Falubaz jednak bez Marka Cieślaka

Rzeczywistość w Falubazie jest bardzo dynamiczna. Okazuje się, że drużyna została bez menadżera, bo Marek Cieślak zdecydował się jednak na pracę w klubie z Częstochowy, do czego miał pełne prawo, bo kontrakt w Zielonej Górze skończył mu się 31 października. Kolejny raz wszystko było ustalone, zabrakło tylko podpisu pod kontraktem. Nie za dużo tych przypadków?

Jako powód odejścia Marek Cieślak podał konieczność opieki na 90-letnią matką przebywającą w hospicjum. Jedni mu wierzą, inni nie wierzą. Ale czy to ma jakieś znaczenie? Kontrakt się skończył i tak naprawdę sam zainteresowany nie musi się nikomu tłumaczyć. Przez wiele lat pracy wyrobił sobie taką pozycję na menadżerskim rynku, że chętnych na jego usługi zawsze będzie wielu, niezależnie od tego co sądzą o nim kibice, szczególnie ci, którzy poza wiecznym byciem na „nie”, nie mają nic więcej do powiedzenia. Problem nie leży po stronie pana Cieślaka. Problem leży po stronie Falubazu, bo to działacze z Zielonej Góry po raz kolejny tej jesieni zawalili sprawę.

Coś musiało się stać z Falubazem, że odeszli praktycznie wszyscy, którzy odejść mogli. Czasem można przeczytać opinie „prawdziwych” kibiców w stylu: „to nie był prawdziwy Falubaz – niech sobie idzie, nie potrzeba nam takich”. Starałem się ująć to w słowach kulturalnych, bo sam przekaz jest generalnie dużo bardziej bezkompromisowy. Czym kierują się tacy kibice? Oni podchodzą do klubu bardzo emocjonalnie i zero-jedynkowo – albo się jest lojalnym, albo nielojalnym. Problem w tym, że kwestii nie podpisania kontraktu nie da się wytłumaczyć brakiem lojalności wobec drużyny. Kwestia podpisania umowy nie ma nic wspólnego z zaszczytem reprezentowania takich czy innych barw. Nie ma nic wspólnego z jazdą dla „najlepszych kibiców w Polsce”. Co to jest w ogóle lojalność w ekstralidze? Czy w świecie, gdzie właściwie wszyscy – od działaczy centrali, poprzez działaczy klubowych, aż po zawodników – są wyłącznie dla pieniędzy jest miejsce na coś takiego jak lojalność? Nie ma i być nie może, bo praca dla danego klubu jest umowa, zgodnie z którą jedna strona świadczy usługi, a druga strona za te usługi płaci. I tyle. Czy któryś z tych kibiców będzie chodził do jednego jedynego sklepu i kupował drożej produkty ze względu na jakąś lojalność? Na pewno nie. Czy ktoś jest dumny z tego, że robi zakupy w Biedronce, Lidlu czy Carrefourze? Nie, bo to tylko sklepy. Pójdzie tam, gdzie ma taniej, albo bliżej, albo tam gdzie jest fajna sprzedawczyni. To jest dokładnie ta sama zasada.

Co więc takiego stało się w Falubazie, że klub przestał być wiarygodny? Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi, bo też cały proces nie rozpoczął się ani wczoraj, ani miesiąc temu. Myślę, że sami działacze od tak dawna w różnego rodzaju wypowiedziach kluczą, kombinują, owijają w bawełnę, mówią półprawdy (czyli to co jest im wygodne), zapominają o tym, co powiedzieli jakiś czas temu. że poprzestawiały im się kwestie prawdy i kłamstwa. Proszę zwrócić uwagę jak często ostatnio były stosowane w mediach stwierdzenia typu zapewnienie, obietnica, danie słowa, podanie ręki, dogadanie, a następnie rozczarowanie, zawód, przykrość. Chyba w Falubazie ktoś przeprowadził szkolenie jak przekazywać niekorzystne informacje. Sens jest oczywiście taki, że my jesteśmy czyści, zaufaliśmy, zostaliśmy oszukani, z naszej strony wszystko było w porządku. I ten przekaz trafia do wielu kibiców, właśnie tych od lojalności, czyli bardzo wąskiego postrzegania świata w kategoriach czarno-białych. Sam fakt takiej retoryki pokazuje jednak, że w klubie dobrze wiedziano o tym, co się święci. Pozostało więc ładnie ubrać to w słowa i zrzucić odpowiedzialność na innych.

Póki co nie mamy zbyt wielu zdań stron przeciwnych. Jarosław Hampel bardzo ładnie niewiele powiedział, a Jason Doyle miał wszystko głęboko i po prostu się nie odzywał. Wiemy jednak, że Marek Cieślak nagrał klubowi kilku zawodników na rozmowy, że nie wszystkie rozmowy przebiegły po jego myśli, że nie wszystkie podpisane kontrakty były z nim konsultowane. Tak więc to „my jesteśmy w porządku” nie do końca oddaje rzeczywistą prawdę (o ile prawda może być inna).

Fajnie teraz słucha się rozmów z nowymi nabytkami Falubazu. Jak teraz brzmi pytanie: czy miało dla ciebie znaczenie, że drużynę poprowadzi Marek Cieślak? Wywiady przeprowadzała FalubazTV, więc wygląda na to, że także te pytania były częścią próby wywarcia presji na dotychczasowego menadżera. Jak się czują ci zawodnicy? Chyba ktoś sobie z nich zakpił.

Kto będzie nowym menadżerem? Czy uda się z tych zawodników stworzyć drużynę? Jaki kontrakt ma podpisany Martin Smolinski i czy są tam jakieś gwarancje startów? Jak klub zamierza przyciągnąć kibiców? Jakie będą ceny karnetów i biletów? Pytań dużo, odpowiedzi na razie brak.

Na koniec chciałbym zauważyć ile krytyki w trakcie sezonu spadło na Patryka Dudka za to, że walka w Speedway Grand Prix jest dla niego ważniejsza od ligi. Póki co chyba nikt z kibiców, także tych „lojalnych” nie wyobraża sobie Falubazu bez Patryka. I nawet jeśli uważają, że krytyka była uzasadniona, to może w następnym roku zastanowią się na formą wyrażania swoich opinii, bo jeśli „Duzers” odejdzie, to będzie można gasić światło w tym klubie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *