Szansa na zmiany?

Cisza na torach powoduje rozgrzanie linii telefonicznych, mailowych i oczywiście forów internetowych. Z reguły najwięcej do powiedzenia mają akurat ci, którzy w ogóle nie powinni się odzywać. Taki urok tego okresu i powszechnego dostępu do sieci. Pomyślałem sobie, że ja też coś napiszę. W końcu dostęp do sieci też mam 🙂

Na początku przyznam, że nie spodziewałem tak szybkiego załatwienia kwestii kontraktów z tegorocznymi liderami w Gorzowie Wielkopolskim. Myślę, że bardzo dobrym posunięciem jest zostawienie Linus Sundstroema. Szwed udowodnił swoją przydatność w końcówce sezonu i może się okazać, że kontuzja Nielsa Kristiana Iversena w dłuższym okresie czasu da pozytywny efekt dla żółto-niebieskich. Sezon 2015 będzie jednak bardzo ciężki dla gorzowian, bo może zmienić się podejście kibiców. Wielkie marzenie zostało zrealizowane i teraz fani mogą zacząć oczekiwać czegoś więcej, czyli emocji stricte sportowych, a tych niestety tor na stadionie im. Edwarda Jancarza nie dostarcza. Jako kibic z Zielonej Góry coś o tym wiem, bo w 2009 roku przeżywałem to samo. Niewątpliwie ważne jest to, aby działania klubu poszły w kierunku żużla, a nie polityki, jak to miało i cały czas ma miejsce w Winnym Grodzie. Opóźnienie okresu transferowego sprawia, że nie ma co czekać prawie dwóch miesięcy na jego rozpoczęcie. Teraz gorzowianie muszą jeszcze mieć jakiegoś Polaka do podstawowego składu i ewentualnie rezerwę, ale najważniejsze sprawy kontraktowe już pozałatwiali.

Jeśli chodzi o Falubaz, to słucham i czytam różne medialne źródła informacji i spekulacji. Najbardziej wiarygodne jest dla mnie w tym temacie Radio Zielona Góra. Ciekaw jestem w jakim stopniu sprawdzą się zapowiedzi odbudowania szkółki, bo bardzo chciałbym, aby znów miejscowi chłopacy stanowili o sile tej drużyny. Z drugiej strony pojawiają się głosy o chęci sprowadzenia Artura Czai, co według mnie kłóci się jednak z wcześniejszym zdaniem. Dlaczego? Bo Artur jest opcją tylko na rok, a najgorsze, że znów zabierze miejsce i nadzieję na to miejsce chłopakom stąd. Jeśli faktycznie działacze chcą odbudować siłę Falubazu, to przede wszystkim muszą priorytety. Dziś niestety ważny jest przede wszystkim wynik, a spoglądanie wyłącznie na „tu i teraz” nic dobrego nie wróży. Na Sportowych Faktach przeczytałem o próbie odbudowania atmosfery przez zatrudnienie nowego menadżera. Nawet jest podanych trzech kandydatów. Kto ma uwierzyć w tą bzdurę? Przecież atmosfera siadła przez kłótnie w klubie, a nie w drużynie, przez naciski na wynik nie mające nic wspólnego z żużlem. I co? I cały ten syf był zupełnie niepotrzebny, bo w tym roku w związku z połączeniem miasta z gminą nie ma wyborów na prezydenta Zielonej Góry. W ten sposób nasz senator zamiast zrobić sobie kampanię, strzelił sobie w stopę, a fala uderzeniowa zmiotła praktycznie drużynę, którą przez tyle lat budował. Póki co niewiele wiadomo o składzie Falubazu poza tym, że rewolucji nie będzie, choć ją zapowiadano.

Tak na marginesie, to każdy przychodzący do Falubazu junior powinien najpierw spojrzeć na dwa przykłady jego poprzedników. W jakim miejscu jest dziś Łukasz Sówka? Z utalentowanego chłopaka stał się pierwszoligowym rzemieślnikiem i to niezbyt wysokich lotów. Widziałem w tym roku jego jazdę na torze, na którym się wychował i był to niestety dramat, gdy objeżdżali go na dystansie zagraniczni rywale, marzący jedynie o podobnym zapleczu. A Kamil Adamczewski? W wywiadzie mówił, że w stosunku do poprzedniego roku uczynił spory postęp. Fajnie, tylko wystarczy odjąć punkty za „mecze” z Gdańskiem i Częstochową u siebie i  okazuje się, że jego średnia wynosi 1,074 i jest sporo niższa od średniej sprzed dwóch lat, gdy jechał jeszcze barwach Unii Leszno. A dodać trzeba, że  szans na jazdę miał naprawdę dużo, zdecydowanie więcej niż miejscowi młodzieżowcy. Oby po znalezieniu nowego pracodawcy odnalazł także radość z jazdy, bo na razie poza robieniem wiatru niewiele z jego postawy wynikało.

Śmieszą mnie porównania Sławomira Dudka (podobnego jednego z kandydatów na stanowisko menadżera) z Adamem Skórnickim. Bo też jak „Skóra” jeździł w barwach i ma doświadczenie. Oczywiście, że te warunki spełnia i  to nawet celująco, tyle tylko, że „Skóra”, który dokonał prawdziwego cudu w Lesznie (nie chodzi o wynik, tylko o atmosferę w drużynie i wokół niej), ma angielskie podejście do żużla i młodych, ambitnych chłopaków, a nie doświadczonych – że się tak wyrażę – zawodników, karzących sobie za to doświadczenie słono płacić. Ważne jest też to, że działacze „Byków” pozwolili Adamowi działać. Przecież każdy żużlowiec zaczynając karierę po prostu kochał to co robił i to uczucie nadal gdzieś w nich jest. Niestety, takie podejście nie gwarantuje wyniku i tu możemy się odbić od ściany.

Żałuję, że nie pojechałem na piknik z okazji 21 lat startów długowłosego Byka. Mam nadzieję, że on od środka zmieni podejście zawodników, chociaż tych młodszych (starzy są pewnie mało reformowalni, zwłaszcza, gdy chodzi o pieniądze) i za kilka lat także w Polsce kibice będą mogli cieszyć się oglądaniem żużla. Porównanie pewnie głupie, ale „Skóra” jest wg mnie kandydatem na św. Franciszka polskiego żużla, bo wyjścia są już właściwie tylko dwa: albo pogrążymy się w bagnie przez różnego rodzaju cwaniaków będących niby sponsorami, albo przestaniemy traktować mecze jak wojnę i zaczniemy cieszyć się żużlem. To drugie rozwiązanie spowoduje oczywiście odejście grupy kibiców i trzeba się z tym liczyć.

Na zakończenie mam taką myśl. Ciekawe jak czuł się na leszczyńskim pikniku Jarosław Hampel – człowiek, który mógł być byczym bogiem? Swego czasu wybrał jednak pieniądze. Bo jakiż inny mógł być argument z Zielonej Góry? Kopa w dupę jakiego dostał w Falubazie długo nie zapomni. Oby tylko wyciągnął właściwe wnioski.

One thought on “Szansa na zmiany?

  • 30-10-2014 z 03:27
    Permalink

    Unia z Hampelem byłaby teraz kompletna, a szanse z Gorzowem 50-50…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *