Lepszy polski średniak niż uczestnik GP

Mamy teraz bardzo dziwny okres. Większość zawodników zakończyła już sezon i tylko kilka imprez młodzieżowych ma zostać jeszcze rozegranych. Za to w kuluarach trwają gorączkowe rozmowy. Zapewne krajowi żużlowcy do maksimum wykorzystają furtkę, a właściwie bramę, jaką otworzył im nowy regulamin.

Według mnie sytuacja z regulaminem wcale nie jest do końca rozstrzygnięta, bo nie wierzę, że trudności ze znalezieniem pracodawcy przez ⅓ uczestników cyklu Speedway Grand Prix zostaną to po prostu pozostawione przez BSI, a tym samym przez FIM. Czym się będą chwalić organizatorzy najbardziej prestiżowego żużlowego przedsięwzięcia na świecie? Tym, że ludzie walczący o mistrzostwo świata są za słabi na polską ekstraligę? Już pojawiły się informacje, że być może Nicki Pedersen nie będzie miał miejsca w klubie z naszej najwyższej klasy rozgrywkowej, bo za dużo oczekuje. Można powiedzieć – bardzo fajnie, w końcu obniżymy zarobki tych, którzy doją polskie kluby. Owszem, może faktycznie Duńczyk obniży swoje żądania, ale kiedy zobaczy, że krajowi średniacy zarabiają tyle co on, to rozpocznie się odpływ gwiazd z Polski. Nie ma się co oszukiwać, nikt w I lidze nie zapłaci mu tyle ile oczekuje, bo kondycja finansowa klubów jest tam średnia, a na pewno dużo gorsza niż w ekstralidze. Do tego niższe ligi zostaną wyssane z polskich seniorów, bo regulamin wymaga, aby w drużynach ekstraligowych występowało co najmniej 20 Polaków. Tak naprawdę musi być ich więcej, bo kontuzja rodzimego zawodnika może spowodować niemożność skonstruowania składu zgodnego z regulaminem. Skoro tak wielu Polaków będzie musiało występować w ekstralidze, to ich oczekiwania finansowe mocno wzrosną, choć na dzień dzisiejszy też wcale nie są małe. Czy ktoś wierzy, że Rune Holta, Sebastian Ułamek, Krzysztof Kasprzak, Grzegorz Walasek czy Janusz Kołodziej negocjując kontrakty będą myśleli o sytuacji klubu i dobru polskiego żużla? Nie bądźmy śmieszni. Oni wykorzystają nadarzającą się okazję na większe pieniądze do maksimum, jednocześnie nie gwarantując wcale wyniku na poziomie oczekiwań finansowych.

Panowie prezesi uchwalając przepis ograniczający ilość zawodnik z SGP w drużynie przyczyniają się tak naprawdę do zabijania sportowej ambicji u żużlowców. Nie ma motywacji do jazdy wśród najlepszych, bo to ograniczy wysokość zarabianych kwot. Kompletna paranoja – średniak zarobi więcej. Wiadomo, że bardzo trudno jest zrezygnować z dużych pieniędzy, więc ci, którzy dziś przegłosowali ten bzdurny regulamin za kilka lat albo będą musieli płacić horrendalne kwoty żużlowcom, albo z nich zrezygnować.

Zobaczmy teraz bardziej szczegółowo konkretne przypadki. Unia Leszno być może dogada się z braćmi Pawlickimi i Januszem Kołodziejem, a co za tym idzie może skonstruować skład złożony z samych Polaków! I to byłoby fantastyczne rozwiązanie z kilku powodów. Po pierwsze – jazda wychowankami i zawodnikami bardzo dobrze postrzeganymi przez miejscowych kibiców mogą zwiększyć frekwencję i podnieść morale w drużynie, bo menadżerem jest przecież legenda tego klubu. Po drugie – odbierają Polaków innym klubom, zmuszając tym samym rywali do wyłożenia większych pieniędzy, albo zmiany koncepcji składu. Swoją drogą, Piotr Pawlicki senior upiekł dwie pieczenie przy jednym ogniu, podpisując tegoroczne kontrakty w Pile, bo przecież w przypadku dogadania się z Unią Leszno, osiągnięte KSM-y będą podzielone przez 1,6, co czyni Piotrka i Przemka bardzo atrakcyjnym kąskiem. Myślę, że działaczom Unii wyjątkowo zależeć będzie na dogadaniu się, bo przyszły rok jest ostatnim kontraktowym sezonem braci, więc jeśli teraz nie dojdzie do porozumienia, to szansa zostanie praktycznie zaprzepaszczona. Pojawiły się właśnie informacje o powrocie „Kołdiego” na stare śmieci do Tarnowa. Zobaczymy jak to się wszystko rozwinie.

Na przeciwległym biegunie jest Falubaz, bo na chwilę obecną drużyna jest w rozsypce. Jak to się skończy? Myślę, że dobrze, bo akurat zielonogórski prezes, przy wszystkich swoich wyskokach, jest sprytniejszy od odpowiedników w innych klubach. Ma podpisane kontrakty z Piotrem Protasiewiczem i Andreasem Jonssonem i nawet gdy nowe przepisy wejdą w życie, wypożyczy któregoś z nich. Atrakcyjniejszy dla ekstraligowych klubów jest na pewno „Protas”, więc za niego można wynegocjować dużo lepsze warunki, jednocześnie robiąc pewne ograniczenia odnośnie startów przeciwko Falubazowi. Pamiętać jednak trzeba, że bardzo często debiut lub powrót do cyklu SGP oznacza spory spadek wartości sportowej, czego Piotrkowi oczywiście nie życzę, ale jest to sytuacja, którą trzeba brać mocno pod uwagę. Dlatego wcale się nie zdziwię, jeśli nie zgodzi się jednak na podpisanie umowy z BSI, bo to de facto oznacza konieczność zupełnie innego przygotowania się do rozgrywek w Polsce. Gdy u nas odbywać się będą dopiero sparingi (jeśli pogoda pozwoli), to uczestnicy cyklu SGP będą musieli już śmigać na pełnych obrotach w Nowej Zelandii. Potem następuje zmiana strefy czasowej i konieczność powrotu na wczesnowiosenne polskie nawierzchnie. To wcale nie musi być takie proste. Może się okazać, że BSI jednak wpłynie na naszych działaczy i wówczas sytuacja odwróci się o 180°.

Dość mocną ekipę montują w Tarnowie. Jeśli faktycznie wróci tam Janusz Kołodziej, to choć w minimalnym stopniu zostanie zachowana „jaskółkowość” tej ekipy. Ale nie mam wątpliwości, że bez dobrego menadżera nie będzie tam wielkich sukcesów, bo trzeba naprawdę wielkiego autorytetu, aby z grupy najemników stworzyć drużynę. Przez ostatnie lata to się nie udawało, a nic nie wskazuje na eksplozję talentu miejscowych młodzieżowców.

Bardzo jestem ciekawy kto dołączy w Gorzowie w miejsce Nickiego Pedersena. Czy będzie to kolejny indywidualista mający dokładać punkty do wspólnego woreczka? Wszystko na to wskazuje. Jak spisze się Piotr Paluch w roli menadżera? Zadanie ma strasznie trudne, bo przebicie się przez Tomasza Golloba może graniczyć z cudem. A przecież „Chudemu” po sezonie 2012 kończy się kontrakt…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *