Kto zajmie trzecie miejsce?

Do zakończenia rundy zasadniczej pozostało jedno spotkanie. O ile dla gości z Rzeszowa jest ono bez większego znaczenia, to dla gorzowian może być kluczowe w zależności od przyjętej strategii na rundę play-off.

Od kilku tygodni wiadomo, że Stal będzie walczyć w pierwszej rundzie play-off z Unią Leszno. Od kilku lat wiadomo, że leszczyński tor, a w zasadzie sposób jego przygotowywania, nie pasuje zawodnikom Stali z Tomaszem Gollobem na czele. Wydaje się więc, że lepszym dla nich rozwiązaniem byłoby jechanie pierwszego meczu u siebie i bronienie zdobytej przewagi na wyjeździe. Odwrotna kolejność rodzi prawdopodobieństwo straty na tyle dużej, że jej odrobienie może być nierealne. Wiadomo, że pierwsze rozwiązanie jest możliwe tylko pod warunkiem, że Stal… nie zdobędzie bonusa, tzn. nie wygra z PGE Marmą Rzeszów różnicą większą niż 11 punktów. Z drugiej jednak strony nie mogą też tego meczu przegrać, bo to będzie ewidentnym lekceważeniem kibiców i spowoduje jeszcze większą nerwowość w ekipie. A co jeśli goście mecz totalnie odpuszczą i skażą tym samym gorzowian na trzecie miejsce? Ciekaw jestem właśnie podejścia rzeszowian do tego spotkania.

Wczoraj ogłoszono listę zawodników zastępowanych w ekstralidze. Największą niespodzianką, żeby nie powiedzieć sensacją jest możliwość zrobienia pełnej „zetzetki” za Kamila Adamczewskiego (efekt ostatniego kompletu punktów w meczu z Włókniarzem), z czego leszczynianie na pewno skorzystają wobec kontuzji swojego juniora. Skoro chodzi o prawą nogę, to zapewne może być efekt zdarzenia z biegu XVIII (filmik). Ciężko ocenić tę sytuację, ale na pierwszy rzut oka trudno tam dostrzec początek kontuzji. Pozostaje wierzyć lekarzowi Unii. Nie zmienia to jednak faktu, że leszczynianie mogą wstawić Kamila jako seniora i puścić za niego po razie czterech swoich zawodników. Wobec plagi kontuzji jest to rozwiązanie idealne. Nie poprawia to na pewno nastrojów w Gorzowie, bo „z/z” powinna być dość poważnym wzmocnieniem rywali. Innym przykładem jest możliwość częściowego zastępstwa zawodnika za Emila Pulczyńskiego, podczas  gdy Rune Holta w ogóle nie jest ujęty w tym zestawieniu.

Byłem wczoraj na Lidze Juniorów w Zielonej Górze i zdziwiła mnie nieobecność dwóch podstawowych juniorów gorzowskich. Są zapewne chronieni w ten sposób przed ewentualnymi kontuzjami. Dla mnie jest to działanie dość krótkowzroczne, bo pozbawianie młodzieżowców możliwości startów na pewno nie spowoduje podniesienia ich umiejętności. Tradycyjnie brakowało tez Macieja Janowskiego. Poza tym wszystkie kluby wystawił najsilniejsze juniorskie zespoły jakie aktualnie posiadają. Powtórzę się. Dziwi mnie postawa gorzowian. Cóż, to w zasadzie ich problem. Jeśli chodzi o wrażenia czysto sportowe, to bardzo pozytywnie zaskoczyli mnie wrocławianie oraz częstochowianie. Coś się ruszyło ze szkoleniem i bardzo dobrze. Spore kłopoty z juniorami mają natomiast ekstraligowcy z południowo-wschodniej Polski. O ile w drużynie tarnowskiej jest w tym roku prawdziwa plaga kontuzji, to rzeszowianie poza Dawidem Lampartem nie mają się czym specjalnie chwalić. Nie chciałbym tu dołować juniorów PGE Marmy, ale taki Łukasz Kret powinien robić dużo więcej, mając tyle okazji do startów w lidze. Tymczasem poza poprawną jazdą nie ma nic – ani ataków, ani obrony swojej pozycji.  Szczególnie obserwowałem Łukasza Sówkę, który jest przecież wciąż zawodnikiem Falubazu. Niestety, nie widzę żadnego postępu. Wciąż bardzo przeciętna postawa na torze z jednoczesnym uwielbieniem dla jazdy na jednym kole. Gdyby tak dobrze jeździł na dwóch kołach jak na jednym, to byłby już czołowym zawodnikiem ekstraligi. Ogólnie podczas tego turnieju młodzi chłopcy jechali z ambicją, czasem nawet zbyt dużą. Na szczęście nikomu nic poważnego się nie stało i wszyscy o własnych siłach mogli opuścić stadion. Kibice oglądnęli kilka naprawdę fajnych wyścigów. Bardzo dużo było na trybunach dzieci. Atmosfera świetna, brawa dla wszystkich żużlowców za walkę. O to chodzi. Jednak można, gdy na trybunach nie ma tych ligowych oszołomów. Znów były stare tłumiki i jednak są dużo głośniejsze. Dla mnie jest to chyba jedyna różnica.

Jeszcze na koniec powrócę do spraw gorzowskich. Okazało się, że Nicki Pedersen wystartował wczoraj w meczu ligi duńskiej. Jest na urlopie czy nie? Skoro w sobotę był w Terenzano, a już w środę w Danii, to wynika, że jego urlop trwał całe… trzy dni. Nie wiem jaki był cel puszczania takich ewidentnie nieprawdziwych informacji. To nie tworzy dobrego klimatu wokół klubu i pewnie nawet gorzowscy kibice mają powoli dość bycia obiektem drwin swoich odpowiedników z innych miast. Wiem coś o tym, bo przecież ubiegły rok stał pod znakiem bezsensownych przepychanek i idiotycznych wypowiedzi prezesa i trenera Falubazu.

Teraz pozostaje czekać na to co zrobią żużlowcy Stali i PGE Marmy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *