Jakieś zawody w Libercu

Przy okazji wizyty w Libercu zajrzałem na tamtejszy stadion żużlowy. Może to trochę za wielkie słowo, bo tak naprawdę jest tu tor otoczony terenem, na którym kibice mogą sobie stanąć lub usiąść. I tak naprawdę to wystarczy komuś, kto chce po prostu obejrzeć zawody. Sam turniej był mocno zagrożony, bo na godzinę przed planowanym rozpoczęciem zaczęło mocno padać, jednak organizatorzy stanęli na wysokości zadania.

Tak na dobrą sprawę nie wiedziałem nawet co to za zawody,  a czeska nazwa (5, závod přeboru České republiky jednotlivců) niewiele mi mówiła. Domyśliłem się jedynie, że chodzi o turniej indywidualny. Dopiero po powrocie poczytałem trochę. Impreza była w oficjalnym kalendarzu czeskiej federacji (Autoklub České republiky) jako piąty turniej z jakiegoś cyklu siedmiu zawodów. Znalazłem informację, że do każdemu z zawodników do klasyfikacji liczą się cztery najlepsze występu, w związku z czym obsada poszczególnych imprez mocno się różni. Akurat w Libercu trafiłem na dzień, w którym najlepsi startowali w Krsko w Pucharze Adriatyckim – dowiedziałem się o tym oczywiście po fakcie ze Sportowych Faktów. Tam też była informacja, że libereckie zawody były kolejną rundą Pucharu Czech.

Kilka razy wychodziłem z samochodu, żeby sprawdzić warunki na torze, bo deszcz, choć mniejszy, wciąż padał. Zbliżała się godzina rozpoczęcia zawodów, a nie było słychać motocykli, a dmuchane bandy leżały lekko sflaczałe. W końcu o 16:04 zaczęto dmuchać bandy, a z parkingu doszedł jakże miły dźwięk. Po kilkunastu minutach na tor wyjechali żużlowcy, żeby przejechać kilka próbnych kółek. Okazało się, że zamiast jedenastu programowych zawodników jest ich tylko dziewięciu. Najbardziej znani, to Zdenek Holub, wieczny rezerwowy podczas Zlatej Prilby, czyli Jaroslav Petrak, Michal Dudek oraz… Krzysztof Nowacki, jadący z czeską licencją. Umiejętności znacznej części były daleko niewystarczające na trudny po opadach tor, bo już podczas samotnych jazd zanotowaliśmy dwa upadki.

Starty spod taśmy potwierdziły tylko to, co widoczne było podczas treningu, czyli mieliśmy trzech czy czterech zawodników jadących w miarę szybko i płynnie, a kilku miało problem ze złamaniem motocykla. Żużlowcy jechali w dużych odstępach, więc walki być nie mogło. Niestety, po trzech biegach musiałem wracać do domu. Całkiem możliwe, że tor przesechł i tej walki trochę jednak było.

Cieszę się, że mogłem widzieć chociaż te trzy wyścigi, bo warto czasem popatrzeć także na żużel w wydaniu ludzi, którym sprawia on jeszcze przyjemność, a na trybunach pojawia się garstka ludzi, ale naprawdę zainteresowanych tym, co dzieje się na torze. W Libercu odbywa się zaledwie kilka (cztery, może pięć) zawodów w roku, a mimo wszystko tor był dobrze przygotowany, pomimo sporych opadów.

One thought on “Jakieś zawody w Libercu

  • 07-09-2014 z 04:02
    Permalink

    Rewelacja 🙂 To jest dopiero niszowy speedway. Po prawdzie nawet nie wiedziałem, że w Libercu jest tor żużlowy. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *