Fotorelacja z Turnieju o Koronę Bolesława Chrobrego

Korzystając z okazji wybrałem się do Gniezna na całkiem dobrze obsadzony turniej o Koronę Bolesława Chrobrego – Pierwszego Króla Polski. Zdecydowanie nie żałuję tego wyjazdu, bo obejrzałem fajne zawody, prowadzone przy świetnym dopingu kibiców i efektownej oprawie przygotowanej przez organizatorów. Szczerze polecam na przyszłość tę imprezę wszystkim kibicom żużla.

Wielkie słowa pochwały należą się organizatorom przede wszystkim za pomysł oraz jego realizację. Zaangażowano naprawdę całkiem sporą ilość ludzi w przygotowanie oprawy, stroje nawiązujące do czasów przeszłych, konie oraz oczywiście tron, płaszcz, koronę i miecz dla Króla. Najpierw na tor wyjechał posłaniec na koniu, który przywiózł wiadomość odczytaną przez mnichów. Następnie pojawił się panujący król, czyli Emil Sajfutdinow, który przejechał w powozie do tronu. Przed królem przeszło siedemnastu śmiałków, idących pod rękę z białogłowami. Wszyscy ustawili się do prezentacji pod wieżyczką i gdy byli już gotowi do walki na początek zagrano… „Bogurodzicę”. Pierwszy raz byłem świadkiem tak przeprowadzonej prezentacji i gratuluję jeszcze raz pomysłu.

Sam turniej był całkiem ciekawy. Trochę przeszkadzał na początku deszcz, co na pewno wpłynęło na sposób przygotowania nawierzchni, ale po przesuszeniu było trochę walki. Bardzo podobało mi się zachowanie kibiców. Oczywiście, najwięcej było ludzi miejscowych, kibicujących w naturalny sposób swoim zawodnikom. Jednak każdy żużlowiec, który wykazywał się ambicją był nagradzany brawami, a udane akcje spotykały się z aplauzem na trybunach. Przy niemal w pełni wypełnionym stadionie dawało to niezły efekt.

Frekwencja na pewno miała związek z tym, że miejscowy klub nie jeździ w najwyższej klasie rozgrywkowej, a więc gnieźnieńscy kibice nie mają kontaktu zbyt częstego kontaktu z zawodnikami ze ścisłej światowej czołówki. Co będzie, jeśli wywalczą awans? Być może ranga turnieju jest już tak wysoka, że będzie on żył własnym życiem niezależnie od poziomu prezentowanego przez Start Gniezno. I tego życzę, bo warto rozwijać dobrą inicjatywę.

Na końcu chciałbym dodać, że siedząc na trybunach naprawdę odpocząłem. W sensie kibicowskim. Jestem po prostu bardzo zmęczony zielonogórską magią. Po turnieju w Gnieźnie zacząłem się poważnie zastanawiać nad tym, żeby po zakończeniu karnety przestać przychodzić na ligę w Zielonej Górze, a zamiast tego, oczywiście w miarę możliwości finansowych i czasowych, pojeździć trochę po Polsce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *