Kończmy wreszcie rundę zasadniczą

Ciekawie zapowiada się ostatnia kolejka rundy zasadniczej. Kończymy pewien etap rozgrywek, więc muszą wreszcie zapaść jednoznaczne rozstrzygnięcia. Nie oznacza to oczywiście, że wszyscy nagle pojadą na 100%, bo realnie patrząc nie wszystkim się to opłaca. To jet właśnie największy ból play-offów w polskim żużlu, że ten system pozwala lekceważyć pierwsze kilka miesięcy i co najgorsze taki olewator jest promowany w kontekście następnego sezonu, bo nie dość, że wydaje mniej pieniędzy na wypłaty, to jeszcze łatwiej mu skonstruować skład. Ale skoro sami prezesi nie potrafią tych idiotyzmów zauważyć, to właściwie nie ma szans na ich wyeliminowanie.

Do rozstrzygnięcia pozostały trzy kwestie: fotel lidera po rundzie zasadniczej, drużyna uzupełniająca stawkę walczącą o medale oraz ekipa, która ucieknie przed koniecznością bronienia swojego ekstraligowego statusu. Można więc założyć, że dwa spotkania nie będą miały wielkiego znaczenia, wobec czego tu mogą dziać się dziwne rzeczy. Szczególnie cuda mogą zobaczyć kibice w Zielonej Górze, bo tutaj co prawda Falubaz musi wygrać, ale raczej nikomu nie będzie zależeć na śrubowaniu wyniku i wcale się nie zdziwię, jeśli skończy się na różnicy 8-12 punktów, chociaż realnie patrząc gospodarze powinni rozbić w pył rywali. Polonia Bydgoszcz już wykonała tegoroczny plan, a zaległości wobec zawodników mogą sięgać nawet połowy rundy zasadniczej. Tak na marginesie, Polonia to temat na osobny artykuł, który postaram się podjąć wkrótce. Jaką więc motywację ma drużyna gości? Pozostają kwestie czysto osobiste i ambicjonalne. Czy zawodnikom będzie się opłacało zdobywać punkty (za które zapłacą im pewnie w grudniu) i podwyższać bezsensownie KSM? Szczerze mówiąc wątpię. Mamy więc mecz dwóch drużyn, którym nie opłaca się zdobywać zbyt wielu punktów. Idiotyczne, prawda? Żeby było ciekawiej Falubaz dogadał się już z Jonasem Davidssonem w kwestii następnego sezonu. Patrząc tylko przez pryzmat ostatnich miesięcy może się to wydawać dziwne, ale ma swoje argumenty i nie zaskoczy mnie wcale, gdy za dwa tygodnie Szwed nagle odzyska formę. A potrafi naprawdę wiele. Technicznie jest wręcz nieosiągalny dla ogromnej większości polskich zawodników. To jest podobny przykład jak Niels Kristian Iversen. To, że Duńczyk jest doskonałym żużlowcem wiedzieli wszyscy, których wiedza nie ogranicza się do polskiej ligi. Wreszcie zaskoczył i jeździ wybornie.

Jeszcze mały komentarz. Zielonogórzanie zmienili godzinę rozpoczęcia z 17.30 na 20.00 i rzecznik klubu bez specjalnych ogródek przyznał, że będą znali rozstrzygnięcia pozostałych meczów, a chodzi pewnie o kwestię rywala w półfinale. Wybór jest dość prosty – Tarnów lub Gorzów i stawiam na Stal, bo to daje możliwość zarobienia ogromnych pieniędzy z biletów (nie obowiązują już przecież karnety) i ponowne pogrążenie lokalnego rywala.

Drugi mecz bez znaczenia, to pojedynek pomiędzy PGE Marmą Rzeszów i Lotosem Wybrzeżem Gdańsk. Czy ma jakiekolwiek znaczenie, że sezon zakończy się na siódmym, a nie na szóstym miejscu? Nie. Czy gospodarzom zależeć będzie na osiąganiu dobrego wyniku? Być może będą chcieli pozytywnie zakończyć sezon, aczkolwiek nawet wysokie zwycięstwo z najsłabszym zespołem nie zrekompensuje rzeszowskim kibicom żenujących występów w tym roku. Ostatnio Grzegorz Walasek zdobył 16 punktów w Lesznie, czym obalił moje teorie o zbijaniu KSM. Być może dogadał się i zna już swojego pracodawcę na następny sezon. Z kolei startu w barwach gości nie wyklucza kontuzjowany Thomas H. Jonasson. Tego już kompletnie nie rozumiem. Po co narażać chłopaka na pogłębienie urazu (sam przyznaje, że nie jest do końca zdrowy, więc kto mu pozwoli w ogóle jechać), skoro nawet ewentualne zwycięstwo nie daje gdańszczanom nic. Jeżeli Szwed pojedzie, to uznam, że w tym klubie pracują idioci, a sam zawodnik myli ambicję ze zwykłą głupotą.

Tyle narzekania, co nie oznacza, że skończę z teoriami spiskowymi. Tak naprawdę, to tylko jeden mecz nie ma drugiego dna. W starciu Włókniarza z Unią Leszno obie ekipy muszą wygrać i to najlepiej za trzy punkty. Gospodarzom zwycięstwo + bonus dają pewne utrzymanie, a gościom ta sama opcja pozwala spokojnie wejść do play-offów. Istnieje możliwość, że obie drużyny będą zadowolone, ale to wymagałoby „współpracy” ze strony bezpośrednich rywali. Gdybym miał wyrazić tutaj własną opinię, to jednak postawiłbym na Unię Leszno, bo w przypadku „Lwów” często brakuje determinacji w działaniu, a ten pojedynek bezwzględnie wymaga takiej właśnie postawy. Całkiem możliwe, że jednak częstochowski klub przeprosi się z Marcinem Bublem, bo… nie ma innego wyjścia. Hubert Łęgowik nie będzie zdolny do jazdy po silnym wstrząsie mózgu, a wystawienie go tylko na sztukę, to de facto oddanie trzech ważnych punktów przeciwnikom. Chcąc nie chcąc działacze Włókniarza muszą dojść do porozumienia ze swoim juniorem. Kluczem do sukcesu (lub gwoździem do trumny) gospodarzy będzie postawa krajowych seniorów, którzy są dość wrażliwi na ewentualne zmiany w przygotowaniu toru względem ustawień z treningów. Z jednej strony życzę powodzenia „Lwom”, bo mimo niezadowalających wyników wciąż przychodzi tam sporo kibiców na stadion, a z drugiej chciałbym, żeby „Byki” zostały nagrodzone za jazdę czterema juniorami. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć powodzenia obu ekipom.

Pozostałe dwa mecze mają podobną otoczkę. Gospodarze są już praktycznie bez szans na punkty bonusowe, bo strata z pierwszych meczów jest zbyt duża. Unibax musi wygrać ze Stalą Gorzów i liczyć na przegraną Unii Leszno. Sparta ma przedziwną sytuację. Może przegrać i liczyć na przegraną Włókniarza, albo wygrać i liczyć, że częstochowianie nie pokonają „Byków” różnicą większą niż osiem punktów. Jeżeli „Lwy” zdobędą bonusa na Unii Leszno, wrocławianie zostają z niczym. Nie wiadomo jak do meczów podejdą Tauron Azoty Tarnów i Stal Gorzów. Do tej pory obie te drużyny nie kalkulowały i jechały na maksa, dzięki czemu niezagrożenie przewodzą rozgrywkom. Teraz też nie podejrzewam jakichś kombinacji z ich strony, więc zarówno Sparta, jak i Unibax stają przed naprawdę trudnym zadaniem.

Mecze w Częstochowie i Wrocławiu zaczynają się o tej samej godzinie, ale już mecz w Toruniu dwie i pół godziny później. Torunianie w momencie rozpoczynania swojego pojedynku będą już dokładnie znać wynik spod Jasnej Góry, zakładając oczywiście, że pogoda nie pokrzyżuje planów.

Strasznie dużo jest możliwości kombinowania. A weźmy pierwszą ligę. Tam nie ma play-offów, a czołowa czwórka jedzie systemem „każdy z każdym”. Każdy mecz jest rozrywany na 100%. Nie ma miejsca na jakieś kalkulacje i chyba o to chodzi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *