Co zrobi Falubaz po odejściu Piotra Protasiewicza?

Cóż sensownego można aktualnie napisać o postawie Falubazu? Obawiam się, że niewiele. Z jednej strony zdecydowany faworyt do awansu wygrał tylko połowę meczów, ale jednocześnie wciąż jest jednak niepokonany. Styl? Tutaj rzeczywiście najlepiej nie jest, ale to nie skoki narciarskie, więc punktów za styl się ani nie dodaje, ani nie odejmuje.

Wszystko rozstrzygnie się w play-offach, a celem rundy zasadniczej jest awans decydującej rozgrywki przy względnie dobrej atmosferze. O ile sytuacja punktowa zielonogórzan jest całkiem przyzwoita, to z atmosferą jest chyba pewien problem, którego w klubie mogą nie zauważać, bo występuje w zasadzie od dobrych ośmiu czy nawet dziesięciu lat. Myślę o zmorze większości polskich klubów, czyli kontraktach z tzw. gwiazdami, które niczego nie gwarantując skutecznie blokują szansę startów zawodnikom bez pleców. Problem zaczyna się wtedy, gdy „gwiazda” ewidentnie jedzie poniżej zakładanego poziomu, a jednak pozostaje pierwszym wyborem przy ustalaniu składu, a młodzi zawodnicy albo dostają jeden lub dwa starty w meczy, albo w ogóle nie łapią się do zestawienia meczowego.

I takie właśnie podejście doprowadza powoli do sytuacji, której chyba wszyscy chcielibyśmy uniknąć, czyli presji na odstawienie od składu kapitana, wychowanka i (dla zdecydowanej większości kibiców) legendy tego klubu. Dziś już wiemy, że Piotr Protasiewicz podjął decyzję, że tegoroczny sezon będzie jego ostatnim w długiej zawodniczej karierze. Wiemy, że w ciągu tych 30 lat miał sporo wypadków. Wiemy również,  że w 2022 roku także nie oszczędzał go pech, bo taki niestety bywa ten sport. Tyle, że szacunek dla zasłużonego zawodnika zostaje powoli przykrywany przez aktualne problemy i zwyczajną presję wyniku. Pozostaje w tym wszystkim jednak dość zasadne pytanie: dlaczego 47-letni żużlowiec odczuwający skutki poważnego wypadku wciąż był zgłaszany do składu, pomimo ewidentnie niezbyt dobrego samopoczucia. Czy naprawdę trzeba zniszczyć legendę, zniechęcić kibiców, żeby młodzi i zdrowi zawodnicy mogli otrzymać szansę? Czy naprawdę 39. pozycja wg średniej biegopunktowej w I lidze jest tym, co mają zapamiętać kibice z wielkiej kariery?

Czy Pana Piotra stać jeszcze na dobre występy? Oczywiście, że tak, ale jest jeden podstawowy warunek – musi być zdrowy. Nie ma się co oszukiwać i sam Piotr niejednokrotnie o tym wspominał w wywiadach, że im jest starszy, tym więcej czasu potrzebuje na wyleczenie urazów. I prędzej czy później jednak ludzie zauważą, że zawodnik gorzej dysponowany otrzymuje możliwość startów kosztem zawodnika znajdującego się w lepszej formie. Pewnie nie wszyscy fani śledzą wyniki poza ligą, ale cztery dni wcześniej właśnie w Łodzi Piotr Protasiewicz niespecjalnie liczył się w stawce ćwierćfinału IMP, pokonując jedynie kilku juniorów. A mimo wszystko jechał w lidze kosztem Mateusza Tondera, który w podobnych zawodach w Gdańsku zdobył aż 10 punktów. Słyszałem ostatnio w Radiu Zielona Góra kąśliwy komentarz red. Jacka, że Mateusz tak naprawdę uczestniczy w zajęciach z Grzegorzem Zengotą (prywatnie prawie szwagrem) i to by się zgadzało, bo pewnie dzięki Zengiemu jechali razem w zawodach w Niemczech, a teraz w Gdańsku, gdzie mógł złapać trochę luzu.

Jest jeszcze jedna kwestia, o której nie piszą media, bo nie wypada, ale o której rozmawiają kibice, bo nie da się tego od dobrych dziesięciu lat nie zauważyć. Nasuwa się tutaj niestety lekka analogia do przypadku Tomasza Golloba w Grudziądzu, pod którego robione było tam niemal wszystko, a to zawodnik decydował czy będzie jechać w meczu czy nie. Nie mowy oczywiście o stuprocentowym podobieństwie, ale jednak coś na rzeczy jest. Jakiś czas temu miałem możliwość porozmawiania z byłym zawodnikiem Falubazu i tam wyszły kwestie mocno odstające od oficjalnego klubowego przekazu właśnie w kontekście współpracy z kapitanem drużyny. Nie jest tajemnicą, że zbyt często starsi zawodnicy mają w klubach dużo więcej do powiedzenia niż powinni mieć i to doprowadza do konfliktów, o których się nie mówi, bo polityczna poprawność tzw. dziennikarzy żużlowych na to nie pozwala. Będąc kilka dni temu w Grudziądzu słyszałem mało przychylne Tomaszowi Gollobowi rozmowy starszych kibiców, w kontekście szykowania toru, który nikomu innemu nie pasuje. Nie mam wątpliwości, że skazani na walkę o skład w Falubazie Jan Kvech, Mateusz Tonder oraz Damian Pawliczak będą szukać nowego klubu, bo wszystkim trzem (a na pewno pierwszym dwóm) kończą się kontrakty, a sporo klubów zakontraktuje ich z pocałowaniem ręki. A zielonogórski klub zostanie z ręką w nocniku…

I tutaj właśnie wychodzi brak perspektywicznego myślenia w Falubazie i – co ciekawe – nie ma znaczenia kto aktualnie w klubie rządzi. Zmarnowano niegdyś kontrakt z Mikkelem Bechem, zmarnowano z Madsem Hansenem, marnuje się od dwóch lat Jan Kvech, teraz w podobnej sytuacji jest Mateusz Tonder. A wszystko dlatego, że podpisali długoterminowe kontrakty, co pozwoliło traktować ich jak żużlowców gorszej kategorii, uzależnionych od widzimisię działaczy. A w międzyczasie promowane były drogie gwiazdy, niekoniecznie warte ogromnych pieniędzy, jakie były im płacone. W końcu doszło do spadku do I ligi, ale wychodzi na to, że działacze niczego się nie nauczyli. Za wszystko i tak tłumaczy się Piotr  Żyto, który przecież musi uwzględnić najpierw gwiazdy, a dopiero potem dzieli cztery wyścigi pomiędzy Kvecha, Tondera i Dawida Rempałę.

Dziś Piotr Protasiewicz powiedział, że musi odpocząć, co było wiadome od początku sezonu. Ale dopiero mecz w Łodzi i coraz większa frustracja kibiców doprowadziła do sytuacji, że to PePe sam decyduje się na odpoczynek. Bo gdyby mimo wszystko stwierdził, że jednak pojedzie, to znów byłby w składzie. Tylko po co narażać się na gwizdy kibiców…

To jest ciężki temat do opisywania, bo młodsi kibice nie mają za bardzo wiedzy o wcześniejszych zawirowaniach, a część kibiców ulega politycznej poprawności, która w końcu i tak po latach zostanie ośmieszona. Cóż, wydaje się, że w przypadku zielonogórskiego klubu dużo uczciwszym rozwiązaniem byłoby danie wolnej ręki dwóm z trójki walczących o skład żużlowców, co znacznie oczyściłoby atmosferę. Ale na to nie liczę. Nie w tym klubie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *