Polska kontra reszta świata?

Przyznam się, że nie spodziewałem się tak radykalnych rozstrzygnięć żużlowego „okrągłego stołu”. Na chwilę obecną czujemy się zwycięzcami, ale tak naprawdę najtrudniejsza część sporu dopiero przed nami, więc popadanie w hurraoptymizm jest daleko przedwczesne.

Wbrew pozorom przewaga jest po stronie międzynarodowej federacji, która zakazała firmie King produkcji tłumików nie posiadających aktualnej homologacji FIM-u. Trudno będzie przekonać Brytyjczyków do wznowienia produkcji, więc cała rewolucja może upaść przez najzwyczajniejszy brak tego sprzętu. Trudno oczekiwać, że działacze pozwolą na ponowne wprowadzenie go na rynek, więc jednym z głównych zadań może być odkupienie licencji i rozpoczęcie produkcji w Polsce.

Samo zezwolenie, a w zasadzie nakaz, używania starych tłumików w polskich ligach jest już sporym wydarzeniem w żużlowym światku, bo ewidentnie polska federacja poszła pod prąd przepisów FIM-u. Jednak zabronienie polskim zawodnikom startu w ligach, gdzie używa się nowych tłumików jest pójściem „po bandzie”. To zagranie va banque. Ciekaw jestem kto wystąpił z taką propozycją, ale niezależnie od personalnych zasług podjęcie takiej decyzji wymagało sporej odwagi (albo było aktem desperacji) przewodniczącego PZMot-u. Jeszcze kilka dni temu p. Witkowski był odsądzany od czci i wiary, oskarżany o zabijanie żużla, nazywany sprzedawczykiem, a tu taka niespodzianka. Wziął na siebie sporą odpowiedzialność, bo jest na pewno świadomy, że Polska może zostać zawieszona w prawach członka FIM-u (chodzi także o inne sporty motorowe), a w najlepszym wypadku nasi żużlowcy mogą być pozbawieni szansy walki w zawodach organizowanych przez FIM. Kto więcej na tym straci? Ciężko powiedzieć. Światowy żużel to przecież w 50% Polska. To u nas zagraniczne gwiazdy zarabiają pieniądze o jakich nawet nie mogą marzyć w innych ligach, choć z drugiej strony odpadnięcie tak potężnych rywali jak Tomasz Gollob i Jarosław Hampel zwiększyłoby ich szansę na wywalczenie tytułu mistrzowskiego. Teoretycznie, gdyby np. Jason Crump czy Nicki Pedersen zostali postawieni pod ścianą, wybraliby kasę, ale pewnym tego być nie można.

Już widać, że doszło do sporego podziału, bo Szwedzi, póki co, nie mają zamiaru iść polską drogą. Tak naprawdę, jeśli chcą być konsekwentni, to powinni zabronić swoim zawodnikom startu w polskich ligach. Takie posunięcie byłoby wodą na młyn „starotłumikowców”, choć uderzyłoby w nasze kluby oparte na żużlowcach z kraju Trzech Koron, więc głównie ucierpiałby Falubaz. Teraz oczy kibiców skierowane są na brytyjską federację. Angielskie drużyny już jeżdżą i tak prawdę mówiąc nowe tłumiki jakoś specjalnie im nie przeszkadzają. Całkiem możliwe, że nie podejmą żadnej decyzji, co będzie równoznaczne z podtrzymaniem obecnego stanu rzeczy, czyli pójścia drogą FIM-u. Akurat spora część tamtejszych żużlowców ma w głębokim poważaniu polskie pieniądze i ściga się raczej dla przyjemności.

Głównym argumentem przeciw nowym tłumikom jest niebezpieczeństwo wynikające z ich używania, co swoim podpisem potwierdzili żużlowcy, którzy… nigdy z nich nie korzystali w oficjalnych zawodach. Jedyną szansą na potwierdzenie zasadności stawianych zarzutów będzie zwiększona ilość wypadków w ligach używających nowego sprzętu, a jednocześnie bezkolizyjna jazda w Polsce. Głupia sytuacja – dzisiaj jedziesz dla nas, a we wtorek w Szwecji życzymy ci lekkiej kontuzji. Lekkiej, bo w niedzielę masz się stawić u nas, w końcu za to ci płacimy. Paranoja.

Nie wiem co dalej z tego wszystkiego wyniknie. Chyba najlepszym rozwiązaniem byłoby rzeczywiście postawienie zawodników pod ścianą i zmuszenie ich do dokonania wyboru. W ten sposób istnieje szansa na rewolucję i wydostanie się ze struktur FIM-owskich. Nie jest to oczywiście panaceum na wszystkie problemy speedway’a, ale dałoby szansę na podejmowanie decyzji przez ludzi, którym na tej dyscyplinie zależy. Z drugiej strony polskie kluby mają podpisane wieloletnie umowy z BSI na organizację cyklu Speedway Grand Prix, który odbywa się pod egidą FIM-u. Zapisy tam zawarte obligują organizatorów do zapłacenia Brytyjczykom określonych sum, które mogą pogrążyć budżety, szczególnie w Gorzowie.

Dotychczasową treść tego artykułu pisałem w piątek, po decyzji SVEMO. Żeby było ciekawiej szwedzcy żużlowcy wcale nie popierają swoich działaczy. Dziś już wiemy, że FIM nadal trwa przy swoim zdaniu. Pozostaje jeszcze presja ze strony BSI, w końcu brak Polaków, to ogromny cios marketingowy. Byłoby na pewno fajnie gdyby poparła nas federacja brytyjska. Napisałem wyżej, że nowe tłumiki im nie przeszkadzają, ale już jest trochę kontuzji. Trudno wszystko zrzucać na nowe tłumiki, bo speedway sam w sobie jest sportem bardzo urazowym, niemniej coś się rzeczywiście dzieje. Na razie pozostaje czekać i stać na swoim stanowisku. GKSŻ ma się określić w środę, choć nie bardzo wiem co ta struktura może wymyślić, skoro organizacja nadrzędna, czyli PZMot, już podjęła decyzję.

A już w czwartek pierwsze ściganie na W69 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *