Niech wreszcie wygrywa lepszy

Dobrze, że runda zasadnicza jest już za nami, bo żużel, w którym nie wszyscy chcą wygrać jest bez sensu. A to, że część walczyła o przegraną było aż za bardzo widoczne. Najdziwniejsza jest sytuacja w Rzeszowie, gdzie najwyraźniej samym żużlowcom nie zależało na pozostaniu w ekstralidze. Nie wiem czy gorzej świadczy to o nich czy może o samym klubie.

Falubaz wygrał w Rzeszowie, ale wyraźnie widać było, że nie wszystkim zawodnikom gości zależało na zwycięstwie. Najlepszy żużlowiec ekstraligi nie powinien sobie raczej pozwalać na przegrywanie z Dawidem Lampartem. Ostatecznie zielonogórzanie wygrali, ale tylko dzięki dwóm defektom gospodarzy w ostatnim biegu. Przypadek? Chyba nie i to nawet podwójnie. Teraz PGE Marma przegrała z Polonią jadącą bez Grega Hancocka i z połową Saszy Loktajewa. Przypadek? Rzeszowska kurcze fajna zbieranina spadła, choć wydaje się to niepojęte. A jednak. 9 lipca 2013 na stronie espeedway.pl ukazał się wywiad z Martą Półtorak, w którym prezes klubu powiedziała „Zawodnicy musieliby chyba chcieć pożegnać się z najwyższą klasą rozgrywkową abyśmy spadli do I ligi”. I co? Niewiele im się chciało w tym roku, ale tu byli wyraźnie zdeterminowani. Nie wiem czy wszyscy, bo część z nich była zwyczajnie słaba, ale nie chce mi się wierzyć, żeby zaledwie jeden punkt Grzegorza Walaska w XV biegach trzech ostatnich spotkań był dziełem przypadku. Przecież jedno oczko więcej dałoby rzeszowianom utrzymanie. Tłumaczenie po przegranym meczu z Falubazem było tak nieprawdopodobne, że nie wiadomo czy się śmiać czy współczuć. Greg chyba dobrze ukrywa emocje, bo nie widać po nim specjalnie wielkiego zawodu czy rozczarowania, a raczej głęboko zaawansowaną obojętność. Zresztą, nawet gdyby zaczęto rozliczać zawodników tego zespołu, z którego po raz kolejny nie udało się zrobić drużyny, to do Walaska nikt pretensji mieć nie może, bo jako jedyny „Żuraw” przez cały sezon walczył na każdym torze. Gdyby wcielił w życie swoje słowa i zakończył sezon po meczu z Włókniarzem, to PGE Marma w trzech ostatnich występach byłaby już tylko marną atrapą teamu. Chociaż patrząc na jego występy, to chyba rzeczywiście po wizycie w Częstochowie dał sobie spokój. Dojechał sezon do końca i tyle.

W ostatnich sześciu meczach Unibax przegrał aż pięciokrotnie, a mimo to spokojnie awansował do play-offów, zgarniając w tych pojedynkach sześć bonusów. Przypadek? Nie wierzę, że torunianie są aż tak słabi. To raczej dobrze wyliczona zasłona dymna, która opadnie w półfinałach, gdzie stawiani w roli faworytów częstochowianie pożegnają się z marzeniami o złotych medalach. Dalej. Stal Gorzów tak się broniła przed spadkiem, że prawie weszła do play-offów. Prawie znów zrobiło jednak wielką różnicę. A przecież żółto-niebieskim w ostatnich meczach zabrakło jednego jedynego małego punkcika i, co ciekawe, zawsze w najważniejszym momencie brakowało zdobyczy Krzysztofa Kasprzaka. Tym razem Stal nie wygrała różnicą co najmniej pięciu punktów w Lesznie, choć gołym okiem widać było, że niektórzy przedstawiciele gospodarzy wyraźnie jej sprzyjają, czego dowodem był chociażby bieg XIV czy nawet fakt rezygnacji z zastępstwa zawodnika. Dalej. Podczas meczu Włókniarz – Unia Tarnów mający rywala na łopatkach gospodarze przegrywają podwójnie ostatni wyścig po defekcie Grigorija Łaguty i w ostatecznym rozrachunku nikt nie zdobywa bonusa. Jak dla mnie tych dziwnych przypadków było zbyt dużo, a doliczyć jeszcze trzeba totalnie odpuszczone wyjazdowe spotkania Startu i Sparty. Szczerze mówiąc ekstraliga na tym etapie na tyle mnie znudziła, że zrezygnowałem z pójścia na niedzielny pojedynek z Włókniarzem. Dużo nie straciłem, a przy okazji nie zmokłem i zostało mi w kieszeni 40 zł. A że ktoś powie coś o prawdziwych kibicach. Jak patrzę na tych uważających się za prawdziwych, to wolę być nieprawdziwym.

Falubaz w play-offach trafił na tarnowską Unię i na przekór wielu uważam, że to wcale nie jest złe wyjście. Paradoksalnie uważa się, że faworytem dwumeczu lidera po rundzie zasadniczej i drużyny, która dostała się tam szczęśliwie w ostatniej chwili są ci drudzy. Czemu? Bo podobno zielonogórzanom nie pasuje tor „Jaskółek”. Faktycznie, ostatnie występy tam były bardzo słabe, ale pamiętać też trzeba, że wówczas goście nie potrzebowali zwycięstw, a to dość mocno odbija się na postawie na torze. Z drugiej strony tarnowianie słabo jadą na wyjazdach i to już nie są jednorazowe wpadki. Warto wspomnieć, że Unia jest jedyną drużyną z czwórki, która jest oparta na równym składzie, a nie na liderach w pełnym tego słowa znaczeniu i to w najważniejszych momentach może okazać się decydujące. Dziwią mnie głosy czepiające się Jonasa Davidssona. Szwed przywiózł jedno podwójne zwycięstwo, a raz na pierwszym miejscu podniosło go i stracił punktowaną pozycję. Ale pamiętać trzeba, że on ma KSM 2,5 i jeśli zapunktuje w dwóch biegach, to już wyrobi swoją normę. O wynik ma dbać trójka seniorów, bo oni najwięcej zarabiają i od nich faktycznie można wymagać.

Po raz kolejny ekstraliga pozostaje we Wrocławiu. I dobrze. Wygląda na to, że nie ważne jaki jest skład, Sparta i tak się utrzyma, a Marma i tak nie zdobędzie medalu. I nie ważne jakie pieniądze będą pompowane w kontrakty. Mecze wygrywa się w parkingu i jeśli ktoś po dziesięciu latach działania w żużlu tego nie widzi, to albo ma kiepskich doradców, albo celowo wykonuje pewne ruchy, aby nic nie osiągnąć. Wcale się nie zdziwię, jeżeli okaże się, że ktoś nie dostanie licencji na jazdę w ekstralidze, wszak pierwszoligowi kandydaci nie mają się specjalnie czym chwalić w kwestii finansów. A w ich miejsce wskoczy… To jest tak idiotyczne, że aż prawdopodobne.

Mam nadzieję, że ktoś wreszcie pójdzie po rozum do głowy i nastąpi rezygnacja z play-offów. Jazda przez pięć miesięcy tylko po to, żeby ustalić pary półfinałowe jest kompletnie bez sensu. Śmieszą mnie opinie, że runda zasadnicza w tym roku była interesująca. Była, bo drużyny miały różną ilość rozegranych spotkań. Co to za emocje, gdy na pięć kolejek przed końcem znamy dwóch spadkowiczów i trzy drużyny awansujące do czołowej czwórki, a zawodnicy zamiast ścigać się na maksa testują silniki. Do tego na końcu mamy serię dziwnych defektów, hamowania motocyklem bez hamulców i masę spekulacji. A może da się jednak trochę normalniej?

One thought on “Niech wreszcie wygrywa lepszy

  • 22-08-2013 z 02:38
    Permalink

    No co, zahaczył mankietem o bezpiecznik… zdarza się ;p

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *