Herbie mistrzem świata?

Chyba można już tak powiedzieć, bo tak naprawdę Jarosław Hampel nie może już wygrać tytułu, więc pozostaje mu jedynie liczenie na to, że Amerykanin go przegra. Greg musi zdobyć jedynie 18 punktów i to przy założeniu, że Polak wygra wszystkie swoje wyścigi. Nie wierzę, żeby tak doświadczony zawodnik mógł dać sobie jeszcze wydrzeć zwycięstwo.

Przedostatni turniej tegorocznego cyklu SGP odbędzie się w Chorwackim Gorican i w pewnym sensie będzie kolejną próbą na umiejętność dostosowania nowych tłumików do konkretnej nawierzchni. W zasadzie nikt z czołówki nie miał okazji tam się ścigać, nie licząc oczywiście przedsezonowych przygotowań. W takich warunkach na razie Amerykanin spisuje się rewelacyjnie i nie ma specjalnego powodu, żeby coś się miało zmienić. Jarosław Hampel musi jeszcze wciąż się oglądać, bo goniący go Andreas Jonsson ma zaledwie osiem punktów straty. O podium może się jeszcze starać Jason Crump, natomiast Tomasz Gollob, choć ma tylko 7 „oczek” mniej niż AJ, raczej nic już nie zwojuje.

Będę się nadal upierał, że tak słaba postawa wciąż jeszcze aktualnego mistrza świata, to przede wszystkim efekt źle przepracowanej zimy. Wiadomo, że przy starych tłumikach dysponował dwoma silnikami na każdy tor, a teraz musi swoje doświadczenie w tym zakresie budować od nowa i nie wychodzi mu to najlepiej. Zadziwiające jest to, że tak doświadczony i utytułowany zawodnik kompletnie nie radzi sobie w drugiej części sezonu. Gollob ma szczęście, że w początkowej fazie zaliczył trzy udane starty (Leszno, Praga i Kopenhaga), bo z taką dyspozycją miałby spory problem z pozostaniem w ósemce. W tychże turniejach zdobył aż 59% wszystkich swoich punktów i to najlepiej obrazuje słabość mistrza świata. Ostatnio miał jeszcze w miarę przyzwoity występ w Toruniu, ale nie ma się co oszukiwać, że w dużej mierze był to efekt wcześniejszego ligowego występu na tym obiekcie. Każdemu zdarza się słabszy sezon. Szkoda tylko, że aktualny wciąż jeszcze czempion prezentuje momentami poziom, który nie przystoi obrońcy tytułu.

Na podziw zasługuje jazda pod presją Grega Hancocka. Psychologiczną przewagę miał ostatni Jarosław Hampel. Podczas dwóch poprzednich turniejów odrobił aż 13 punktów i wydawało się, że ta tendencja będzie się utrzymywać, a tymczasem wczoraj Amerykanin powiększył swoją przewagę aż o 14 „oczek”, choć po trzech seriach Polak prowadził w Vojens. „Małemu” zabrakło jednego punktu, żeby awansować do półfinału, a warto zauważyć, że został pokonany m.in przez Janusza Kołodzieja, który po trzech seriach… miał zerowy dorobek. Trudno mieć pretensje do „Kołdiego”, bo był to turniej indywidualny, ale jednak wisi gdzieś w powietrzu pytanie: jak kształtują się stosunki między dwoma reprezentantami Unii Leszno. Przecież Kołodziejowi ten punkt nie był do niczego potrzebny, a żeby było śmieszniej, wcześniej przegrał w najsłabiej obsadzonym wyścigu dnia, w  którym wszyscy jego uczestnicy mieli po dwóch seriach na swoim koncie łącznie… trzy „oczka”.

Nie łudzę się, że wczorajsze wyniki z Vojens będą miały jakiekolwiek przełożenie na dzisiejszy mecz w Gorzowie. Grand Prix, to głównie prestiż i realizacja indywidualnych sportowych ambicji, a liga jest kompletnie inną bajką.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *