Sezon 2011 – runda III – zapowiedź

Tradycyjnie w wielkanocny poniedziałek zaplanowana jest żużlowa kolejka. W tym roku wyjątkowo cały ten świąteczny weekend stał pod znakiem żużlowych emocji.

Wczorajszy mecz w Toruniu w zasadzie niczym mnie nie zaskoczył poza frekwencją, jakiej na Motoarenie dawno nie było podczas rundy zasadniczej. Nie wiem czy ponad 10 tys. kibiców, to efekt nowego dachu, chęć ucieczki przed „przedświąteczną atmosferą” czy może rzeczywista pozytywna zmiana na linii kibice – klub. Samego meczu nie widziałem, aczkolwiek śledziłem na żywo wyniki na sportowych faktach. Mam na tej podstawie kilka wniosków.
1) Pole A było zdecydowanie najkorzystniejsze i przy dobrym starcie gwarantowało prowadzenie po wyjściu z pierwszego łuku.
2) Sparta ma dwóch zawodników na dobrym, a nawet bardzo dobrym poziomie. Reszta na wyjeździe jest… milczeniem. Kenneth Bjerre i Maciej Janowski są w wybornej formie, ale pozostali zanotowali na swoim koncie w sumie 14  punktów (niespełna 36%), z tego cztery dostali z definicji (przegrali wyścigi w stosunku 1:5 lub 2:4, gdzie jednym  z pokonanych był kolega z pary), sześć zdobyli na słabych juniorach Unibaksu, a jeden na na wykluczeniu Adriana Miedzińskiego. Faktycznie więc czterech seniorów wrocławskich startując piętnaście razy, tylko trzykrotnie pokonali seniorów gospodarzy.
3) Bez przyzwoitych juniorów ciężko jest myśleć o dobrym wyniku. Torunianie mając pięciu dobrych seniorów męczyli się strasznie z rywalem z dużo niższej półki, a gdyby M. Janowski w XIII biegu nie wjechał w taśmę, to końcówka mogła być niezłym dreszczowcem.

Teraz przejdę do zapowiedzi spotkań. Mamy w programie jeden mecz z ciężarem gatunkowym, jeden z podtekstem i dwa wynikające z takiego, a nie innego układu par.

Wrocław – Zielona Góra
Faworytem na pewno jest drużyna Falubazu. Aspirujący do tytułu mistrzowskiego zielonogórzanie dysponują dużo większą siłą rażenia niż skazywani na porażkę gospodarze. Nie oznacza to jednak, że wrocławian można zlekceważyć, bo taka postawa szybko się zemści. Wyżej dość krytycznie wyraziłem się o Sparcie, ale zaznaczam, że tamta opinia dotyczyła meczu wyjazdowego. Na własnym obiekcie Tomasz Jędrzejak, Adam Shields czy Piotr Świderski potrafią zaskoczyć niejednego rywala. Myślę, że ogromnym plusem wrocławian jest to, że… nikt na nich nie stawia. Do tego mają w parkingu Piotra Barona, który co prawda dopiero zaczyna trenerską przygodę, jednak jest człowiekiem pozytywnym, wyrażającym się w wyważony sposób i nie tworzącym niepotrzebnej nerwowości.

Drużyna Falubazu ma z kolei trzech bardzo solidnych seniorów, nieobliczalnego Rafała Dobruckiego, a do tego Jonasa Davidssona, który nie błyszczy, ale najczęściej pokonuje w każdym biegu jednego z rywali oraz parę juniorską na przyzwoitym poziomie. Myślę, że ani Patryk Dudek, ani Adam Strzelec nie zagrożą M. Janowskiemu, ale stać ich na zdobycie w sumie 6-7 punktów. Kluczem do zwycięstwa może być postawa R. Dobruckiego. Jeśli on zatrybi, to z odniesieniem triumfu nie powinno być większych problemów. W przeciwnym razie będzie mecz na styku i wtedy może się skończyć różnie. Mój typ: 40:50.

Gorzów – Leszno
Mecz z podtekstami. Gospodarze bardzo chcą wyrźnie wygrać i zmazać niekorzystne wrażenie z dwóch pierwszych kolejek. Dla leszczynian, takie mam wrażenie, jest to po prostu kolejne spotkanie, w którym chcą przedłużyć dobrą passę.

Pamiętam jak w latach 80-tych każdy z meczów z trójkąta Leszno – Gorzów – Zielona Góra był pojedynkiem zdecydowanie podwyższonego ryzyka. Tłumy na trybunach, rozróby na stadionie i walka na torze. Dziś ten odłam leszczyńsko – gorzowski nieco przygasł, ale jednak nadal jest coś frapującego w spotkaniu tych dwóch drużyn. Tematem przewodnim jutrzejszego pojedynku będzie na pewno dziwna kontuzja Hansa Andersena, który nie jest żadnym wzmocnieniem gorzowskiej ekipy, ale za to może być w tym meczu zawodnikiem zastępowanym, co zdecydowanie wzmacnia siłę Stali. Nawiasem mówiąc nabawienie się kontuzji stopy podczas biegu przez las jest tak samo idiotyczne jak swego czasu spuszczenie sobie na nogę butelki z wodą kolońską przez hiszpańskiego bramkarza Santiago Cañizaresa, tyle że w tym drugim przypadku golkiper Valencii nie pojechał z powodu tego urazu na mundial. Wielu kibiców (niekoniecznie gorzowskich) domaga się wstawienia Artura Mroczki, bo absencja Duńczyka ma potrwać kilka tygodni, w związku z czym można wypróbować nowy nabytek klubu znad Warty. Nie ulega wątpliwości, że trener Czesław Czernicki ma prawo zastosowania zastępstwa zawodnika, i jeśli z niego skorzysta, to trudno mieć do niego jakieś pretensje. Skoro regulamin daje taką możliwość, to obowiązkiem trenera jest wybranie opcji najkorzystniejszej dla jego drużyny.

Myślę, że większą siłą dysponują gospodarze i to oni są faworytami tego meczu. Co prawda żaden z miejscowych zawodników nie prezentuje obecnie jakiejś niesamowitej dyspozycji, ale absencja H. Andersena powoduje… brak jednej sporej dziury, a właśnie nierówny skład jest ich największą bolączką. W drużynie leszczyńskiej też mamy kilku żużlowców nieobliczalnych. O ile Jarosław Hampel czy Janusz Kołodziej są dość skuteczni, to cała reszta jest wielką niewiadomą. Kto wie, czy decydującego znaczenia nie będą mieli juniorzy. Pewnie ogromne oczekiwanie są w stosunku do debiutującego Bartosza Zmarzlika. Życzę mu udźwignięcia tego ciężaru. Mój typ: 49:41.

Częstochowa – Tarnów
To pojedynek o stawkę, o wejście do szóstki. Obie ekipy nie wygrały jeszcze w tym sezonie. Bliżej tego celu byli gospodarze, aczkolwiek trzeba pamiętać, że zmarnowali już dwa mecze na własnym torze. Można powiedzieć, że jeśli „Lwy” nie pokonają „Jaskółek”, to kogo mogą pokonać, bo obecnie tarnowianie są najbardziej zagubioną drużyną ekstraligi (choć pojęcie drużyny nie bardzo do nich pasuje). Mają lidera – Sebastiana Ułamka (nomen omen częstochowianina), ale poza nim są same niewiadome, bo na żadnego z pozostałych seniorów nie można liczyć. Ciekaw jestem czy tym razem szansę otrzyma Fredrik Lindgren.

Włókniarz to przede wszystkim zawodnicy waleczni. Priorytetem będzie na pewno zminimalizowanie pecha i poprawienie startów. Wobec niezbyt sprzyjającej pogody, bo taka jest zapowiadana, gospodarze nie mogą sobie pozwalać na tak katastrofalne wyjścia spod taśmy jak ostatnio, bo nigdzie nie jest  powiedziane, że uda się straty odrabiać na dystansie. Mam wrażenie, że ich siłą jest całkiem niezła atmosfera, w odróżnieniu od rywali, potrzebne jest jednak w końcu zwycięstwo. Mój typ: 51:39.

Rzeszów – Toruń
To taki pojedynek, który musi się odbyć, bo jest zaplanowany w kalendarzu. Tradycyjnie każda z drużyn chce wygrać, ale bardziej zmotywowani są  gospodarze. Patrząc na składy mamy starcie dwóch koncepcji budowania drużyny. Z jednej strony jest lider i grupa „żołnierzy” broniących przede swojego terytorium, a z drugiej wyrównany zespół. Z kolei cechą wspólną jest całkowite odejście od historycznych nazw, skutkujące obecnie promowaniem firm sponsorujących obecnie żużel w obu miastach. To mniej lub bardziej odbija się odbija na frekwencji i, takie ma wrażenie, głównym celem tego meczu będzie walka o własnych kibiców,

Żadna z ekip nie dysponuje dobrą parą juniorską. Teoretycznie wśród młodzieżowców powinien brylować Dawid Lampart, ale jak będzie, to zobaczymy. Wygra pewnie ten, kto będzie miał mniej dziur w składzie. Wydaje mi się, że jednak umiarkowanym faworytem są goście. Jeśli to będzie zrobiony w sposób przyzwoity, to stawiam na torunian: 43:47.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *