Żużlowa karuzela rozkręciła się na dobre. W zasadzie codziennie mamy w kraju jakąś imprezę. Ruszyła także szwedzka Elitserien, za którą szczerze mówiąc nie przepadam.
Żużlowcy pewnie nie mogą narzekać na brak zajęć. W niedzielę liga w Polsce, we wtorek rozpoczęła się liga w Szwecji, dziś odbył się finał krajowych eliminacji do cyklu Grand Prix, a jutro ma zostać rozegrany ubiegłoroczny finał Złotego Kask, będący jednocześnie… drugą formą krajowych eliminacji do cyklu Grand Prix. Obserwując wyniki można wyciągnąć coraz konkretniejsze wnioski odnośnie formy poszczególnych zawodników.
Nie ukrywam, że zawsze z niepokojem śledzę wieści z Elitserien, bo jest to liga, która niesie za sobą największą ilość kontuzji. Jest to o tyle dziwne, że akurat Szwecja jest postrzegana jako kraj, w którym na bezpieczeństwo kładzie się olbrzymi nacisk. Niestety zasada ta nie dotyczy żużla. Tamtejsza federacja, jako ostatnia z wielkich nakazała klubom montowanie dmuchanych band. Kluby, ledwo wiążące koniec z końcem, same nie paliły się do tego pomysłu i dopóki nie otrzymały nakazu z góry nie miały zamiaru ich instalować. Głośno o tym problemie zaczęto mówić w sierpniu 2008 roku, kiedy to w ciągu zaledwie czterech dni doszło w Eskilstunie do trzech groźnych wypadków, w wyniku których Kim Jansson został sparaliżowany od pasa w dół, Jonas Davidsson doznał groźnych obrażeń klatki piersiowej, m.in. miał przebite płuco, a Bjarne Pedersen solidnie się poobijał. Na szczęście w końcu w kraju Trzech Koron działacze poszli po rozum do głowy i od sezonu 2009 „dmuchawce” są obowiązkowe.
Nie wiem z czego wynika ta niekorzystna statystyka szwedzkiej ligi. Być może chodzi tu o przygotowanie torów, które długościami są zbliżone do polskich co pozwala na uzyskiwanie dużych prędkości. Nawierzchnie najczęściej są bardzo przyczepne, a warunki pogodowe nie zawsze optymalne. Może sami zawodnicy są skłonni do bardziej ryzykownej jazdy na tamtejszych torach? Nie wiem. Falubaz także odczuł w ubiegłym roku wpływ Elitserien poprzez kontuzje Grzegorza Zengoty oraz Piotra Protasiewicza, z tym, że obaj akurat uczestniczyli w kraksach, które miały miejsce w pierwszym łuku.
Tegoroczna pierwsza kolejka szwedzkiej ligi miała już swoich dwóch pechowców. Peter Karlsson jest bardzo mocno poobijany i być może opuści weekendowe mecze w polskiej lidze, a Jesper Monberg złamał lewy nadgarstek i czeka go najprawdopodobniej 6 tygodni przerwy.
Być może trochę przerysowałem to co dzieje się w Elitserien, w końcu wypadki zdarzają się wszędzie. Jednak jeśli chodzi o Anglię trzeba wziąć pod uwagę ilość rozgrywanych meczów oraz techniczną trudność torów. Sama liczba upadków jest spora, jednak najczęściej nie skutkują one jakimiś większymi urazami. W Polsce natomiast (odpukać oczywiście) bardzo często mecze kończą się bez upadków. Oczywiście zdarzają się wyjątki od reguły (choćby kontuzje Jasona Crumpa w biegłym roku w barwach Belle Vue Aces czy niedzielny wypadek Piotra Świderskiego), jednak mam wrażenie, że w Szwecji kontuzji jest dużo więcej. To wszystko są oczywiście moje uwagi, pewnie trochę przesadzone, ale jednak mam zawsze pewne obawy kiedy zapowiadane są występy naszych żużlowców w Elitserien.
Patrząc na kwestie bezpieczeństwa w żużlu, szczególnie w Szwecji, trudno nie wspomnieć także o kwestii nieszczęsnych tłumików. Tamtejsza federacja ogłosiła konieczność używania wynalazków, uginając się dopiero pod naciskiem zawodników, którzy zagrozili protestem. Na tamtejszych trudnych i grząskich torach brak mocy w silnikach może być najbardziej odczuwalny. Działacze SVEMO są głusi na apele żużlowców mówiących o niekorzystnym wpływie nowych produktów na ich zdrowie. Odłożyli wyrok do 1 czerwca żeby rozgrywki mogły wystartować, a co będzie dalej zobaczymy. Mam zresztą wrażenie, że Szwedzi poczekają na to co zrobią Brytyjczycy, u których okres ochronny kończy się już 15 maja. Jeśli w Anglii przedłużą go, to ciekawe co zrobią Szwedzi? Może to samo i tak się będą bali podjąć decyzję, że i jedni i drudzy dociągną do końca sezonu. Czego im życzę.