Zastanawiałem się mocno jak podejdą obie drużyny do ostatniego meczu rundy zasadniczej. Wynik jest trochę dziwny, bo 12 punktów, to najmniejsza różnica dająca bonus Stali, a tym samym skazująca gorzowian na rozgrywanie pierwszego meczu rundy play-0ff w Lesznie.
Nie widziałem tego spotkania, ale na pewno zaskoczeniem jest dla mnie postawa niektórych rzeszowskich zawodników. Jeden punkcik Dawida Lamparta przywieziony w wyścigu młodzieżowców nie odzwierciedla jego możliwości. Może nie pasuje mu gorzowski owal, niemniej dziwna wydaje się ta niemoc czołowego, bądź co bądź, juniora ekstraligi. Być może ten pojedynek był po prostu ostatnią okazją do obniżenia KSM-u, z czego skwapliwie skorzystała większość zawodników gości. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wynik jest celowym wpuszczeniem Stali na minę, jaką jest pierwszy mecz rundy play-off w Lesznie. Jeszcze w XIV biegu jakby gospodarze próbowali tego uniknąć, bo przegrali podwójnie, jednak całą teorię spiskową obala bieg ostatni. Jadący w powtórce Bartosz Zmarzlik wyprzedził Chrisa Harrisa, więc trudno posądzać gorzowian o jakąś kalkulację, bo nie wierzę, żeby junior zrobił coś wbrew trenerowi. Zresztą fakt, że pierwotnie Czesław Czernicki desygnował zdecydowanie najlepszych zawodników świadczy o walce do końca, za co należy się szacunek. Szkoda, że w pierwszym podejściu XV biegu doszło do fatalnego karambolu, bo niezależnie od tego czy jakąś drużynę lubię czy nie, to nie jest żadną przyjemnością oglądanie wypadków.
Karambol z ostatniego wyścigu może mocno pokrzyżować szyki stalowcom. Tomasz Gollob ma problem z nogą, a Matejowi Zagarowi trzeba było założyć kilka szwów na czole. Wiadomo, że za dwa dni czeka ich ciężki mecz w Lesznie. Myślę, że „Chudy” stanie na rzęsach i pojedzie w tym spotkaniu. „Zetzetka” nie wchodzi w grę, bo eliminowałby Golloba z najbliższego turnieju SGP, a na to nikt sobie nie pozwoli. Wiadomo, że nawet mocno poobijany T. Gollob jest lepszy od zdrowych Iversena, Andersena i Mroczki razem wziętych. On też doskonale o tym wie. Myślę, że najważniejsze w tej chwili dla Stali jest odsunięcie prezesa od trenera i zawodników, bo jego ewentualna ingerencja lub próba „motywowania” mogą tylko pogorszyć sytuację. Obecnie gorzowska drużyna przeżywa trudny czas, ale takie chwilę często pozwalają zmotywować do większego wysiłku innych zawodników. To jest rola menadżera, a jak widać gołym okiem coraz więcej jest uwag w jego kierunku od strony głównego działacza.
Z kolei najbliższy rywal gorzowian ma kontuzjowanych aż pięciu zawodników. Za Kamila Adamczewskiego „Byki” mogą co prawda zastosować zastępstwo zawodnika, ale jednak „z/z” jest jakąś niewiadomą. Wiele zależeć będzie od Janusza Kołodzieja i Edwarda Kennetta, którzy oprócz swoich programowych startów stanowią przecież połowę potencjalnej wartości „zetzetki”. Na weekend zapowiadane są opady deszczu, więc można spodziewać się ekstremalnie ciężkiego toru na „Smoczyku”. Cel gospodarzy jest jasny – zapewnić sobie przewagę na tyle dużą, że rewanż będzie już tylko formalnością.
Nie sugerowałbym się wczorajszym występem rzeszowian przy prognozowaniu wyniku ich najbliższego pojedynku z Falubazem. Na pewno Lee Richardson czy Dawid Lampart pojadą dużo lepiej. Także Rafał Okoniewski, mający najlepszy sezon od wielu lat, powinien przywieźć kilka punktów więcej. Nie wiem tak naprawdę na ile żużlowcy PGE Marmy walczyli w Gorzowie, a na ile taki właśnie wynik chcieli osiągnąć. Po wielu latach obserwowania różnego rodzaju kombinacji trudno mi uwierzyć w taki przypadek, że przegrywają walkę o bonus jednym punktem. W każdym razie w niedzielę „Żurawie” są według mnie umiarkowanym faworytem. Falubaz ma trzech ludzi ciągnących wynik, reszta jest wielką niewiadomą. Wygra ten, kto będzie miał mniej dziur.
Bardzo ciekawie może być we Wrocławiu. Betard Sparta będący na fali po świetnym występie w Tarnowie zapewne zechce pokusić się o niespodziankę i pokonać zwycięzcę rundy zasadniczej – Unibax Toruń. Patrząc na formę Rune Holty, nie jest to wcale zadanie niemożliwe. Wątpię żeby Adrian Miedziński zbliżył się choćby do swojego ostatniego występu, tym bardziej, że został mocno zdemotywowany przez GKSŻ, bo nie otrzymał zapowiadanej dzikiej karty na Grand Prix Polski w Toruniu. Bardzo ważne będą pojedynki juniorów, a tu przewagę posiadają gospodarze. Jeśli tylko wrocławianie nie strzelą sobie samobója przygotowaniem toru, to mogą spłatać sporego figla.
W decydującą fazę wchodzą także rozgrywki pierwszej ligi, które mają dużo sprawiedliwszą, a jednocześnie również atrakcyjną formułę. Zamiast play-off jest mała liga czterech najlepszych drużyn. Na początek Grudziądz podejmuje Start Gniezno. Obie ekipy mają tyle samo punktów. W rundzie zasadniczej lepsza była drużyna z Wielkopolski. Teraz do ścigania wraca Kacper Gomólski, więc siła rażenia jest jeszcze większa. Jeśli goście znów wygrają, to jedną nogą będą już w upragnionej ekstralidze. I tego im życzę, bo mają fajny stadion, a poza tym skład opierają na wychowankach.
Będzie ciekawie. Oby tylko pogoda nie pokrzyżowała planów.