Po niedzielnym zawieszeniu trenera Piotra Żyto z niecierpliwością czekałem na dzisiejszą konferencję prasową prezesa Roberta Dowhana. Najbardziej zależało mi na sposobie umotywowania takiej decyzji. Usłyszałem, że składają się na nią wszystkie żale z ostatnich dziewięciu miesięcy. To po prostu porażające, że prezes naszego klubu nie potrafi w przejrzysty sposób powiedzieć dlaczego zawiesza trenera.
Już sam fakt, że informacja o zawieszeniu nie była podana na żadnej oficjalnej konferencji prasowej, a prezes dopiero po dwóch dniach potrafi osobiście się do niej ustosunkować, nie zwiększa wiarygodności naszego ojca dyrektora. Poniedziałkowy krótki, niczego nie wyjaśniający wpis na portalu kontrolowanym przez prezesa trudno uznać za jakąkolwiek wypowiedź. Czy naprawdę na wymyślenie argumentów potrzeba aż 40 godzin? Jeśli one istnieją, a co najważniejsze, jeśli mają jakikolwiek sens, to powinny zostać przedstawione jak najszybciej. Jak zwykle prezes jednak chciał żeby odbyła się oficjalna konferencja, na której oczywiście wszystkie kamery i mikrofony skupione będą na nim. Jego chęć zaistnienia jest już nudna. Nie wiem czy jest efekt jakiegoś kompleksu czy może chęć przyłączenia się do grupy znającej tzw. ludzi ważnych. Prezes wydawał się być smutny. Nie ma się czemu dziwić. Tomek Karolak już na pewno wyrzucił go ze swojej bandy, a kto wie, może nawet usunął ze znajomych na naszej klasie. Swoją drogą p. Karolak sztucznie wykreowany na wiernego fana Falubazu stał się troszkę kozłem ofiarnym całej sytuacji. Frustracja kibiców na otaczanie się przez głównodowodzącego ludźmi z Warszawy znalazła ujście w ostatniej oprawie, bo czy tak naprawdę to, że ktoś powie komuś o klubie z Zielonej Góry ma jakiekolwiek znaczenie? W ubiegłym roku jednym z zaproszonych gości był Włodzimierz Szaranowicz. Przed kamerami potrafił jakże pięknie nic nie powiedzieć o żużlu. Nie zauważyłem żeby jego wizyta miała jakiekolwiek odbicie w wypowiedziach. To nie jest jego świat i nigdy nie będzie i tak jest niestety z ogromną większością tych jednorazowych kibiców speedway’a. Jeśli rzeczywiście zapałają miłością do tego sportu, to niech pójdą sobie zwyczajnie do kasy, usiądą na zwyczajnych miejscach i zobaczą jak wygląda to naprawdę. Zwyczajny kibic za własne pieniądze dostaje najczęściej brudne miejsce bez dostępu do bufetu. Jest macany na wejściu jak przestępca. Jeśli chce się czegoś napić musi najpierw postać w kolejce po colę, jeśli chce się załatwić – musi czekać aż zwolni się miejsce w przenośnej toalecie. Po co tworzyć jakiś wyimaginowany świat ludzi sprzyjających zielonogórskiemu żużlowi? Takiego świata nie ma. Są kibice, którzy przychodzą na mecze nawet gdy prezes traktuje ich jak zło konieczne. Szkoda, że pan Dowhan tego nie widzi. Zmienił się bardzo od czasu, gdy siedział na zwyczajnych ławkach. O wielu rzeczach zapomniał. Szkoda. Najbardziej nie mogę mu wybaczyć tego, że wszystko co zrobił dla tego klubu (a zrobił naprawdę dużo) okazało się wyłącznie kapitałem, który w dowolnej chwili zostanie wykorzystany do promowania własnej osoby w celu spełnienia prywatnych ambicji. Mieliśmy już prezesa – polityka, który przyjeżdżając z Warszawy miał być zbawicielem klubu, a nieomal zrównał go z ziemią podpisując wirtualne kontrakty w celu wygrania wyborów. Myślałem, że taka sytuacja już więcej się nie powtórzy.
Wracając do części merytorycznej (jeśli taka w ogóle istnieje), wysłuchałem całej konferencji, choć naprawdę nie miałem na to ochoty. Skoro mam jednak wyrobić sobie własną opinię, to nie mogę polegać na zewnętrznych komentarzach. Najkrócej rzecz ujmując zarzuty prezesa są trzy:
- Nieodpowiednie przygotowanie toru na finał w roku ubiegłym, co pociągnęło za sobą straty finansowe w wysokości kilkuset tysięcy zł. (średnio precyzyjne określenie) oraz złą opinię o klubie jako organizatorze tej imprezy. Argument co najmniej dziwny, bo przecież osobą bezpośrednio odpowiedzialną za przygotowanie toru jest toromistrz. Zupełnie inną sprawą jest fakt powracania do rzeczy sprzed ponad pół roku. Jeśli faktycznie wina trenera była tak wielka, to trzeba było wyrzucić go po zakończeniu sezonu. Jak dla mnie jest to powód fikcyjny, wymyślony z braku lepszych pomysłów.
- Słaba postawa drużyny i w konsekwencji zawieszenie trenera w momencie gdy w dziesięciu meczach mamy na koncie sześć punktów. Argument może i fajny, tylko że w momencie ogłoszenia decyzji byliśmy po jedenastu spotkaniach i mieliśmy na koncie dziewięć punktów. Sytuacja, o której mówił p. Dowhan miała miejsce tydzień wcześniej i pozostawienie wówczas trenera na stanowisku oznacza zgodę na jego dalsze działanie. Podejmowanie decyzji bez uwzględnienia nowych okoliczności uważam (jak wyżej) za powód całkowicie wymyślony na potrzeby jakiegokolwiek uargumentowania tej idiotycznej decyzji.
- Po meczu z Unibaxem trener wyszedł z zawodnikami do kibiców zamiast pilnować mechaników. Kompletna bzdura. Gdyby nie wyszedł zostałby oskarżony o lekceważenie fanów, co pewnie też byłoby świetnym argumentem. Przecież w parkingu siedzi kierownik drużyny i to on odpowiada za sprawy organizacyjne. Jak wyżej uważam ten argument na idiotyczny.
Jeśli nie ma żadnego prawdziwego powodu, to cóż jest powodem? Skoro nie można nic wymyślić, mając nawet tak profesjonalnego rzecznika jak Marek Jankowski (kilka razy uratował prezesa, bo ten niejednokrotnie nie potrafił rzeczowo powiedzieć o co mu chodzi), to oznacza, że chodzi o coś zupełnie innego i związane jest zapewne z transparentem wywieszonym przez kibiców po X biegu niedzielnego meczu. Któż jest winny temu zajściu? Oczywiście trener, bo palnął coś czego mówić nie musiał, a z punktu widzenia prezesa, jako lojalny współpracownik – nie miał prawa. Oczywiście sprawa wiadomego sms-a zajęła sporą część konferencji, ale o dziwo nie była powodem zawieszenia p. Żyto w obowiązkach trenera. Z konferencji dowiedziałem, że pan Żyto żadnej informacji nie dostał osobiście o czym mówił z miną ucznia podstawówki, który siedzi w gabinecie dyrektora. Powiedział jednak ważną rzecz, że informację taką otrzymał od współpracownika. Postawiony przed takim faktem prezes powiedział, że przekazał w zdenerwowaniu osobie funkcyjnej żeby w obliczu słabej postawy Grzegorza Zengoty, Fredrika Lindgrena i Rafała Dobruckiego w wyścigu XIV puścić juniorów i tym samym ukarać w jakiś sposób tych, którzy powinni przywozić punkty. Treść może podobna tylko forma i motywacja dość znacznie odbiegają od siebie. Według prezesa tylko trener ma wpływ na obsadę wyścigów. Trochę się tu jednak myli, bo osobą kontaktującą się z arbitrem nie jest trener, a kierownik drużyny i to on tak naprawdę podaje sędziemu ostateczną decyzję. Gdyby wola prezesa była podana w sposób bardziej stanowczy, to koncepcja trenera w sprawie obsady biegów nominowanych nie miałaby tak naprawdę żadnego znaczenia.
Ze sposobu przekazywania informacji podczas tej dziwnej konferencji można jednak wnioskować, że sms o treści przedstawionej we Wrocławiu przez p. Żyto jednak został wysłany. W tym kontekście osoba odbiorcy nie ma dla mnie większego znaczenia. Cała sprawa jest po prostu idiotyczna. Prezes się zdenerwował i coś do kogoś wysłał. Ten ktoś powiedział o tym trenerowi, który musząc po raz kolejny tłumaczyć się ze słabej jazdy swoich zawodników w końcu nie wytrzymał i powiedział co powiedział. Podobno panowie spotkali się i wszystko wytłumaczyli. W klubie jest już lepsza atmosfera co zaowocowało zwycięstwem, więc po k…a mać zawieszać trenera? Nie można powiedzieć, że podczas urlopu nie wytrzymał i wysłał tego idiotycznego sms-a? Po co brnąć coraz głębiej w to bagno? Jeśli trener ma dość tłumaczenia się przed dziennikarzami, to może trzeba wysyłać na pożarcie zawodników, którzy zawalają mecze? Przecież każdy kto obserwuje działania p. Dowhana widzi, że mają one coraz mniej wspólnego z dobrem klubu. Po co wszystkie kłótnie z p. Komarnickim, z prezydentem miasta, próby negocjacji na własną rękę z firmą Alstal? Po co wszystkie niepotrzebne bankiety? Czy tu też winny jest Piotr Żyto? Czy to służy komukolwiek? Nie. Wystarczy zakończyć to pajacowanie, usiąść i powiedzieć, że działania z ostatniego pół roku czasami były nieprzemyślane, wziąć troszkę odpowiedzialności na siebie i przestać robić z nas idiotów. Obrażanie się na wszystkich wokoło nic nie daje. Widać, że otaczanie się ludźmi chwalącymi wszystko cokolwiek uczyni wielki prezes i zrobiło wiele szkód w myśleniu p. Dowhan. Przywrócenie normalności jest możliwe, ale bardzo trudne, bo podobnie jak w przypadku alkoholika czy narkomana nie da się niczego zrobić, dopóki delikwent nie przyzna się sam przed sobą, że ma problem.
A może jest inaczej? Może trener gdzieś zupełnie na poważnie narozrabiał i prezes mając jakąś wiedzę na ten temat chce teraz w odwecie publicznie upokorzyć p. Żyto, traktując go na konferencji jak gówniarza? Nie mam pojęcia. A podobno wszystkim chodzi o dobro Falubazu.