niż zakładano? Może faktycznym założeniem miała być walka o utrzymanie (oczywiście zakończona powodzeniem), a nie spokojne miejsce w środku tabeli? Dlaczego? Bo możliwość kolejnego spadku otwierałaby furtkę do bardziej zdecydowanych kroków, zarówno personalnych, jak i finansowych. Jakich? Właśnie takich, jakie opisałem wcześniej.

Czytając wypowiedzi kibiców dowiedziałem się, że prezes zwalniając z funkcji menadżera Jerzego Kanclerza doprowadził do utraty zysków, bo fanom ta decyzja nie spodobała się. Można powiedzieć, że zadziałał na niekorzyść spółki. Nasuwa się pytanie: czy prezes, będący de facto przedstawicielem głównego udziałowca, podjął tą decyzję samodzielnie? Inne pytanie: dlaczego w tak wielkim mieście nie da się znaleźć większego sponsora? Może komuś nie zależy na jego znalezieniu? Skoro od kilku lat mówi się o rozmowach, z których nic nie wynika, to albo sama informacja mija się z prawdą, albo z jakiegoś powodu sponsorzy nie chcą łożyć pieniędzy na ten akurat klub. Miasto oprócz prostego dawania pieniędzy może przecież także pomóc w szukaniu firm wspierających sport.

Wracając do kwestii menadżera, to po zwolnieniu Jerzego Kanclerza zatrudniono na tym stanowisku Roberta Sawinę, czyli człowieka, który już raz pełnił w Polonii tą funkcję i to w ubiegłym roku. Po uzyskaniu awansu klub pożegnał się z menadżerem, którego zastąpił… Jerzy Kanclerz. Naprawdę trzeba chyba dużo wypić, żeby to wszystko ogarnąć. R. Sawina powiedział w wywiadzie, że pracował na umowę o dzieło, która była co miesiąc przedłużana. Już sam ten fakt pokazuje, że tegoroczny sezon miał być takim czasem na przetrwanie, bo trudno w takich warunkach cokolwiek budować.

Na pokrycie długów klub ma wziąć kredyt, więc nie powinno być problemów z otrzymaniem licencji na kolejny sezon. Ale przecież klub niemalże należy do miasta, więc pewnie bez zgody właściciela nie da się takiego kroku przeprowadzić. Poza tym pewnie ktoś musi zaświadczyć, że pieniądze zostaną zwrócone. Kto? Można się domyśleć. Tak jak napisałem w poprzednim artykule, nie rozumiem pewnych posunięć i jak dla mnie to wszystko co dzieje się wokół Polonii jest, delikatnie mówiąc, niespójne.

Fragment ostatniego akapitu listu prezydenta Bydgoszczy (opublikowanego 22 sierpnia 2012 r. na stronie www.bydgoszcz.pl) brzmi:

Szanowni Kibice Polonii Bydgoszcz

Analizując Państwa wypowiedzi stwierdzam, że tak naprawdę problem klubu, oprócz spraw personalnych, sprowadza się do finansów i pieniędzy. Jeśli wsparcie w kwocie 3.300.000 zł jest Waszym zdaniem zbyt małe, proszę o jasne sformułowanie Waszych oczekiwań. Jeśli jednak będą one miały wyższy wymiar finansowy, oczekuję jednoznacznej odpowiedzi na pytanie: czy ich zaspokojenie winno odbyć się kosztem innych klubów i dyscyplin sportu, czy też kosztem innych aktywności miasta: kultury, edukacji, transportu publicznego, bezpieczeństwa, opieki socjalnej czy też inwestycji.

Powiedzmy sobie otwarcie, że jeśli na stadion przychodzi 5 tys. ludzi (i to też nie zawsze) w mieście mającym ponad 360 tys. mieszkańców, to przecież zainteresowanie nie wynosi nawet 1,5%. Mimo wszystko miasto nadal łożyć będzie pieniądze w kwocie podobnej niż dotychczas, być może wyższej. Takie przynajmniej wrażenie odniosłem z tego fragmentu. Ostatni medal, czyli coś co można za sukces drużynowy, Polonia zdobyła w 2006 roku. Od tego czasu balansuje między ekstraligą i I ligą. Zainteresowanie kibiców jest coraz mniejsze i nie widać specjalnych prób poprawy tej sytuacji ze strony działaczy. Częściej zdarzają się działania przynoszące efekt wręcz przeciwny. Jak to możliwe, że wciąż magistrat utrzymuje ten interes?

Jak dla mnie za dużo jest tu sytuacji kompletnie niezrozumiałych. Całkiem możliwe, że ten brak jakiejkolwiek koncepcji jest w istocie częścią całkiem sprytnego planu przewidzianego na kilka lat. Ja nie zmieniam swojego zdania. Gdzieś w tym wszystkim jest drugie dno

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *