To miał być mecz dający gospodarzom utrzymanie w ekstralidze. Typowa formalność. I wszystko toczyło się zgodnie z przewidywaniami, bo goście najwyraźniej przegrali ten pojedynek jeszcze przed jego rozpoczęciem, a organizatorzy przygotowali tor, który dość skutecznie utrudniał próby gonienia rywali. Niestety, wszyscy będziemy kojarzyć ten dzień z kilkoma sekundami, które zmieniły bardzo wiele. Zbyt wiele…
Sam mecz nie był specjalnie ciekawy, bo goście nie podjęli walki. Szkoda. Trochę żal grudziądzkich kibiców, bo przejechali ponad 300 km tylko po to, żeby zobaczyć jak ich(?) drużyna pogodzona ze spadkiem kończy sezon. Gospodarze na tym tle prezentowali się bardzo solidnie.
Już w trakcie spotkania każdy z wyjazdów na tor Darcy’ego Warda oraz Tomasza Golloba był „sygnalizowany” przez grupkę kiboli siedzących w górnej części środkowego sektora trybuny K. O ile na Australijczyka mieli stałe hasło „Nie dla Warda w Falubazie”, to kapitan gości był bohaterem przyśpiewki kończącej się słowami „Gollob ch…, Gollob ch…, Gollob ch…, ch…, ch…”. Oczywiście służby porządkowe ani spiker niczego nie słyszeli.
Ten będzie kojarzył się przede wszystkim z wypadkiem w ostatnim biegu. Wszystko potoczyło się tak szybko i niespodziewanie, że szczerze mówiąc nawet nie wiedziałem jaka była przyczyna tego co się stało. Można było już wtedy przewidzieć, że tak mocne uderzenie w bandę w tym miejscu będzie miało poważne konsekwencje. Tu już właściwie trudno mówić o kontuzji. Mam nadzieję, że Darcy ma jednak jakieś szanse na powrót do zdrowia.