Jak można było przewidzieć, mamy w Lesznie powtórkę z rozrywki. Chodzi oczywiście o klan Pawlickich (PiP czyli Przemek i Piotr), a w zasadzie o przywódcę tegoż ugrupowania znanego powszechnie jako Piotr Senior.
Mam wątpliwą satysfakcję, że w jakiś sposób przewidziałem taki rozwój wypadków (artykuł „Od przyjaciół broń mnie Boże„). Tak jak napisałem wtedy, przekroczenie pewnej granicy czyni w umysłach ludzi spore spustoszenie i znacznie spada im współczynnik przyzwoitości. Niestety zasada się potwierdza się. Niestety oczywiście dla młodych żużlowców. Nie można jednak ich, szczególnie Przemka, tak lekko usprawiedliwiać. Chłopak ma już 19 lat i pewnie jakieś rozpoznanie dobra i zła. Skoro nie przeciwstawia się swojemu ojcu, to znaczy, że przynajmniej do pewnego stopnia popiera takie działanie. A cóż ono oznacza? Ni mniej ni więcej, tylko schowanie do kieszeni ambicji sportowych, a skupienie się wyłącznie na zarabianiu pieniędzy. To jest dobre na kilka lat, ale potem okazuje się, że ogromne żądania nie przekładają się na wynik, więc następuje zmiana klubu (szukanie jelenia). Z czasem tych jeleni jest coraz mniej, więc okazuje się, że człowiek będący jeszcze niedawno wielkim talentem, w wieku 25 lat staje się pierwszoligowym przeciętniakiem. Mamy przykład Rafała Okoniewskiego. Akurat jego przypadek, z racji czteroletniej obecności w Zielonej Górze, znam dość dobrze.
Czy można uprawiać sport wyłącznie dla pieniędzy? Oczywiście, że można, tyle, że nie jest to już sport tylko zawód. Powiedzmy sobie szczerze, że Przemek Pawlicki nie ma wykształcenia, bo kiedy ma je zdobyć skoro cały czas jest na torze. Kiedyś słyszałem jak skomentował swój wypadek. Wypowiedź typu „pociągło mnie i się uślizgłem” nie świadczy o specjalnie zaawansowanej znajomości języka ojczystego, a myślę, że takie braki nieprędko można nadrobić. Po co to piszę? Otóż mam wrażenie, że Przemek jest wychowywany po to żeby być żużlowcem z pominięciem wielu podstawowych etapów edukacji. Takie podejście jest dobre na teraz, a co będzie za dwadzieścia lat?
Niestety nie tylko ojciec jest odpowiedzialny za taką sytuacją, Tak na dobrą sprawę , to jest on tylko pośrednikiem między synem, a człowiekiem, który sprowokował całą tę sytuację obiecując ogromne pieniądze. Jak widać z obietnic się wywiązał czym zyskał zaufanie i podniósł próg oczekiwań członków klanu. Chodzi mi oczywiście o Władysława Komarnickiego, prezesa Stali Gorzów. Wszystko poszłoby zgodnie z wcześniej ustalonym scenariuszem gdyby w to nie wciął się Józef Dworakowski – prezes Unii Leszno, z którym to klubem obaj bracia Pawliccy mają ważne kontrakty, podpisane zresztą przez ich ojca. Trochę to zagmatwane. Prościej mówiąc, obaj mają umowy w Lesznie, ale nie chcą tam jeździć, bo ktoś oferuje im lepsze warunki. Ojciec przedstawia więc prezesowi Unii takie same żądania, myśląc, dość prymitywnie zresztą, że zostaną spełnione. Tymczasem zarząd leszczyńskiego klubu ogłasza, że Pawliccy nie będą jeździć w tym klubie i okazuje się, że klan (chociaż bardziej pasuje tu słowo „banda”) zostaje po raz drugi z ręką w nocniku, będąc na łasce tych, których szantażuje. Doprawdy trzeba być desperatem albo lekkim idiotą żeby coś takiego zrobić. Następuje wymiana oświadczeń, gdzie każdy przedstawia swoje racje.
- Klub
– „W związku z przedłużającymi się rozmowami na linii Unia Leszno a Przemek Pawlicki oraz Piotr Pawlicki Junior, Zarząd Klubu chce poinformować o braku możliwości znalezienia wspólnego porozumienia na starty braci Pawlickich w barwach klubu UNIA Leszno w sezonie 2011. W związku z tym Zarząd klubu postanowił umożliwić zawodnikom starty w przyszłym sezonie w barwach klubu I ligi żużlowej na zasadzie jednorocznego wypożyczenia” - Piotr Pawlicki
– „To nieprawda, że stawialiśmy wygórowane żądania i przedłużaliśmy negocjacje. Kłamstwem jest, że negocjacje z naszej winy były wyjątkowo długie. O Piotrku rozmawialiśmy może przez niecałe dwa tygodnie, o przyszłości Przemka natomiast tylko trzy razy, raz z prezesem Dworakowskim i dwukrotnie na stadionie. Zresztą podczas tych dwóch kolejnych spotkań prezesa już nie było, nie zechciał nam poświęcić czasu. Dowiaduję się również, że stawiałem wygórowane żądania. Czytam, o tym, że domagałem się dla Przemka kontraktu takiego jaki ma Jarek Hampel, a nawet Tomasz Gollob. Bzdura. Owszem było kilka punktów dotyczących finansów, na spełnieniu których nam zależało, ale proszę mi wierzyć, że finanse nie były najważniejsze. Przemek i Piotrek chcieli jeździć w Unii Leszno.
– Kilka dni temu uzgodniliśmy wypożyczenie Przemka do innego klubu i starty Piotrka w Unii. Pojawił się klub zainteresowany zatrudnieniem Przemka, rozmowy jego przedstawiciela z zarządem Unii były bardzo zaawansowane. Ten wariant był dla mnie dość trudny do przyjęcia, bo bardzo mi zależało na tym, by startowali razem, zresztą wiele razy o tym mówiłem. Usłyszałem jednak, że jeśli wyrażę zgodę, to sprawa zostanie pozytywnie zakończona. Zgodziłem się. Nagle wczoraj dostaję telefon, żebym się zjawił na rozmowie. Pojawiłem się, ale rozmowy nie było, nie było też prezesa. Spotkanie trwało 2 minuty, podczas których poinformowano mnie, że dalszych negocjacji nie będzie i, że synowie mogą sobie szukać klubu w I lidze, zarząd nie wyraża zgody, by wzmacniali jakikolwiek klub ekstraligowy.
– Bardzo nie podoba mi się to, że ktoś w ten sposób zarządza losem Przemka i Piotrka, to upokarzające. Nie wiem czym to jest spowodowane, być może jakąś nienawiścią do nas. Nie zamierzam milczeć w tej sprawie i nie pozwolę, by funkcjonowała tylko jedna wersja wydarzeń, ta podawana przez klub, bo ona jest daleka od prawdy.” (wypowiedź dla Radia Elka, dostępna na stronie elka.pl) - Władysław Komarnicki
– „Nic na to nie poradzę. Taka jest polityka klubu Unia Leszno. Nie zamierzam mieszać się do polityki klubu. Wszystkie kroki, które poczyniłem, aby Przemysław Pawlicki startował w Stali Gorzów, były krokami rozsądnymi i mądrymi. Skutek mamy jednak taki, jak widzimy. Nie będę tej sytuacji komentował, bo mi po prostu nie wypada. Tak jak wspomniałem – taka jest polityka klubu Unia Leszno i należy to uszanować.
– Myślę o tym, jak będzie wyglądał skład (Stali Gorzów). Nie ukrywam, że jestem zaskoczony. Nie spodziewałem się, że sprawy tak się potoczą. Wręcz byłem pewien, że Przemek będzie jeździł w naszych barwach. To dla mnie nowa sytuacja i muszę ją przemyśleć. Nie przewidywałem takiej sytuacji i musimy się zastanowić nad tym, kto powinien dołączyć do składu. (wypowiedź dla portalu sportowefakty.pl)
Mamy więc trzy stanowiska. Klub twierdzi, że były rozmowy, ojciec zawodników, że chcieli oni jeździć w Unii, ale uzgodniono warunki wypożyczenia, a W. Komarnicki mówi wprost, że był pewien obecności Przemka w Stali. Ktoś troszkę kręci, bo przecież nie można jednocześnie chcieć jeździć w dwóch klubach. Ja osobiście jakoś nie wierzę panu Piotrowi. To co zrobił przed tegorocznym sezonem i co teraz kontynuuje, dyskwalifikuje go w moich oczach. Jest dla mnie kompletnie niewiarygodny. Cenię z kolei konsekwentne działanie prezesa Dworakowskiego. Warunki są jasne – jeśli zawodnik nie chce jeździć w Lesznie lub stawia zbyt wygórowane warunki, to bez łaski i kropka. Nie będzie realizowania chorych żądań i psucia atmosfery w drużynie.
Z informacji prasowych można się dowiedzieć, że obecność w zespole wicemistrza Europy juniorów kosztować ma 1,2 mln zł. Myślę, że jest to kwota tak absurdalna, że tylko ktoś bogaty albo głupi mógłby się na nią zgodzić. A jednak… Jeżeli faktycznie bracia pojadą w pierwszej lidze i znajdzie się klub, który przystanie na takie warunki, to będzie już szczyt kretyństwa i, choć nie powinno się tak robić, będę wyśmiewać każde potknięcie takiej ekipy.
Jest w tym wszystkim jednak pozytyw. W zalewie ludzi bez zasad są jednak i tacy, którzy je mają. Żeby było ciekawiej, to właśnie oni osiągnęli w tym roku sukces. Unia Leszno bez Pawlickich i Kasprzaków zdobył mistrzostwo, Stal z Pawlickimi zajęła szóste miejsce. Falubaz bez Walaska zajął drugie miejsce, Polonia z Walaskiem spadła. Nic dodać, nic ująć.