Falubaz – wersja 2018

W piątkowy wieczór poznaliśmy nowy Falubaz w wersji na rok 2018. Mamy trzech nowych seniorów, którzy wydają się słabsi niż Jason Doyle i Jarosław Hampel. Zresztą zarówno statystyki, jak i takie zwyczajne coś, co można nazwać doświadczeniem kibica potwierdzają to odczucie. Pozornie więc zielonogórski klub jest osłabiony, a czy pozory mylą okaże się za rok.

Nie wierzę w jakąś specjalną zmianę koncepcji „budowania” składu w Falubazie. Zapewne pieniądze w klubie są mniejsze i to jest przyczyna rezygnacji (z) gwiazd (do tej pory było to nie do pomyślenia). Wszak Falubaz od kilku lat miał więcej liderów niż było to tak naprawdę potrzebne. Wybory parlamentarne są zaplanowane dopiero na 2019 roku. Niby nieważne, ale… chyba kluczowe do zrozumienia tej zmiany. Po prostu najbliższy sezon ma dać możliwość poukładania wielu spraw. Zresztą powód jest może mniej istotny. Nie będę też wnikał w to, czy działacze Falubazu zrobili to świadomie czy też zostali do tego zmuszeni brakiem zainteresowania ze strony lepszych żużlowców. Nieważne. Ważne, że doszło do tego całkiem ciekawego eksperymentu, który (mam taką nadzieję) pokaże, że sukces osiąga się nie tyle pieniędzmi, co drużyną. Taki eksperyment, nawet jeśli się powiedzie, z definicji jest raczej jednorazowy, bo jeśli faktycznie ci zawodnicy odnieśliby wspólnie sukces, to po sezonie ich oczekiwania finansowe wzrosną, więc wrócimy do punktu wyjścia.

Mam nadzieję, że działacze pozwolą wreszcie decydować o składzie Markowi Cieślakowi, bo bez tego będziemy mieli prawdziwy dramat. Zakładam jednak, że „Narodowy” będzie mieć decydujące zdanie w kwestiach dotyczących jego zakresu działalności. Pan Marek, wbrew wielu niepochlebnym mu opiniom, nie musi nikomu niczego udowadniać. Uważam, że jest w stanie wyciągnąć z tych chłopaków 100% ich możliwości. Presji praktycznie nie będzie żadnej, bo jedynym zadaniem tego składu jest przecież spokojne utrzymanie się w lidze, co wydaje się realne.

Wiem, że trochę w tym moim pisaniu jest naiwne wiary w to, że ten eksperyment się powiedzie. Nie mam wątpliwości, że mentalność działaczy zmieniła się nagle o 180 stopni. Z drugiej strony Kacper Gomólski, Michael Jepsen Jensen i Grzegorz Zengota myślą przede wszystkim o własnej przyszłości, a dużo łatwiej będzie im udowodnić swoją wartość w teoretycznie słabszej drużynie, niż w naszpikowanym gwiazdami (często papierowymi) dream-teamie. Tak akurat ułożyła się rzeczywistość, że potrzeby klubu i tych trzech konkretnych żużlowców zbiegły się w czasie. Zobaczymy jaki da to efekt. Klub musi jednak pamiętać, że choć nie są to gwiazdy speedwaya, to mają swoją sportową osobowość i nie wolno nimi pogardzać tak jak zrobiono to z Andriejem  Karpowem czy wcześniej z Mikkelem Bechem.

Odejście z klubu Jarosława Hampela jest szansą na to, że na zielonogórskim torze będą znów jakieś emocje. Nie jest tajemnicą, że większość kibiców nie tęskni jakoś szczególnie za „Małym”. Trójka nowych żużlowców umie i lubi walczyć. Mam nadzieję, że tor będzie przygotowywany tak, żeby pozwolić na ściganie w pełnym tego słowa znaczeniu.

Cieszę się, że przynajmniej na razie nie ma pomysłów na ściąganie juniorów. Zastanawiam się dlaczego w podanym na SF pełnym składzie nie ma Wojciecha Pilarskiego. Brakuje także Damiana Pawliczaka oraz Eryka Kwietnia. Poczekam na oficjalne informacje z klubu.

Jak na mój tekst o Falubazie, to jest on wyjątkowo optymistyczny. Jeśli miałbym szukać ewentualnych zagrożeń, to (pomijając kwestie losowe) są one wewnątrz klubu. Chodzi mi o jakieś ewentualne forowanie niektórych żużlowców, jak miało to miejsce w niedalekiej przeszłości. Także o poziom ludzi na trybunach i (nie)umiejętność pozytywnego dopingu, doceniania walki oraz klasy rywala, szczególnie tego, za którym nie przepadamy. Jeśli Falubaz sam sobie nie zrobi krzywdy, to będzie walczyć o czwórkę.

PS. Ciekawe jak w tym składzie odnajdzie się Piotr Protasiewicz?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *