Kto ma większy dołek?

Przed nami najważniejszy mecz sezonu. W sumie najważniejsze mecze sezonu będą teraz dla nas normą, bo sytuacja Falubazu jest słaba. Na nasze szczęście są jeszcze trzy kluby, które bardzo się starają żebyśmy nie musieli walczyć o utrzymanie. Nie ma jednak sensu nadużywać ich cierpliwości i fajnie byłoby zadbać jednak własnymi o przyszłość tego klubu.

W niedzielę jedziemy z Unibaxem, który też jest w dołku, może nie tak głębokim jak nasz, ale jednak trwającym dłużej. Torunianie też nie bardzo wiedzą, co się dzieje. Z jednej strony potrafią rozgromić u siebie słabszych rywali, a z drugiej – z wielkim trudem pokonują na Motoarenie osłabioną Polonię Bydgoszcz i praktycznie bez walki oddają mecz w Gorzowie. Już wcześniej pisałem, że według mnie głównym problemem „Aniołów” jest brak kibiców, którzy ewidentnie odsunęli się od klubu. Motoarena świeci pustkami i jak na razie nie zapowiada się żeby miała się zapełnić podczas meczu ligowego.

Kłopoty torunian, to jedna rzecz, a drugą jest atmosfera wokół zielonogórskiego żużla. Wiadomo, że gdy nie ma wyników trudno o wielką radość. Niby na razie nie ma wielkiej presji czy niepotrzebnych ruchów kadrowych, ale czuć w powietrzu, że coś jest nie tak. Fredrik Lindgren od trzech spotkań jedzie w drugą stronę, tor przestaje być sprzymierzeńcem, Rafał Dobrucki jest mistrzem walki, która nie przynosi punktów, Piotr Protasiewicz dwukrotnie wywozi Grzegorza Zengotę we Wrocławiu o  czym Zengi publicznie opowiada, a prezes z plaży wysyła sms-y żeby nie robić rezerw taktycznych, bo ważniejsza jest kasa niż chęć walki o każdy punkt. Zresztą Robert Dowhan wciąż zachowuje się bardzo dziwnie. Zrobił dla naszego żużla bardzo dużo, ale w ciągu zaledwie pół roku wszystko to zaprzepaścił. Mistrzostwo miało być przepustką do lepszego jutra, a stało się przepustką do kampanii wyborczej. Prezes chce być prezydentem miasta i wygląda na to, że w chwili obecnej to jest dla niego najważniejsze. Dziś objawiła się informacja o potencjalnym nowym sponsorze. Fajnie, bo finansowo stoimy średnio, ale mam wrażenie, że jest to próba zwrócenia uwagi na inne rzeczy, bo zwyczajnie drużyna nam się rozsypała.

Tak czy inaczej niedzielna potyczka będzie próbą sił pomiędzy dwoma ekipami przeżywającymi kryzys. Oczywiście przegrana u siebie jest dużo bardziej kosztowna niż porażka na wyjeździe, więc dużo większa presja spoczywa na zielonogórzanach. Wierzę jednak, że podniesiemy się z kolan. Chciałbym żeby w końcu szansę startu otrzymał Niels Kristian Iversen. Nie wiem czemu, ale lubię tego PUK-a i chciałbym żeby pokazał w końcu na co go stać. Tak się jakoś dzieje, że w najtrudniejszych momentach to właśnie on ratuje nas z tarapatów. Trzy lata temu  jadąc z kontuzją pomógł wygrać mecz w Bydgoszczy, dwa lata temu zdobywając 14 punktów poprowadził nas do brązowego medalu, a w zeszłym roku walczył w toruńskim błocie o złoto. Wiem, że większość kibiców ma go dość, ale dla mnie jest to kompletny zawodnik. Dobry start, świetne rozegranie pierwszego łuku, dobra jazda parą, umiejętność obrony. Wszystko to potrafi, brak mu sprzętu i chyba pewności w polskiej lidze.

Tyle peanów dla Iversena, czas wrócić do rzeczywistości. A rzeczywistość jest taka, że znów Gorzów i Leszno pojechały dla nas. Leszno oczywiście bardziej, bo wygrało w Bydgoszczy i pokazało, że obecnie Polonia jest ekipą bez lidera. Kilku przyzwoitych zawodników nie wystarczy żeby wygrać mecz, potrzeba jeszcze czegoś specjalnego czyli chęci wygrywania, a tego jakby „bydgoszczanom” brakuje. To oczywiście bardzo ważna informacja dla nas w kontekście zaległego meczu, który ma się odbyć 16 lipca. Według najnowszych informacji Polonia nadal jedzie bez  Emila Sajfutdinowa, który na dodatek nie może być zawodnikiem zastępowanym. Mamy więc w ciągu siedmiu dni okazję na zdobycie sześciu punktów czyli podwojenie dorobku i, tym samym, uspokojenie wszystkich niepotrzebnych zgrzytów. Na ile to wszystko się uda – zobaczymy. Myślę, że minimum oczekiwań, to zdobycie czterech oczek czyli zwycięstwo u siebie z Unibaxem + zdobycie dwóch bonusów. Jeśli uda się więcej – będzie rewelacyjnie, ale powiedzmy sobie szczerze, że jest to mało realne. Tak naprawdę ewentualna wygrana w Bydgoszczy oznaczałaby zepchnięcie Polonii w czarną… Zresztą mniejsza o to w co.

W niedzielę także ważny dla nas mecz pomiędzy Polonią a Stalą Gorzów. Tylko krowa nie zmienia poglądów, więc kibicuję oczywiście Staleczce. Dla Polonii będzie to kolejny sprawdzian na wartość tej ekipy. Ostatnio zawodnicy straszliwie narzekali (oczywiście z Grzesiem Walaskiem na czele) na betonową nawierzchnię. Ciekawe co będzie tym razem. Przy tych upałach wszyscy gospodarze mogą mieć jakieś problemy z sensownym przygotowaniem torów. Mam nadzieję, że nam się uda, a bydgoszczanom nie. Mało to chrześcijańskie. Trudno. Widać, ciężkie dni przed klubem z Bydgoszczy. Dwa ważne mecze przed nimi i szansa na zdobycie czterech punktów (na bonusy raczej szans nie mają). W zasadzie przegranie choćby jednego spotkania wiązać się będzie z olbrzymimi kłopotami i perspektywą walki o utrzymanie, tak więc presja na zawodnikach będzie ogromna. Trzeba to wykorzystać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *