Całkiem ciekawie zapowiada się dzisiejsza kolejka ligowa. Falubaz pojedzie u siebie z Unią Leszno i faworytem na pewno nie jest, bo „Byki” mają jak na razie fenomenalny sezon. Jest jednak coś takiego jak dyspozycja dnia i być może dzięki niej uda się wywalczyć dwa punkty.
Na trzy oczka oczywiście nie liczę, bo odrobienie 26-punktowej straty graniczy w tym przypadku z cudem. Przy tej formie Jarka Hampela i Janusza Kołodzieja wydaje się, że same zwycięstwo będzie już ogromnym sukcesem zielonogórzan. Niemniej postawiłem na Falubaz w typerku, bo choć rozum mówi, że leszczynianie są faworytami, to serce kibica i tak nie bierze takich argumentów pod uwagę i zawsze będzie kibicować żółto-biało-zielonym.
Tak sobie myślę, że sposób na Unię jest tylko jeden, a mianowicie wyrównana drużyna na dobrym poziomie. Niepotrzebne są gwiazdy, ważne żeby każdy z seniorów przywiózł te 7-9 punkcików. Trzeba się skupić przede wszystkim na drugiej linii oraz juniorach przeciwników, starać się nie przegrywać biegów z liderami „Unii” i wygrywać te pojedynki, w których oni nie startują. Strategia jest więc dokładnie taka sama jak w przypadku meczu ze Stalą Gorzów. Wtedy się udało. Może było łatwiej, bo jednak Gorzów ma spore dziury w składzie, a Unia jak na razie stanowi monolit. Nie da się jednak odjechać całego sezonu na wysokim poziomie i mam nadzieję, że także liderzy rywali pogubią parę punktów.
Sporą startą będzie dla Falubazu brak kontuzjowanego Aleksa Loktajewa. To nic, że nie przywoził, poza ostatnim meczem z Włókniarzem, zbyt wielu punktów, ale jednak wygrywaliśmy biegi juniorskie na własnym torze, a wiadomo, że lepiej jest uciekać niż gonić. Pojedzie za niego Łukasz Sówka. Na środowej młodzieżówce pokazał, że jechać potrafi. Klasy tamtych przeciwników nie da się oczywiście porównać z tym co prezentują leszczynianie, niemniej jest w końcu jakiś postęp w jego występach, bo początek sezonu zdecydowanie przerósł Łukasza. Teraz będzie to jego ligowy debiut i mam nadzieję, że nie zje go trema. Wiadomo, że nikt normalny nie będzie od Łukasza oczekiwał jakichś wielkich wyników, bo chłopak ma przede wszystkim nabierać doświadczenia i oswajać się z atmosferą ekstraligowych meczów. Jeden punkt zdobyty na rywalu byłby bardzo dobrym początkiem wielkiej kariery.
Ostatnio pisałem, że szansę powinien dostać Niels Kristian Iversen. Muszę jednak zweryfikować swoje zdanie, bo patrząc ma jego wyniki w lidze szwedzkiej widać, że nie jest jeszcze gotowy do walki na polskich torach, a jeden słaby występ mógłby przekreślić szansę na walkę o skład w przyszłości. Wczoraj całkiem przyzwoicie w GP poradził sobie Greg Hancock i wygląda na to, że po upadku czuje się na tyle dobrze, że powinien przywieźć kilka ważnych” oczek”.
Mam nadzieję, że w ostatniej chwili swoich trzech niepotrzebnych groszy nie dołoży nasz prezio. Jego leszczyński vis-à-vis oczyścił atmosferę w swoim klubie i efekty są widoczne. Teraz wystarczy nie przeszkadzać, czego z całego serca życzę także panu Dowhanowi.
Bardzo ciekawie zapowiada się pojedynek w Częstochowie, gdzie gospodarze zmierzą się ze Stalą Gorzów. Moje odczucia względem triumfatora tego meczu są mocno ambiwalentne. Z jednej strony chciałbym żeby wygrał Włókniarz, bo jedzie przeciwko Gorzowowi, a każdy kto walczy ze Stalą jest naszym sprzymierzeńcem (to taki lubuski żarcik), ale z drugiej strony żeby załapać się do szóstki musimy wyprzedzić dwie drużyny, a potencjalnie jedną z nich jest właśnie Włókniarz. W tym przypadku ze smutkiem stwierdzam, że ważniejszy jest raczej ten drugi warunek. Oglądałem w tygodniu rozmowę z prezesem Stali i zgadzam się z nim, że kluczową postacią może być Matej Zagar. Wiadomo, że Gorzów ma dziury w składzie, więc potrzebuje kilku pewniaków żeby te dziury łatali. Słoweniec ostatnio mocno obniżył loty, a dodatkowo wczoraj jechał w Ljubljanie. Doświadczenie uczy, że podróże nie wpływają pozytywnie na postawę M. Zagara, który na dokładkę nie lubi mocno przyczepnych torów, a taki pewnie będzie w Częstochowie. Ciekawe jak na starych śmieciach pojadą Nicki Pedersen i Tomasz Gapiński.”Gapa” ostatnio ustabilizował formę na niezłym poziomie czym mnie, przyznam, zaskoczył, ale Duńczyk poza polską ligą cieniuje okrutnie. W Szwecji zdobył 1pkt., a w toruńskim turnieju GP znów psim swędem wszedł do półfinału nie wygrywając żadnego wyścigu. Nie wiem z czego wynika taka huśtawka. Może powoduje ją strach przed prezesem, a może pieniądze zarabiane w Gorzowie są motywacją tak wielką, że spychają na plan dalszy Elitserien i indywidualne osiągnięcia. Prawda leży pewnie gdzieś pośrodku. Stal przegrała na razie tylko jeden mecz, ale ciśnienie na sukces w tym klubie jest tak potężne, że nie mam wątpliwości, iż kolejna porażka może spowodować tam rewolucję. Wiadomo, że ta porażka prędzej czy później przyjdzie i ciekaw jestem jak ta rewolucja będzie przebiegać. Już widzę prezesa Władysława Komarnickiego jako gorzowskiego Lenina. Tak naprawdę pierwszy strzał z Aurory miał zostać oddany po przegranej w Zielonej Górze, ale wtedy uratowała zawodników wygrana w Toruniu. Toruń jak wiadomo jest siedzibą instytucji walczącej z rewolucją 🙂
Trzeci interesujący pojedynek tej kolejki odbędzie się w Bydgoszczy, gdzie Polonia podejmować będzie Betard Wrocław. Nie wiem czy będzie to jakiś wielki mecz, ale ciekaw jestem, w perspektywie meczu Falubazu na tym torze, jak poradzą sobie bydgoszczanie na własnym obiekcie bez Emila Sajfutdinowa. Szanse oceniam 50/50. Strata po stronie gospodarzy jest oczywista, a na dodatek wrocławianie mają w końcu pojechać z Kenethem Bjerre. Jednak poloniści mają atut betonowego toru, a poza tym Kenio więcej krzyczy niż faktycznie robi w lidze. Poza meczem w Zielonej Górze jest zwykłym przeciętniakiem i pewnie nie inaczej będzie w Bydgoszczy. Nie wiem czy jego 7 punktów odwróci losy tego spotkania. Myślę, że to może być za mało. Mimo wszystko skłaniam się bardziej ku zwycięstwu Polonii. Jeśli jednak Bydgoszcz przegra, to jej sytuacja w tabeli będzie, delikatnie rzecz ujmując, średnia.
Czwarty mecz Unia Tarnów – Unibax Toruń pewnie się odbędzie i to zapewne będzie najważniejsza informacja. Oba kluby mają swoje kłopoty. „Jaskółki” muszą wygrać na swoim torze, ale straciły ostatnio jeden z filarów – Martina Vaculika, a „Anioły” powinny walczyć wszędzie i z każdym o odzyskanie zaufania kibiców, których stale tam ubywa.
Tak na koniec, ostatnio zwiększyła się ilość wypadków oraz kontuzji. Te najgroźniejsze miały miejsce w Częstochowie oraz Rybniku. W pierwszym przypadku podczas zawodów młodzieżowych Kamil Cieślar został wpakowany w płot przez kolegę z drużyny, który przecenił swoje umiejętności. Kamil przeszedł operację kręgosłupa, ale na razie trzeba czekać. Sprawa jest bardzo poważna jednak mam nadzieję, że junior Włókniarza wróci do pełni zdrowia. W drugim przypadku podczas treningu groźny wypadek miał Adam Pawliczek, który ze złamaną nogą i przebitym płucem znajdował się w stanie śpiączki farmakologicznej w rybnickim szpitalu. Po informacji na sportowych faktach, w tamtejszym forum pojawiły się różne głosy. Większość z nich oczywiście życzyła panu Adamowi powrotu do zdrowia, ale były też i takie, które można streścić w powiedzeniu „przyszła kryska na Matyska”. W takiej chwili może nie powinno się takich rzeczy pisać czy mówić, ale trudno nie zgodzić się z tą drugą opinią. Niezależnie od tego co myślę o Adamie Pawliczku i jego kulturze jazdy, życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia, ale na tor niech już chyba lepiej nie wraca.