Dzięki zwycięstwom Unii Leszno i Unibaksu Toruń znów będziemy mieli lubuskie derby w pierwszej rundzie play-off.
Leszno wygrało planowo, choć początkowo gospodarze musieli się trochę namęczyć. Druga połowa wygrana przez nich w stosunku 31:11 rozwiała jednak wszelkie wątpliwości. Gorzów oczywiście stał na z góry straconej pozycji bo brak Nickiego Pedersena i Przemka Pawlickiego jest ogromnym osłabieniem. Do tego nie mogli też puścić Łukasza Cyrana, który jeździł w biało-czerwonych barwach w Divisovie. Trochę zaskakujące było posunięcie trenera Czesława Czernickiego z niewykorzystaniem zastępstwa zawodnika, bo przecież wystawianie Zbyszka Sucheckiego trochę mija się z celem. Bardzo lubię Zibiego, ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że w normalnych warunkach nie pojedzie już więcej w tym sezonie. Tłumaczenie o sprawdzeniu rezerw mija się więc trochę z celem. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość, że „Byki” jechały bez Troya Batchelora, który dość nieoczekiwanie jest bardzo mocnym punktem drużyny w tym sezonie.
Patrząc na skład Stali, na jedynie cztery starty Tomasza Golloba, na brak ZZ, można powiedzieć, że wygląda to tak jakby klub z Gorzowa pojedynek odpuścił. Dziwię im się. Osłabienia osłabieniami, ale jednak prawdziwi sportowcy, a za takich zapewne uważają się zarówno zawodnicy jaki działacze oraz trener Stali, walczą do końca. Odpuszczenie tak prestiżowego meczu świadczy o czymś przeciwnym. Może zdobędą tytuł, ale niekoniecznie szacunek. Zresztą często się zdarza, że zespół lekceważący jedno, wydawałoby się, nieważne spotkanie, potem nie potrafi wejść z powrotem w rytm wygrywania. Być może te właśnie posunięcia wraz z ostatnimi wypowiedziami Czesława Czernickiego, nazywającego obecny system rozgrywek paranoją, świadczą o jakimś lęku przed decydującą fazą. Mi też ten system się nie podoba, bo promuje drużyny jadące przez dwa miesiące, a nie przez cały sezon i trudno nazwać go sprawiedliwym, ale przecież jest on wszystkim znany od trzech lat. Taka wypowiedź jest więc co najmniej dziwna w ustach doświadczonego szkoleniowca.
Kończąc tę wycieczkę w stronę Gorzowa można przejść do podsumowania rundy zasadniczej i jakichś proroctw na pierwszą rundę play-off.
Unia Leszno jest absolutnie najlepszą drużyną na chwilę obecną w Polsce. Ich głównym atutem jest przede wszystkim drużyna w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie wiem jaka jest sytuacja finansowa „Byków”, ale patrząc na wyniki chyba nie muszą martwić się o płynność. Piątka seniorów w zasadzie bez słabych punktów. Rewelacyjny sezon Janusza Kołodzieja i Damiana Balińskiego. Trochę słabiej natomiast jadą juniorzy i oni są zdecydowanie najsłabszą leszczyńską formacją. Jeśli nie będzie jakiegoś niespodziewanego załamania formy lub kontuzji, to Unia jest najważniejszym kandydatem na mistrza.
Unia Tarnów natomiast, to dla mnie to ekipa bez charakteru. Mam wrażenie, że niektórzy „tarnowianie” są już mocno zmęczeni sezonem i wejście do szóstki jest szczytem ich marzeń. Jest to zresztą po części zasługa jeszcze słabszych rywali, bo tak między Bogiem a prawdą, to klub z Tarnowa jest poniżej średniego poziomu ekstraligi. Po tym co widziałem tydzień temu nie wiem czy są w stanie podjąć walkę z „Bykami”. Oczywiście ewentualne podjęcie walki może odbyć się wyłącznie w Tarnowie, bo na Smoczyku szanse „Jaskółek” są zerowe. Tym samym obstawiam, że 22 sierpnia klub z Tarnowa rozpoczyna wakacje.
Tutaj mam pewien problem, bo nie wiem czy ostatnie zwycięstwo „Aniołów” we Wrocławiu było ich zasługą czy też gospodarze wybrali sobie rywala w play-offach. Nie mam dowodów na to, że mecz został odpuszczony, więc założę jednak, że wszystko odbyło się w sportowej walce. Unibax miał kryzys, ale ostatnie spotkania pokazywały, że z niego wychodzi. Mecz z Betardem byłby tego potwierdzeniem. Skład naprawdę jest mocny. Każdy z piątki seniorów potrafi wygrać z każdym i wszędzie. Jeśli ta forma zostanie potwierdzona w niedzielę, to myślę, że torunianie nie powinni mieć większych problemów z przejściem Betardu. Zresztą wrocławianie chyba i tak zrobili lepszy wynik niż można było się spodziewać. Przy dość przeciętnej formie ich liderów Jasona Crumpa i Kennetha Bjerre, czwarta pozycja jest całkiem przyzwoita. Można powiedzieć, podobnie jak w przypadku Unii Tarnów, że jest ona po części efektem słabości przeciwników, bo tak naprawdę poza zwycięstwem w Zielonej Górze nie osiągnęli nic nadzwyczajnego, a sam triumf na W69 był bardziej efektem słabości Falubazu niż siły Betardu.
Nie mam zamiaru odbierać szans wrocławianom, ale jeśli chcą walczyć o coś więcej, to kluczem do ewentualnego awansu Betardu jest pierwszy mecz na ich torze. Nie liczyłbym, że liderzy wyjdą ponad tegoroczną przeciętność. Jeśli przywiozą w sumie więcej niż 20 punktów, to będę mocno zaskoczony. Resztę musi więc zdobyć trójka Leon Madsen – Piotr Świderski – Maciej Janowski. Czy udźwigną ten ciężar? Na pewno są w stanie to uczynić, ale pamiętać należy, że to są żużlowcy silnej, ale jednak drugiej linii. Według mnie ten rozpędzający się toruński walec przejedzie się po wrocławskim klubie i rozstrzygnie wszystko już w pierwszym meczu.
Caleum Stal Gorzów – Falubaz Zielona Góra
Pomimo bardzo dobrej pozycji w tabeli Stal jest dla mnie wielka niewiadomą. Sezon ten pokazał mimo wszystko słabość przedsezonowego sposobu budowania tego zespołu. Tak na dobrą sprawę, to ratunkiem dla gorzowian okazało się wypożyczenie Przemka Pawlickiego, bo bez niego, pomimo ogromnych nakładów finansowych, gorzowski klub byłby obecnie według mnie na 5-7 miejscu. Wiem, że to głupie gdybanie, bo ostatecznie Pawlicki jest i zdobywa bardzo ważne punkty. Między innymi dzięki niemu po raz pierwszy od wielu lat Tomasz Gollob ma wsparcie w więcej niż jednym zawodniku. Są przecież jeszcze Nicki Pedersen i dość nieoczekiwanie (dla mnie oczywiście) Tomasz Gapiński. Coś mi się widzi jednak, że przynajmniej dwóch żużlowców Stali jechało na 120% swoich możliwości, przez co chcę powiedzieć, że oni po prostu lepiej już nie są w stanie się zaprezentować. Problemem może być ogromna nieregularność dwóch pozostałych seniorów oraz ogromne ciśnienie na sukces w Gorzowie. Trzeba także pamiętać, że Gollob i Pedersen mają przed sobą jeszcze indywidualne cele. Pierwszy walczy o mistrza świata, drugi o utrzymanie w cyklu Grand Prix. Do tego Duńczyk zmaga się z kontuzją, a nie do końca zdrowy jest Matej Zagar. Jeszcze raz podkreślę, że dziwię się odpuszczeniu ostatniego, prestiżowego meczu. Pomijając aspekt sportowy, drużyna, która zwycięża, po czymś takim wypada z pewnego rytmu. Myślę, że za tydzień wszyscy będziemy wiedzieli czy Stal Gorzów jest drużyną mogącą walczyć o mistrza czy wielkim nadmuchanym do granic możliwości balonem.
Falubaz jest z kolei niepokonany od czterech spotkań. Brzmi dumnie, ale należy pamiętać, że wśród pokonanych nie było czołowych drużyn. Tym samym trudno oceniać realną siłę zielonogórzan. Na pewno wyszli oni z dołka, ale wciąż dyspozycja poszczególnych żużlowców odbiega trochę od oczekiwań. Myślę, że obecna siła obu drużyn jest podobna i decydować będzie dyspozycja dnia. Przy równych ekipach może się okazać, że decydować będą czynniki pozasportowe. Najważniejszym z nich jest mobilizacja oraz atmosfera. Zielonej Górze wystarczy przejść dalej, a Gorzów musi tę rywalizację wygrać. I tu jest coś, co jednych może nieco rozluźnić, a drugich nieco spętać.
Całkiem możliwe, że obie drużyny wejdą dalej. Tak czy inaczej w niedzielę zobaczymy na ile silną drużyną jest Stal Gorzów.